Polska gwiazda znów musi dokładać do przygotowań ze swoich oszczędności. Wspomniała o depresji

PAP / Na zdjęciu: Adrianna Sułek-Schubert
PAP / Na zdjęciu: Adrianna Sułek-Schubert

Wieloboistka Adrianna Sułek po półtora roku od urodzenia syna wciąż ma problem, by wrócić do walki o najwyższe cele. Jej sytuację w perspektywie kolejnego sezonu bardzo mocno utrudnia brak stypendium oraz niedawno przebyta depresja poporodowa.

W tym artykule dowiesz się o:

26-latka długo zastanawiała się, czy w ogóle jechać na mistrzostwa świata. Ostatecznie uwierzyła w siebie i choć o 15. miejscu mówi wprost jako o porażce, to zaznacza, że zauważyła w końcu światełko w tunelu.

- Po ciąży miałam w końcu czas, by zająć się rehabilitacją mięśni brzucha i innymi elementami mojego ciała. W końcu mój organizm nadaje się do walki o najwyższe cele, a praca z tego sezonu zaowocuje za rok - przyznaje Sułek, która już myśli o mocnej formie podczas przyszłorocznych halowych mistrzostw świata rozgrywanych w Polsce.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Zaledwie dwa miesiące temu przyznała się pani do walki z depresją poporodową. Dzisiaj jest już lepiej?

Adrianna Sułek, najlepsza polska wieloboistka: Skoro potrafię uśmiechać się po 15. miejscu na świecie, to znaczy, że jest już w porządku. To było jednak straszne doświadczenie i nie życzę tego najgorszemu wrogowi. Zdarzało mi się płakać po niemal każdym treningu. Nie wiedziałam, co mam robić i czy to wszystko ma sens. Tak trudnego momentu jeszcze w swojej karierze nie doświadczyłam.

Od urodzenia syna minęło niedawno półtora roku. Co było najtrudniejsze w powrocie do sportu?

Zdecydowanie brak czasu. Najpierw robiłam wszystko, by wystartować w igrzyskach w Paryżu, a dopiero później wzięłam się za odrabianie zaległości i przygotowywanie mojego ciała do wielkiego wysiłku.

ZOBACZ WIDEO: Wiadomo, co dziś robi wicemistrzyni olimpijska. "To nie jest wielki biznes"

O jakich zaległościach pani mówi?

Przed igrzyskami w Paryżu zabrakło mi czasu na elementy rehabilitacji brzucha i wiele innych rzeczy. Wtedy skupiliśmy się na mocnych treningach i realizacji naprawdę wielkich objętości. Na wzmacnianie poszczególnych partii mięśni nie było czasu. Poza tym miałam ograniczenia czasowe, bo przecież miałam wtedy bardzo małe dziecko. Ten rok pozwolił mi lepiej to wszystko zorganizować i przygotować się na nowe wyzwania. Przede mną specyficzna praca siedmiobojowa, bo reszta rzeczy jest już na normalnym poziomie. Czekają mnie jeszcze trudne decyzje.

Jakie?

Po igrzyskach straciłam stypendium i znów sporą część przygotowań muszę finansować z własnych oszczędności. Już w tym roku musiałam się przygotowywać za swoje i najzwyczajniej w świecie kończą mi się pieniądze.

Jaki to może mieć wpływ na przygotowania do kolejnego sezonu?

Na pewno się nie poddam. Pieniądze na kontynuowanie kariery muszą się znaleźć. Nie jest jednak łatwo, bo mam kredyt do spłacenia, a przecież wychowuję jeszcze małe dziecko. Obecnie źródłem mojego dochodu jest etat w wojsku. To nie są łatwe tematy, ale postanowiłam, że swoją karierę traktuję jako inwestycję. Teraz znów będę musiała przeliczyć domowy budżet i zrezygnować z rzeczy mniej potrzebnych.

Ma pani żal do władz PZLA?

Nie mogę powiedzieć, że mam złe relacje z PZLA. Nawet jeśli są tam osoby, które nie patrzą na mnie przychylnie, to prezesem związku jest osoba, która chce jak najlepiej dla zawodników. Sebastian Chmara zna moją sytuację i czuję jego wsparcie. Proszę pamiętać, że ja jestem zaledwie półtora roku po porodzie, a stypendium nie można mi wypłacać, bo na igrzyskach i mistrzostwach świata byłam poza pierwszą ósemką.

Jest pani jedną z tych zawodniczek, które najmocniej ucierpiały na braku nowelizacji ustawy o sporcie i wprowadzeniu zmian w finansowaniu reprezentantek Polski w czasie ciąży.  

Faktycznie dla mnie jest już za późno i nie ma to znaczenia, ale mam nadzieję, że ktoś w końcu przejrzy na oczy i ta ustawa zostanie wkrótce przyjęta. Nie widzę żadnego powodu, by dalej obcinać wynagrodzenie zawodniczkom z powodu ciąży. To nie jest w porządku. Politycy powinni usiąść do stołu i dogadać się w tak elementarnej sprawie. Chciałabym usłyszeć, czy ktoś z polityków jest przeciwko takiej regulacji.

W jakim punkcie kariery jest pani obecnie?

Jestem przekonana, że to już tylko kwestia czasu, gdy znów wrócę na swój najwyższy poziom i znów będę walczyła o medale.

To jest jeszcze możliwe?

Wreszcie mogę powiedzieć, że ciało wróciło w końcu do stanu sprzed porodu. Teraz po prostu brakowało jeszcze czasu na spokojny trening. Mój najlepszy wynik z tego sezonu, to blisko 6300 punktów. W 2021 roku miałam podobny wynik, a rok później biłam rekord Polski. Historia lubi się powtarzać, a praca nie idzie w las. Za rok znów będę walczyć o wielkie cele. Za mną trudny okres, ale w końcu zobaczyłam światełko w tunelu. Teraz trzeba skupić się na treningach technicznych, ale to już łatwiejsze zadanie, gdy jestem zdrowa.

Jeszcze w Tokio twierdziła pani, że jest zawstydzona swoim wynikiem. Czy to oznacza, że wyjazd na mistrzostwa świata był jednak błędem?

Długo zastanawiałam się, czy pojechać na te zawody, ale mimo słabego wyniku, absolutnie nie żałuję. Do dziś nie potrafię powiedzieć, co konkretnie zawiodło.Jeszcze dwa dni przed startem uzyskiwałam na treningach lepsze wyniki i byłam pozytywnie nastawiona. Wciąż się zastanawiam, czy to brak aklimatyzacji, jakieś przeziębienie, czy może niekorzystnie ułożony program minutowy. To sygnał, że trzeba jeszcze mocniej popracować do halowych mistrzostw świata.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (34)
avatar
yes
29.09.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Zawodniczkę po mistrzostwach świata przezywają! Wróciła z wycieczki, a redaktor do niej puka, by wyciągnąć żale!
Może Sułek powinna zająć się czymś co zapokoi jej potrzeby?!? 
avatar
yes
29.09.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Przed igrzyskami zabrakło jej czasu na rehabilitację brzucha i na inne rzeczy - źle o niej świadczy. Wpierw trzeba pozałatwiać sprawy. Powinna była ustalić z kimś hierarchię celów!
Jest na eta
Czytaj całość
avatar
Abrarakurcix
29.09.2025
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Było trenować i startować a nie chędożyć i rodzić dzieci... Na macierzyństwo miała jeszcze mnóstwo czasu, a formę miała szczytową, idealnie przycelowaną na MŚ. Teraz trzeba wziąć się do jakiejś Czytaj całość
avatar
yes
28.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Była kiedyś biathlonistja Ziemniak, która wróciła do Nowakowskiej. Jeszcze kilka dni temu była Schubert - teraz puka redaktor tylko z Sułek. 
avatar
Robert Kolakowski
28.09.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Trzeba się leczyć i lepiej podejmować decyzje. 
Zgłoś nielegalne treści