Marcin Frączak: Do Barcelony wyleci 72 sportowców z Polski. Czy są w stanie poprawić wynik z ubiegłorocznych mistrzostw świata w Berlinie, gdzie Polska zdobyła osiem medali?
Jerzy Skucha : Oczekuję dobrego wyniku. Medale muszą być, po to jadzie nasza ekipa do Barcelony. Z 72 zawodników i zawodniczek przynajmniej dziesięć procent powinno przyjechać z medalami. Jednak my liczymy na więcej, na dziesięć medali.
Niedawno doszło do nieprzyjemnego zgrzytu jeśli chodzi o stroje dla ekipy. Firma Reebok, która miała je dostarczyć, niektóre z nich przysłała za małe. Jak mogło do tego dojść?
- Błąd leży po stronie producenta. My wysłaliśmy prawidłowe rozmiary. Związek po konsultacjach z zawodnikami od razu zareagował, interweniował u Reeboka. Dla jednej czy dwóch zawodniczek być może będziemy szukali rezerwowego stroju, może ktoś wystąpi w starszym modelu. To jednak może być jeden, góra dwa przypadki. Nie wyobrażam sobie sytuacji, aby Anita Włodarczyk musiała wystąpić w stroju męskim.
Ostatnim naszym złotym medalistą na mistrzostwach Europy w lekkiej atletyce był Robert Korzeniowski. Kto pana zdaniem z naszej ekipy ma największa szansę na złoty medal w Barcelonie?
- Zawodnicy na tego typu słowa różnie reagują, więc nie bardzo chciałbym na niektóre osoby nakładać dodatkową presję. Kto może sięgnąć po złoto? Na pewno Piotr Małachowski w rzucie dyskiem, Anita Włodarczyk w rzucie młotem, czy Tomasz Majewski w pchnięciu kulą. Choć ten ostatni, jeśli się nie mylę ma czwarty wynik w Europie, to powinien walczyć o złoty medal.
Jak pan ocenia przygotowania?
- Z moich codziennych obserwacji wynika, że to co sobie zaplanowaliśmy, zostało wykonane. Pod tym względem nie możemy sobie nic zarzucić. Do walki o medale dochodzi jeszcze element presji. Jak będzie, okaże się w praniu.
Wszyscy mówią o złotych medalach, o faworytach. A kto może wyjść z cienia, kto może zostać z naszej ekipie czarnym koniem mistrzostw Europy?
- Trudno mówić o takich zawodnikach, bo jeśli ich wymienię, to któryś z nich może sobie pomyśleć, że prezes liczy na medal, przez co potocznie mówiąc, mogą się zagotować. Sporo jest w naszej ekipie młodych zawodników, których stać nie tylko na walkę o finał, ale również o medal. Mamy dwóch wspaniałych młodych zawodników, którzy wystąpią w biegu na 800 metrów, chodzi oczywiście o Marcina Lewandowskiego i Adama Szczota. Z kolei w biegu na 110 metrów przez płotki, o medal powinien walczyć też Artur Noga. Nikt nie mówi o Tomaszu Szymkowiaku, a myślę, że w biegu na 3000 metrów z przeszkodami może zdobyć medal.
Przez Europę przechodzą upały. Jaki wpływ mogą mieć na wyniki uzyskiwane w Barcelonie?
- Dysponujemy statystykami temperatur z Barcelony z przeciągu kilku ostatnich lat. Mamy nadzieję, że w tym roku się one powtórzą. Najczęściej temperatura jest w granicach od 25 do 29 stopni. W Polsce obecnie jest więcej, nie powinno być więc szoku termicznego. Barcelona leży nad morzem, powinien być więc dodatkowy powiew powietrza, którego mogło niekiedy brakować w Warszawie czy w Spale. Poza tym pokoje w Barcelonie oczywiście będą klimatyzowane, więc w kwestii warunków nie powinno być problemów.
Na co może liczyć osoba, która sięgnie po złoty medal? Na jaką gratyfikację finansową?
- Polski Związek Lekkiej Atletyki po raz pierwszy zdecydował się płacić za medale. Będziemy płacić na tyle, na ile nas stać. Otrzymaliśmy od sponsorów pewną kwotę, i licząc że będzie dziesięć medali, za pierwsze miejsce płacimy 20 tysięcy złotych. Za srebrny medal 15 tysięcy, a za brązowy 10.
Do Barcelony nie poleci Monika Pyrek, która jest kontuzjowana. Kiedy może wznowić starty?
- Na pewno w przyszłym roku. W jej przypadku konieczny jest odpoczynek, musi się wyleczyć. Pierwsze treningi powinna rozpocząć na jesieni.
Najbliższe mistrzostwa Europy w Barcelonie, to ostatnie rozgrywane w cyklu czteroletnim. Następne będą odbywały się co dwa lata. Czy jest pan z tego zadowolony?
- Wszystko okaże się w praniu. Mistrzostwa Europy będą odbywały się w latach parzystych, więc będzie się zdarzać, że będą wypadały w roku olimpijskim. Sądzę, że przez to część konkurencji na mistrzostwach Europy będzie słabiej obsadzonych. Dla zawodników priorytetem są przecież Igrzyska Olimpijskie.
Przez nami póki co Barcelona. Będzie pan bardziej zadowolony z większej liczby medali srebrnych i brązowych, czy jednak woli pan mniejszy dorobek, ale za to złote krążki?
- Ostatnim naszym złotym medalistą jest Robert Korzeniowski, który wygrał chód na 50 km w Monachium. Każdy medal jest ważny, ale największą satysfakcję oczywiście sprawiają złote. Wierzę, że tych z najcenniejszego kruszcu będzie najwięcej.