Nigdy, rzecz jasna, nie należy mówić "nigdy". Porównując jednak osiągnięcia historyczne i obecne, dojść można do wniosku, że niektórym mistrzom sprzed lat nie sposób będzie dorównać.
Dominatorzy wszech czasów
Jako pierwsze nasuwa się nazwisko Siergieja Bubki, 35-krotnego rekordzisty świata, autora 13 najlepszych w historii skoków o tyczce na otwartym stadionie. Rezultat 6,14 m to wciąż kosmiczny wynik, również dla innych złotych medalistów największych współczesnych imprez. Chociaż co pewien czas pojawiają się zawodnicy skaczący kilka centymetrów powyżej sześciu metrów, to Ukrainiec wydaje być się niedościgniony na wieki. Równie nieosiągalny jest wyczyn Javiera Sotomayora w skoku wzwyż. Kubańczyk przed siedemnastoma laty nie strącił poprzeczki zawieszonej na 2,45, podczas gdy w ostatniej dekadzie tylko jednemu lekkoatlecie udało się uzyskać wynik o 5 centymetrów gorszy! Każdy choć trochę znający się na "królowej sportu" wie, że taka różnica to przepaść. Poza zasięgiem jest również wynik Jana Żeleznego. Legendarny czeski oszczepnik w 1996 roku osiągnął odległość 98,48 m, czyli niemal 7 metrów więcej niż wynosi rekord obecnego etatowego mistrza Andreasa Thorkildsena.
Ze sporą swobodą nad niebotycznie wysoko zawieszoną poprzeczką fruwał Bubka:
Królowie jednego skoku i biegu
Gdy w 1968 roku "skok w XXI wiek" oddał Bob Beamon, korzystając z niezwykle korzystnych warunków, wydawało się, że nikt nie zdoła mu dorównać, a ludzkie możliwości zostały przekroczone. Tymczasem 23 lata później 5 cm więcej, bo 8,95 m osiągnął Mike Powell i... już nigdy więcej ani Amerykanin, ani inny wielcy do jego osiągu się nie zbliżyli. Tylko dwóch mężczyzn z kolei osiągnęło 18 metrów w konkurencji trójskoku. Magiczną barierę aż o 29 centymetrów przekroczył Jonathan Edwards, zupełnie deklasując przeciwników nie tylko sobie współczesnych, ale też starszych i, jak się okazuje, młodszych. Podczas igrzysk olimpijskich w Barcelonie pierwszy i jak dotąd ostatni raz w historii poniżej 47 sekund dystans 400 metrów przez płotki przebiegł Kevin Young. Choć ostatnie metry pamiętnego biegu reprezentant USA spędził na pozdrawianiu kibiców, to do czasu, który wówczas osiągnął, więcej się nie zbliżył.
Young'owi w rekordowym osiągnięciu nie przeszkodził nawet strącony ostatni płotek:
Podejrzane rekordzistki
Wśród najlepszych osiągnięć lekkoatletek wciąż przeważają rekordy świata z lat 80., zwłaszcza w konkurencjach biegowych. Uczciwość i kobiecość Florence Griffith-Joyner (rekordy na 100 i 200 m), Marity Koch (bezkonkurencyjna na 400 m) oraz obdarzonej masywną, niemal męską sylwetką Jarmili Kratochvilovej (królowa 800 m) kwestionowano wielokrotnie, lecz Amerykance, Niemce i Czeszce nigdy dopingu nie udowodniono. Nie z tej epoki są również rekordowe osiągnięcia, m.in. Gabriele Reinsch w rzucie dyskiem, Natalii Lisowskiej w pchnięciu kulą oraz chińskich długodystansowych biegaczek na 1500 i 10 000 m. Zapytać należy, czy wyżej wspomniane rezultaty nie powinny zostać anulowane, bowiem okoliczności ich dokonania budzą poważne wątpliwości...
Bezkonkurencyjna "Flo-Jo" podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu:
Rekordowa rywalizacja jednonarodowa
Wiele najlepszych wyników to w sporej mierze zasługa uwarunkowań genetycznych, biologicznych i kulturowych sportowców. Bezkonkurencyjnymi sprinterami są więc Jamajczycy (z Usainem Boltem, fenomenalnym rekordzistą na 100 i 200 m na czele), o których sukcesach decydują włókna mięśniowe i nerwowe, średniodystansowcami Kenijczycy (m.in. wspomniani Wilson Kipketer i David Rudisha), a długodystansowcami Etiopczycy (niedościgniony dzierżyciel rekordów Kenenisa Bekele oraz jego poprzednik Haile Gebreselassie), których organizmy są doskonale przystosowane do biegów maratońskich. Choć zjawisko to rodzi narastające zastrzeżenia z punktu widzenia równości szans, to nie ulega wątpliwości, że każda nacja wśród licznych dyscyplin lekkoatletycznych znajdzie taką, w której w pewien sposób będzie uprzywilejowana. Wszak nigdy reprezentant Etiopii nie wygrał i nie wygra konkurencji siłowej.
Bolt z ogromną przewagą bije rekord na 200 metrów:
Polskie rekordy godne światowych
Sprzed niemal 35 lat pochodzą rekordy Polski na 3000 metrów z przeszkodami i 5000 metrów słynnego Bronisława Malinowskiego. Do niedawna najszybszym białym człowiekiem pozostawał Marian Woronin. Jego 10,00 z 1984 roku to marzenie każdego obecnego polskiego sprintera, które jednak nigdy nie stanie się rzeczywistością. Niedoścignionym wzorem dla pań pozostają Ewa Kasprzyk oraz Irena Szewińska, które przed laty, uzyskując świetne czasy, potrafiły przeciwstawić się koalicji ciemnoskórych i muskularnych biegaczek. Piątą najszybszą kobietą na dystansie 100 metrów przez płotki wciąż jest z kolei Grażyna Rabsztyn, przez sześć sezonów rekordzistka świata. Trudno przypuszczać, by za naszego życia, pomimo niezłej kondycji polskiej "królowej sportu", przytoczone wyżej rekordy zostały pobite.