Marcin Frączak: Przed mistrzostwami Europy w Barcelonie, na których wywalczyła pani brązowy medal, miała pani kłopoty z kręgosłupem. Kontuzja spowodowała, że musiała się pani zadowolić trzecim miejscem. Jaki pani zdrowie?
Anita Włodarczyk : Już się wyleczyłam, nie odczuwam żadnych dolegliwości. W niedzielę wyjeżdżam do Buska-Zdroju, aby kontynuować leczenie kręgosłupa. Od listopada rozpocznę normalnie przygotowania do nowego sezonu.
Jak będzie wyglądał pani okres przygotowawczy?
- Na początku listopada pojadę na zgrupowanie do Szklarskiej Poręby. Później, najprawdopodobniej w grudniu, polecę do RPA, aby w ten sposób uciec od polskiej zimy. W przyszłym roku planuję także zgrupowanie w USA. Dużo czasu więc spędzę na zgrupowaniach, bo takie jest życie sportowca. W ośrodku w USA są znakomite warunki. Jest dziesięć kół do rzutów, przepiękna siłownia. Jedzenie też oczywiście jest bardzo dobre.
Dyskobole często startują na mitingach w USA, ze względu na panujące tam warunki. Jest wspaniały wiatr, który pozwala na osiąganie dobrych rezultatów. Pani planuje też wziąć udział w zawodach w USA?
- Kiedy kalendarz pozwalał mi na starty, to w USA nie było akurat żadnego mitingu. Gdy zaś odbywały się zawody, to ja akurat byłam w trakcie okresu przygotowawczego. Jeżeli będzie taka możliwość podczas przygotowań, to mogę potraktować taki występ treningowo. Ci, którzy rzucają dyskiem, tak układają sobie nieraz kalendarz, aby wystartować na mityngu w USA. Gdy akurat dobrze wieje, w rzucie dyskiem można zanotować wspaniały wynik. Jednak w mojej dyscyplinie, w rzucie młotem, wiatr nie ma na rzuty żadnego wpływu.
Czy podczas okresu przygotowawczego będą elementy, nad którymi będzie się pani chciała specjalnie skupić?
- Przede wszystkim będę pracować nad techniką, bo ona jest w rzucie młotem najważniejsza. Oczywiście poświęcimy też czas na trening siłowy, ale w mniejszym stopniu. Mimo, że jestem rekordzistką świata, to moje rzuty nie są jeszcze perfekcyjne. Trzeba cały czas nad czymś pracować i stawiać sobie coraz większe cele.
Powiedziała pani, że rzuty nie są jeszcze perfekcyjne, czego więc jeszcze w nich brakuje?
- Na takim poziomie, na jakim ja jestem, pracuje się nad małymi szczegółami, nad niuansami. Zawsze się coś znajdzie. Mój rekordowy rzut z Bydgoszczy też nie był perfekcyjny. Można było go wykonać lepiej, choćby drugi obrót. Analizujemy z trenerem moje rzuty, i staramy się, aby były one coraz lepsze.
Co dla pani jest celem numer jeden w najbliższym sezonie?
- Mistrzostwa świata, choć nie tylko. Będę też przygotowywać się do challengów, a także do imprez rozgrywanych w Polsce. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, aby jeszcze poprawić rekord świata. Na pewno postaram się w przyszłym sezonie zaatakować rekord świata.
Jak duże ma pani jeszcze rezerwy, skoro chce pani poprawić rekord świata?
- Trzeba sobie stawiać wysokie cele, więc myślę o kolejnym rekordzie. Szkoda, że kontuzja pleców mnie dopadła w tym sezonie. Byłam w świetnej formie, miałam zaplanowanych kilka innych startów, więc była okazja, aby wyśrubować jeszcze rekord. Kręgosłup jednak się zbuntował. Może tak musiało być. Poprawienie rekordu jest jak najbardziej w moim zasięgu, jednak muszę być przede wszystkim zdrowa, bo bez tego trudno marzyć o dalekich rzutach.
Jak pani się podoba to, że mistrzostwa Europy będą rozgrywane nie co cztery, a co dwa lata? Zdarzać się będzie, że będą one przypadały na rok olimpijski!
- Tak będzie choćby w 2012 roku. Myślę, że nie będzie to dobre rozwiązanie dla zawodników z czołówki światowej. Może to być korzystne dla młodzieżowców, którzy będą mieli kolejną okazję, aby na dużej imprezie sportowej, jaką są mistrzostwa Europy, zdobyć doświadczenie.
2011 rok, to nie jest rok olimpijski. Czy przypadkiem nie zaświtała pani taka myśl, aby potraktować go trochę ulgowo, odpocząć?
- Nie, dlatego, że 2010 rok zmuszona byłam tak potraktować. Po kontuzji pleców ograniczyłam starty. Zrezygnowałam z części mitingów, więc obciążenia były mniejsze. Nie czuję się po tym sezonie zmęczona. Odpoczęłam trochę, dlatego rok 2011 będzie dla mnie bardzo ważny. Będzie to dla mnie dużo cięższy rok pod względem treningów. Jest on zaplanowany już w kontekście Igrzysk Olimpijskich.
Jest pani jedną z osób reklamujących imprezę Biegnij Warszawo, która odbędzie się 3 października. Jej punktem kulminacyjnym będzie bieg na dystansie 10 km. Stanie pani na starcie biegu?
- Akurat tak się składa, że będę dysponowała wtedy wolnym czasem. Pojawię się na starcie, ale nie wiem czy przebiegnę ten dystans, czy po prostu przejdę. Do tego, abym mogła przebiec ten dystans w dobrym czasie, musiałabym się przygotować.
Lubi pani w ogóle biegać?
- Nie za bardzo. Wolę jeździć na rowerze.
Dziesięć kilometrów, to dla pani poważny dystans?
- Tak. Byłoby to dla mnie duże wyzwanie. Na treningach też biegam, ale oczywiście nie pokonuję takich dystansów. Na treningu najwięcej przebiegłam trzy kilometry, a więc ponad trzy razy mniej niż dystans zaplanowany w kontekście imprezy Biegnij Warszawo. Treningi mam tak zaplanowane, że biegam dwa razy w tygodniu po trzy kilometry. Mam jeszcze trochę czasu do tego, aby się zastanowić, czy kibice zobaczą mnie pokonującą 10 km biegiem, czy też tylko przemaszeruję ten dystans.