Grzegorz Sobiński: Na zawiść nie ma miejsca

Kilka tygodnie temu w Walencji odbyły się Halowe Mistrzostwa Świata. Nie zabrakło na nich polskiej sztafety złożonej z naszych najszybszych halowych czterystumetrowców. Cel z pewnością osiągnęli, mimo to ciągle mierzą wyżej.

Lekkoatletyka jest sportem przeznaczonym dla ludzi z pasją, silną wolą, walczących przede wszystkim z własnymi słabościami, przekraczających każdego dnia granice wytyczane przez organizm. To ludzie znani jako typowi indywidualiści, dla których każdy zawodnik spotykany na bieżni jest potencjalnym rywalem, nawet jeśli prywatnie to dobry znajomy, czy kolega z klubu. W momencie wejścia na stadion każdy walczy w pojedynkę. Jest jednak konkurencja nieco sprzeczna z indywidualistycznymi założeniami tego sportu. Na czas sztafet 4x400m walka w pojedynkę przestaje istnieć, powstaje czteroosobowa ekipa, drużyna w małym formacie.

Piotr Kędzia, Piotr Klimczak, Wojciech Chybiński, Grzegorz Sobiński i Grzegorz Zajączkowski na Halowe Mistrzostwa Świata do Walencji (07-09.03.2008 r.) pojechali jako dobrze zgrany zespół. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej rywalizowali ze sobą indywidualnie na Halowych Mistrzostwach Polski w Spale na dystansie 400 m. Każdy z nich na co dzień trenuje w innym klubie. Jedyne co ich łączy to odległość do pokonania na bieżni i ten sam cel - być lepszym od innych. W niedzielne popołudnie 9. marca panowie swoje siły musieli połączyć i wspólnie stawić czoła pozostałym najlepszym na świecie reprezentacją męskich sztafet.

- O składzie sztafetowym decydują zazwyczaj wyniki z zawodów kwalifikacyjnych, ale istotne jest dla mnie, aby znalazło się w nim miejsce dla medalistów Mistrzostw Polski - mówi trener kadrowych czterystumetrowców Józef Lisowski. - Ze względu na kontuzję, czy brak formy w momencie kwalifikacji, któryś z czołowych zawodników mógłby zostać automatycznie wyeliminowany, dlatego dużą uwagę zwracam na pracę jaką wykonują na treningach potencjalni sztafetowicze. Prędzej czy później ona zaowocuje i taki zawodnik może okazać się strzałem w dziesiątkę. Bardzo istotnym elementem, który wpływa na moją decyzję co do składu jest obieganie w sztafecie oraz umiejętność przekazywania pałeczki. Dzięki perfekcyjnie dopracowanym zmianą potrafimy uzyskać nawet do półtora metra przewagi, tym bardziej, że inne światowe zespoły nie przywiązują do tego aż tak dużej wagi. Tylko determinacja i umiejętność walki w zespole mogą doprowadzić do sukcesu. Ekipę, którą skompletowałem na Halowe Mistrzostwa Świata w Walencji tworzył „drugi zespół”, nie startował nikt z pośród brązowych medalistów zeszłorocznych Mistrzostw Świata w Osace. Mimo to zajęliśmy drugie miejsce w eliminacjach, co zapewniło awans do dalszej części imprezy . Bieg finałowy należał do jednych z bardziej emocjonujących i pozwolił zdobyć czwarte miejsce. Medal był w polskim zasięgu, lecz pięcioosobowy skład jaki miałem do dyspozycji, okazał się zbyt mały. Jadąc na tak dużą imprezę, trzeba mieć świadomość o możliwości niedyspozycji któregoś z zawodników w danym dniu. Planowałem zabrać sześciu, jednak według Polskiego Związku Lekkiej Atletyki było to rzeczą zbędną. Cel był jasny - wejść do finału, jednak gdybym tylko mógł skorzystać z szóstego zawodnika, wzbogaceni o nowe siły, być może sięgnęlibyśmy po medal. Żalu nie ukrywam, bo zaplecze mamy mocne i zdolne, wystarczyło je po prostu ze sobą zabrać.

USA, Jamajka, Dominikana, W. Brytania, Rosja to kraje, których składy sztafet szczycą się najlepszymi sprinterami świata. To z nimi walczyli w finale najszybsi polscy czterystumetrowcy (Kędzia, Klimczak, Chybiński, Sobiński), do którego zapewnili sobie awans wraz z Grzegorzem Zajączkowskim w składzie półfinałowym. Z czasem 3:08:76 czterech biało-czerwonych muszkieterów na hiszpańskiej bieżni wywalczyło wysokie czwarte miejsce. Zadanie do prostych nie należało, gdyż oddać dwa mocne biegi w jednym dniu to nie lada wyczyn - nawet w wydaniu profesjonalistów. A takimi są oni z pewnością.

Piotr Kędzia (AZS Łódź) - dwukrotny złoty medalista Uniwersjady (2005, 2007) w sztafecie 4x400m, brązowy medalista Mistrzostw Europy (2006) i srebrny z Halowych Mistrzostw Świata (2006).

Grzegorz Sobiński (MKLA Łęczyca) - VII miejsce w sztafecie 4x100m na Mistrzostwach Świata Juniorów (Pekin 2007), finalista Mistrzostw Polski na 400m przez płotki (Poznań 2007).

- W hali miałem nie startować, gdyż na co dzień biegam 400m przez płotki - powiedział Sobiński. - Oddałem jednak kilka kontrolnych biegów i dzięki występowi na Halowych Mistrzostwach Polski udało mi się zakwalifikować do sztafety jadącej na Halowe Mistrzostwa Świata w Walencji. Naszym założeniem na tej imprezie było wejście do finału, wypełniliśmy je w 100%, ostatecznie zajmując czwarte miejsce. Jestem bardzo zadowolony z wyniku i mogę uznać go za mój życiowy sukces, jednak zawsze pozostaje mały niedosyt, bo byliśmy o krok od medalu. Każdy z nas trenuje dla siebie, aby indywidualnie osiągać jak najlepsze wyniki, mimo to podczas przygotowań do sztafety wspieramy się nawzajem. Mamy do osiągnięcia wspólny cel, dlatego na zawiść nie ma miejsca – podsumował imprezę.

Wojciech Chybiński (AZS UWM Olsztyn) - Złoty medalista Mistrzostw Polski Seniorów w sztafecie 4x400m (2007), złoty medalista Letniej Uniwersjady w Bangkoku, srebrny medalista Akademickich Mistrzostwach Polski na dystansie 400m (Warszawa 2007).

Piotr Klimczak (nie stowarzyszony) - Srebrny medalista Halowych Mistrzostw Świata (Moskwa 2006), dwukrotny złoty medalista Uniwersjady w sztafecie 4x400m (2005, 2007), srebrny medalista Uniwersjady w biegu na 400m (Bangkok 2007), uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Atenach (2004).

- Kilka godzin przed sztafetą panowała bojowa atmosfera i od początku byliśmy pozytywnie nastawieni do startu - przyznał Klimczak. - Pobiegliśmy na tyle, na ile pozwolił nam skład. Każdy z nas dał z siebie wszystko, wykorzystując maksimum swoich możliwości. Sztafeta biegana na hali ogromnie różni się od tej rozgrywanej na otwartym stadionie. Dwa okrążenia z ostrymi i ciasnymi łukami powodują, że biegi są wolniejsze i często dochodzi do wypadków. Mimo to radzimy sobie świetnie i należymy do światowej czołówki, dlatego wśród rywali mamy prawo czuć się mocni. Życie sportowca nie należy do łatwych, spędzam ponad 200 dni w roku na obozach szkoleniowych, a każdą wolną chwilą staram się poświęcić żonie. Obecnie szykujemy się ze sztafetą na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie i nie ukrywam, że mamy ambicje, aby powalczyć o medal - z optymizmem dodał zawodnik.

Grzegorz Zajączkowski (AZS-AWF Kraków) - w sztafecie 4x400m: czwarty na Halowych Mistrzostwach Świata (Birmingham 2003), złoty medalista Mistrzostw Polski (Bydgoszcz 2004) i brązowy medalista Mistrzostw Polski (Bydgoszcz 2006), a także złoty medalista Mistrzostw Polski (Bydgoszcz 2006) w sztafecie 4x100m.

Każdy z nich jest zawodnikiem z bagażem pełnym sukcesów zdobytych na arenie krajowej i międzynarodowej. Sztuką jest, aby ludzie o różnych charakterach i temperamentach potrafili pchać jeden wózek w tą samą stronę na tak ważnej imprezie sportowej jaką są Mistrzostwa Świata. Należy również pamiętać o przywódcy całego przedsięwzięcia, trenerze, który jedynie dzięki wieloletniemu doświadczeniu potrafi najszybsze polskie indywidualności skomponować w jedną współgrającą całość, dającą w efekcie sztafetę na medal.

Komentarze (8)
avatar
RECON_1
5.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zobaczymy co w praktyce z tego wyjdzie,zazwyczaj polityka w sporcie pojawia sie przed wyborami a nie po wiec wypada mieć nadzieje ze faktycznie tak będzie. 
avatar
lucky bastard
3.02.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wrzuty jakichkolwiek polityków na sp - żużel to nie jest najszczęśliwszy pomysł.Słaby raczej jest...Kibic się,sympatyk qrw...a znalazł...czarnecki 
avatar
Cysio
3.02.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ble ble ble. 
Tomasz Namysl
3.02.2016
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Prośba wielka do obatela. Jak najdalej od żużla 
avatar
trz1971
3.02.2016
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz