Najpierw święta z rodziną, a później Nowy Jork - rozmowa z Tomaszem Majewskim, mistrzem olimpijskim z Pekinu

- Miesiąc temu skończyłem świętowanie i zabrałem się do roboty - powiedział naszemu portalowi Tomasz Majewski, zdobywca "Złotych kolców", prestiżowej nagrody "Sportu" i PZLA. Mistrz olimpijski nie ma czasu na szukanie w sklepach świątecznych prezentów, bo... zamierza ostro trenować przed pierwszym startem w 2009 roku. W styczniu, w Nowym Jorku, zmierzy się z czołówką amerykańskich miotaczy.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojciech Potocki: Złoty medal w Pekinie, teraz "Złote kolce". Nie ma co, Tomasz Majewski najlepszym lekkoatletą jest!

Tomasz Majewski: Co ja mogę powiedzieć. To był zdecydowanie najlepszy rok w mojej dotychczasowej karierze. Zdobyłem przecież brązowy medal Halowych Mistrzostw Świata w Walencji, wygrałem kilka ważnych zawodów, no i Pekin, którego nigdy nie zapomnę. A "Złote kolce"? Gdzie mi tam do Moniki Pyrek, która już piąty raz wygrała ranking "Sportu". Ja dopiero pierwszy raz wywalczyłem tę statuetkę, ale obiecuję, że nie ostatni. (śmiech)

Spotykamy się na kolejnej gali. Pan znowu w eleganckim garniturze, a kiedy założy pan dres i zacznie przygotowania, do nowego sezonu?

- Już zacząłem. Miesiąc temu wznowiłem treningi i wtedy skończyłem świętowanie. Teraz staram się tak wszystko poukładać, by obowiązki medialne pogodzić z pracą na treningach. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem.

Jeszcze trochę i zacznie się sezon halowy. Jak pan go potraktuje?

- Na pewno nie będę się napinał. Mam zaplanowanych kilka startów, ale na pewno nie wystartuję w mistrzostw Europy w hali. Dla mnie najważniejsze będzie to co stanie się latem. Najlepszą formę chciałbym pokazać na mistrzostwach świata w Berlinie. Inaczej po prostu nie wypada.

Miał pan propozycje startu w Stanach Zjednoczonych. Taki swoisty halowy rewanż za Pekin. Są już konkrety?

- Tak, dostałem zaproszenie i w styczniu prawdopodobnie wystartuję na zawodach Millrose Games w Nowym Jorku. Z jednej strony się cieszę, bo to bardzo prestiżowe zawody z doskonałą obsadą, a z drugiej wiem, że na pewno nie będę w optymalnej formie. Jeśli zajmę tam czwarte czy piąte miejsce, to uznam start za udany.

Od niedawna jest pan twarzą Orlenu. Jak pan się czuje w tym reklamowym świecie?

- Bardzo dobrze. Przede wszystkim jestem zadowolony, że udało mi się w tych trudnych czasach znaleźć sponsora. To pozwala przygotowywać się spokojnie do kolejnych startów i nie przejmować się specjalnie sprawami finansowymi. Jeszcze raz powtórzę. Jestem bardzo zadowolony i wdzięczny Orlenowi.

Skoro tak, to pewnie już pan myśli o świątecznych prezentach.

- Myślę, myślę.(śmiech) Ale jeszcze nic nie kupiłem i pewnie w najbliższym czasie nie kupię, bo będę trenował na zgrupowaniu, a tam na takie rzeczy czasu nie będzie.

Ale święta spędzi pan chyba z rodziną? Co taki wielki chłop jak pan lubi najbardziej ze świątecznego stołu?

- Tak zawsze spędzam je z rodziną i bardzo sobie to cenię. Nie mam też żadnych szczególnie ulubionych dań. Jem wszystko i wszystko mi smakuje. (śmiech) Dla mnie ważniejszy od zastawionego stołu jest świąteczny nastrój.

Komentarze (0)