W niedzielny wieczór Paweł Fajdek postanowił wybrać się w miasto, by świętować swój wielki sukces. Podobno polski specjalista w rzucie młotem dosyć mocno "zabalował" i postanowił wrócić do hotelu taksówką. Problem jednak w tym, że podobno chciał zapłacić za kurs... złotym medalem.
[ad=rectangle]
Kiedy Fajdek obudził się rano, zauważył, że "zaginęła" jego cenna nagroda. Postanowił zatem natychmiast zgłosić ten fakt na policję. Ta, po nitce do kłębka, doszła do tego, gdzie znajduje się medal, który wywalczył Polak. Krążek był w posiadaniu taksówkarza, który twierdził, że dostał go w ramach zapłaty za kurs. Innego zdania był Fajdek, który tłumaczył, że po prostu... zapomniał go zabrać.
Na szczęście cała historia zakończyła się pomyślnie, a zguba wróciła do polskiego lekkoatlety. Nie da się jednak ukryć, że najadł on się sporo strachu. Cóż, mistrzowi świata wiele można chyba wybaczyć.
Przypomnijmy, w finale konkursu rzutu młotem w Pekinie medal zdobył również drugi z naszych reprezentantów, Wojciech Nowicki, który stanął na najniższym stopniu podium.
Man wins gold medal, gets drunk, uses it to pay taxi fare http://t.co/73XAvP8VPm pic.twitter.com/1akrVkaEkk
— The Independent (@Independent) sierpień 25, 2015