Na mistrzostwach świata juniorów w Bydgoszczy Filippo Tortu zdobył srebrny medal w biegu na 200 metrów. Drugie miejsce to dla 18-latka nagroda za ciężką pracę i wielką determinację, jaką wykazał w powrocie do sportu. Dwa lata temu jego kariera stanęła pod znakiem zapytania.
W 2014 roku, na Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich w Nanjing nastolatek doznał dość niezwykłej kontuzji. W biegu eliminacyjnym Tortu spisał się znakomicie, bijąc rekord życiowy (21,38 s). Zajął w nim drugie miejsce, uzyskując awans do wielkiego finału. Tam się jednak nie pojawił.
Otóż na mecie biegu eliminacyjnego Włoch potknął się i wywrócił tak nieszczęśliwie, że złamał obie ręce! Był to dla niego koniec marzeń o dobrym wyniku na pierwszej tak wielkiej imprezie w życiu.
- To był nieszczęśliwy wypadek. Mógł się przydarzyć każdemu - mówił później Tortu, którego czekała długa przerwa w treningu. Pojawiły się wątpliwości, czy będzie w stanie wrócić do sprintu na najwyższym poziomie. Wątpliwości nie miał jednak sam zawodnik i rozpoczął rehabilitację.
ZOBACZ WIDEO Sebastian Parfjanowicz: Wielkie nadzieje związane z kolarzami i siatkarzami (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Musiało mu się udać. Tortu ma sport w genach - zarówno jego dziadek, jak i ojciec byli sprinterami. Także jego brat trenował lekkoatletykę. - Tylko moja mama nie biegała na 100 metrów - śmieje się nastolatek.
O wszystkim zadecydował przypadek. Gdy miał cztery lata, razem rodzicami wybrał na zawody, w którym miał startować jego brat. Oczekiwanie na bieg przedłużało się, a widząca nudzącego się Filippo mama błyskawicznie zapisała go do biegu dzieci. Nasz bohater oczywiście wygrał. Tak zaczęła się jego miłość do lekkoatletyki.
W 2016 roku Tortu zbiera owoce swojej ciężkiej pracy. Przestawił się na krótszy dystans i była to świetna decyzja. Dwukrotnie pobił już rekord Włoch na 100 metrów, dobrze zaprezentował się na mistrzostwach Europy w Amsterdamie. Impreza miała jednak dla niego słodko-gorzki smak. Wynik 10,19 zrobił wrażenie, jednak nie dał olimpijskiej kwalifikacji. Zabrakło mu jedynie 0,003 sekundy.
- Byłem tym bardzo rozczarowany. Naprawdę chciałem tam pojechać - mówił podłamany Tortu. Już zapowiedział, że nie zamierza w takim razie w ogóle oglądać igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. - Może jedynie biegi na 100 i 200 metrów - dodał.
Zamierza spędzić ten czas w domu, w miejscowości Costalambro, niedaleko Monzy. I trenować. Ale nie tylko sprinty. Jest wielkim fanem muzyki rockowej i gra na perkusji - ćwiczy nawet sześć razy w tygodniu. Inną jego wielką pasją jest piłka nożna. - Tylko Juventus - zdradził, pytany o swój ulubiony klub.
Tortu obraził się na lekkoatletyką, ale tylko na chwilę. Jego celem są igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku. W ciągu ostatnich dwóch lat poprawił swój rekord na 100 metrów o pół sekundy. Jeśli utrzyma swój progres, to za cztery lata może być już gwiazdą na miarę swojego słynnego rodaka Pietro Mennei.