20 lat sukcesów polskiej sztafety. Jest moc przed Rio 2016

Newspix / Radosław Jóźwiak / Polska sztafeta 4x400 m
Newspix / Radosław Jóźwiak / Polska sztafeta 4x400 m

Polska sztafeta mężczyzn 4x400 metrów jest w dobrej formie przed igrzyskami w Rio de Janeiro. Czy popularni "Lisowczycy" odniosą sukces w Brazylii? W ciągu ostatnich 20 lat zawodnicy Józefa Lisowskiego nie zawodzili swoich kibiców.

Igrzyska olimpijskie w Atlancie, 1996 rok. Polska sztafeta 4x400 metrów trenera Józefa Lisowskiego odnosi pierwszy sukces - awansuje do finału, który kończy na wysokim, 6. miejscu. To początek wielkiego pasma sukcesów drużyny, którą ze względu na nazwisko szkoleniowca media nazwały "Lisowczykami".

Od tego momentu mija właśnie 20 lat. W tym czasie nasi 400-metrowcy zdobywali medale wszystkich największych imprez, z wyłączeniem jedynie igrzysk olimpijskich. Cztery krążki, w tym jeden złoty mistrzostw świata, pięć z mistrzostw Europy, aktualny do niedawna halowy rekord Starego Kontynentu czy osiągnięcie piątego najlepszego czasu (2,58:00) w historii tej dyscypliny.

Kilka lat temu przyszedł jednak kryzys. Po nieudanych igrzyskach w Londynie, gdzie Polacy nie zdołali awansować do finału, Józef Lisowski postanowił odmłodzić grupę. Postawił na zdolnych i ambitnych, m.in. Łukasza Krawczuka, Jakuba Krzewinę i Rafała Omelkę. Po raz kolejny miał nosa. W każdym z trzech ostatnich sezonów prowadzili oni zespół do medalu wielkiej imprezy.

Czy w Rio de Janeiro Polacy mają szansę na odniesienie sukcesu? Nikt nie myśli o medalu - sam finał byłby bardzo dobrym wynikiem Biało-Czerwonych.

ZOBACZ WIDEO Wszystkie siły na igrzyska, czyli bezpieczeństwo w Rio (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Jest na to szansa - do Brazylii "Lisowczycy" jadą jako świeżo upieczeni srebrni medaliści mistrzostw Europy, gdzie przegrali jedynie z Belgami, złożonymi z rewelacyjnych braci Borlee. Ponadto w Holandii Polacy osiągnęli dobry czas - 3:01,18 to w tej chwili ósmy rezultat na listach światowych. A ME miały być dla nich jednym z etapów przygotowań do igrzysk.

Od wielu lat nasza sztafeta nie biegała tak szybko w przededniu największej sportowej imprezy. Przed IO w Londynie, Pekinie i Atenach mogli się pochwalić czasem co najmniej o sekundę gorszym niż obecnie. To bardzo dobry prognostyk przed Rio.

To właśnie tam ma przyjść najwyższa forma. Już teraz jest z nią nie najgorzej - w Amsterdamie Rafał Omelko pobił rekord życiowy, osiągając czwarty najlepszy wynik w historii polskiej lekkoatletyki (45,14). Do najwyższej dyspozycji dochodzi też Jakub Krzewina, poniżej 46 sekund zszedł już w tym roku Łukasz Krawczuk.

Czarnym koniem w składzie naszej sztafety może być Karol Zalewski. Sprinter, specjalizujący się w rywalizacji na 200 metrów, kilka dni temu pobił własny rekord na dystansie jednego okrążenia (45,84) i w Rio de Janeiro wystartuje też w biegu rozstawnym 4x400 metrów. 22-latek jest w życiowej formie - w tym roku pobiegł przecież 200 metrów w znakomitym czasie 20,26.

- Przez dwa tygodnie, pozostające do startu, powinienem formę poprawić. Stać mnie na jeszcze lepszy wynik niż 20,26. Wynik z Jeleniej Góry dał mi dodatkowego kopniaka energii przed igrzyskami - zapowiada olsztynianin na łamach "Przeglądu Sportowego".

Rafał Omelko, Jakub Krzewina, Łukasz Krawczuk, Kacper Kozłowski, Michał Pietrzak i Karol Zalewski. Obecna drużyna Lisowczyków posiada ogromny potencjał, a najstarszy z nich ma zaledwie 29 lat. Najlepsze jeszcze przed nimi.

Komentarze (0)