Sportowe deja vu. Po tym oszustwie Chińczycy śmiali się całemu światu prosto w twarz

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Trzy tygodnie po MŚ w lekkiej atletyce w Stuttgarcie zostały rozegrane mistrzostwa Chin. 12 i 13 września aż pięć chińskich biegaczek (Wang Junxia, Qu Yunxia, Zhang Linli, Ma Liyan oraz Zhang Lirong) osiągnęło lepsze rezultaty od ówczesnych rekordów świata. - Nasza praca przyniosła oczekiwany rezultat - chwalił się w reżimowej telewizji Junren. - Jesteśmy światową potęgą.

Międzynarodowi obserwatorzy łapali się za głowy.

Oto pięć najlepszych wyników na dystansie 3000 m kobiet.

imię i nazwisko czas data miejsce biegu
1. Wang Junxia 8:06.11 13.09.1993 Pekin
2. Qu Yunxia 8:12.18 13.09.1993 Pekin
3. Zhang Linii 8:16.50 13.09.1993 Pekin
4. Ma Liyan 8:19.78 13.09.1993 Pekin
5. Hellen Obiri 8:20.68 9.05.2014 Doha

Badania dopingowe? Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) jeszcze nie istniała (założono ją w 1999 roku), a IAAF nie wysłał do Pekinu swoich kontrolerów. Byli niezależni obserwatorzy mający za zadanie wykryć przypadki ewentualnych oszustw, ale nie mieli narzędzi, aby sprawdzać "czystość" sportowców.

***

- Mówisz, że uznają te rekordy, bez jaj? - mocno podchmielony minister sportu podtrzymywał się krzesła. Przed nim siedział Ma Junren, człowiek, który dał Chinom rekordy świata.

- Dlaczego mają nie uznać? - trzeźwy jak pies, choć równo z rozmówcą opróżniał kolejne kieliszki, szkoleniowiec z pełnym spokojem odpowiadał pytaniem na pytanie.

Minister bezwładnie opadł na fotel. Było mu niedobrze.

- No bo przecież to było oszustwo, oni o tym nie wiedzą? - polityk coraz bardziej bełkotał.

Junren nagle wstał. Wyciągnął z kieszeni marynarki dyktafon. Na oczach ministra wyłączył czerwony przycisk. Z kamienną twarzą i bez podnoszenia głosu, jakby kupował pieczywo w sklepie obok domu, powiedział: - Ta kaseta zostaje zdeponowana u mnie, jakbyś chciał kiedykolwiek mnie zwolnić, robić mi pod górkę, kopać pode mną dołki, przekażę ją Partii. A wtedy...

- Wiem, wiem, przepraszam - minister rozpłakał się jak małe dziecko.

***

Doping to tylko jedna strona medalu. Zresztą, wyjaśniona. Jak już pisaliśmy wcześniej, w 2016 roku, biegaczka opublikowała list otwarty, w którym napisała między innymi: "Przez długie lata przyjmowałam narkotyki i środki dopingujące. Były mi podawane przez trenera Ma Junrena oraz sztab medyczny. W różnej postaci. Mówię zarówno o tabletkach, jak i zastrzykach. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam zgodzić się na takie warunki. Każdy, kto żył w totalitarnym państwie, doskonale mnie zrozumie".

A Junren do dzisiaj opowiada dziennikarzom, że tajemnica sukcesu jego zawodników była oparta na ogromnych dawkach treningowych (sportowcy codziennie biegali ponad 40 kilometrów) oraz... diecie, w której skład wchodziły: krew węży i tajemnicze grzyby rosnące w chińskich lasach.

Wpływ na takie wyniki zapewne - choć tutaj poruszamy się już w sferze domysłów - miały również inne czynniki. Dziennikarze zwracają uwagę, że z tych mistrzostw Chin nie ma ani jednego materiału zdjęciowego, ani filmowego. Po prostu nic. Być może właśnie o to chodziło, aby świat nie dowiedział się na przykład o tym, że tor na stadionie w Pekinie był za krótki, nie spełniał wymogów IAAF. - Wystarczyło domalować tor "0" i wtedy miałby on długość 392 metrów, zamiast 400. Na dystansie 3000 m można byłoby "zaoszczędzić" aż 60 metrów, czyli kilkanaście sekund - twierdzi Alex Suchman.

Wszelkie badania i analizy są już niemożliwe, bowiem obiekt, na którym 24 lata temu rozegrane mistrzostwa Chin - nie istnieje. Został zburzony przy okazji budowy obiektów na igrzyska olimpijskie w 2008 roku.

Dziwne zachowanie IAAF

Być może tajemnica sukcesu Chinek tkwi też w specjalnie przestawionym zegarze. Co prawda obsługę zapewniała firma Omega, ale nie do końca wiemy, czy tylko przekazała swój sprzęt, czy do Pekinu polecieli odpowiednio przeszkoleni pracownicy tej firmy. Nie ma dokumentów, które mogłyby wyjaśnić tę kwestię. Nie ma, albo są głęboko zaszyte w chińskich archiwach.

Suchman - który poświęcił sporo czasu, aby poznać sprawę jak najdokładniej się da - oskarża nie tylko Chińczyków, ale i działaczy IAAF. Chińczycy rzeczywiście "śmiali się całemu światu w twarz", ale gdyby nie ciche przyzwolenie ze strony lekkoatletycznej centrali, wyniki nie zostałyby zaakceptowane. Na dodatek Wang Junxia w 2012 roku została zaproszona do Lekkoatletycznej Galerii Sław. Tajemnicą Poliszynela było, że rekordzistka świata grała nie fair, mimo to IAAF podjęła taką decyzję.

- Nie wiemy, kto stał za tym oszustwem, pewnie wiele osób - pisze Suchman. - Przykre, że nie ponieśli oni żadnych konsekwencji. Za to, że skompromitowali nie tylko Chiny, nie tylko lekkoatletykę, ale przede wszystkim sport i ideę rywalizacji.

Teraz IAAF próbuje się wybielić. Wymazać wszystkie podejrzane rekordy i tym samym uratować twarz. Po pekińskich mistrzostwach z 1993 roku nie ma pewności, czy to się jeszcze da zrobić.




Chcesz przeczytać wcześniejsze odcinki Poniedziałkowego deja vu - kliknij TUTAJ >>

Czy wyniki mistrzostw Chin, we wrześniu 1993 roku, zostały sfałszowane?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×