Korespondecja z Londynu: Same plusy na dzień dobry

Getty Images / Steve Haag/Gallo Images
Getty Images / Steve Haag/Gallo Images

Londyńskie mistrzostwa świata będą znakomitą imprezą. Oby przede wszystkim dla polskich sportowców, bo nie mam wątpliwości, że z pewnością dla przedstawicieli mediów.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Londynu Tomasz Skrzypczyński

Chociaż Londyn przywitał mnie deszczem, każda kolejna godzina nabierała już tylko jaśniejszych barw.

Pierwsze słowo przychodzące na myśl? Życzliwość. Służby, kontrolerzy, pracownicy kolei czy metra. No problem, Sir. You are welcome, Sir. Have a great time, Sir. Choć w londyńskiej, rozbudowanej do granic możliwości komunikacji nie trudno się pogubić, łatwo dzięki pomocy innych odnaleźć właściwą drogę.

Przy Stadionie Olimpijskim wszystko gotowe do rozpoczęcia imprezy. Olympic Park imienia Królowej Elżbiety robi ogromne wrażenie - jak dotąd tylko pozytywne. Zieleń i woda to doskonałe otoczenie dla stojącego zaledwie kilka kroków dalej obiektu, na którym od jutra codziennie będzie pojawiać się 70 tysięcy ludzi.

Pomny doświadczeń organizatorskich z tegorocznego Tour de France, gdy wraz z innymi polskimi dziennikarzami czekaliśmy na swoje akredytacje pół dnia, miałem obawy o ponowną utratę kilku godzin. Wszystko działa tu jednak niezwykle sprawnie.

ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek o rekordzie świata: Zaatakuję, ale to będzie bardzo trudne (WIDEO)

Na odebranie wejściówki czekałem kilka minut, a i tak usłyszałem przeprosiny za "opóźnienie" oraz za twardy, szkocki akcent wolontariusza. Taki tutaj klimat. Życzliwość wolontariuszy wręcz szokuje.

I choć mistrzostwa świata jeszcze się nie rozpoczęły, nie wierzę by pojawiły się jakiekolwiek kłopoty organizacyjne. Na razie jedynym problemem jest wiatr, który momentami urywa głowę.

Oby nie przeszkodził Piotrowi Małachowskiemu, Robertowi Urbankowi czy Marcinowi Krukowskiemu, naszym nadziejom na medale. Na stadionie ma być jednak cicho i spokojnie, co na pewno jest dla nich dobrą wiadomością.

Dla dziennikarzy świetną wiadomością jest możliwość obcowania z największymi lekkoatletycznymi legendami. W centrum akredytacyjnym, na dzień dobry, mogliśmy spotkać Collina Jacksona. Brytyjczyk nie stroi fochów, chętnie wita się ze wszystkimi i nie odmawia zdjęć.

Legenda sprintu i były rekordzista świata na 110 metrów przez płotki pierwszego dnia. Jutro będzie tylko lepiej.

Źródło artykułu: