Justin Gatlin został nieoczekiwanie mistrzem świata w sprincie na 100 m, ale wygrana Amerykanina w finale MŚ w Londynie budzi wiele kontrowersji. Zwycięstwo dopingowicza (w przeszłości Gatlin zaliczył dwukrotnie wpadkę dopingową) zepsuło bowiem wielkie pożegnanie z bieżnią "króla sprintu" Usaina Bolta.
Na mecie Gatlin zachował się pięknie, kiedy kleknął przed Jamajczykiem, oddając mu hołd. Postawa amerykańskiego sprintera nie przekonuje jednak jego przeciwników, którzy uważają, że 35-letni lekkoatleta z Nowego Jorku nie ma prawa startować w zawodach.
- To nie był idealny scenariusz na ten finał. Justin Gatlin powinien zostać dożywotnio zdyskwalifikowany, kiedy drugi raz został przyłapany na stosowaniu dopingu (w 2006 r. - przyp. red.) - powiedział mediom Sebastian Coe, przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF).
Justin Gatlin should have been banned for life after he was convicted of being a drugs cheat - Lord Coe https://t.co/oi3IuS9qL6
— Collected News (@CollectedN) 6 sierpnia 2017
Były brytyjski biegacz średniodystansowy podkreślił, że Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) popełniła błąd, zmieniając karę zawieszenia dla recydywisty z ośmiu na cztery lata.
ZOBACZ WIDEO Michał Haratyk: Jeśli to szczyt formy, przyszedł w dobrym momencie (WIDEO)
- Drugi raz Gatlin miał zostać zawieszony na osiem lat, co w rzeczywistości byłoby dożywotnią dyskwalifikacją - ocenił Coe.
Gatlin pierwszą swoją wpadkę dopingową zanotował w 2001 r. Pięć lat później w jego organizmie ponownie wykryto zabronioną substancję (wysoki poziom testosteronu). Groziła mu kara dożywotniej dyskwalifikacji, ale z powodu podjęcia współpracy z agencją usłyszał mniejszy wyrok. Sprawa zakończyła się 4-letnim zawieszeniem.