We wtorek policja federalna wkroczyła do domu Nuzmana. Prowadziła operację poszukiwawczo-rozpoznawczą w ramach śledztwa rozpoczętego 9 miesięcy temu we współpracy z władzami francuskimi.
Francuska gazeta "Le Monde" napisała w marcu, że firma związana z brazylijskim biznesmenem Arthurem Cesarem de Menezesem Soares Filho wypłaciła 1,5 miliona dolarów na konto Papa Massata Diacka, syna Lamine Diacka, który był prezesem Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletów na trzy dni (w 2009 r.) przed głosowaniem na wybór gospodarza igrzysk olimpijskich w 2016 roku.
To właśnie w Madrycie zapadła decyzja, że Rio zorganizuje igrzyska.
Po publikacji gazety, IOC (Międzynarodowy Komitet Olimpijski) rozpoczął własne śledztwo, ale jej wynik niczego nie wniósł do sprawy.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie możemy pozwolić sobie na kolejną wpadkę
- Nie zgadzamy się z informacjami podawanymi przez media. Rio otrzymało 66 głosów za i tylko 32 przeciw. Wszystko odbył się zgodnie z prawem - zapewniał wówczas Mario Andrada, rzecznik zawodów w Brazylii.
Na razie nie wiadomo, co dokładnie zeznał we wtorek Nuzman oraz co ustaliła policja. Pewne jest, że faktycznie przelew o wartości 1,5 mln dolarów miał miejsce.
- Nie mam zamiaru kłamać, że nie otrzymałem pieniędzy. Przeznaczyłem je oczywiście na rozwój lekkoatletyki w Afryce. Gotówkę wręczono mi za umową podpisaną w 2007 roku. Nie mam nic więcej do dodania - zapewniał parę miesięcy temu Fredericks, legendarny spiker, ale obecnie nie wiadomo, gdzie się znajduje.
We wtorek rzecznik igrzysk olimpijskich w Rio odmówił komentarza w sprawie policyjnego nalotu na dom Nuzmana.