Piotr Lisek: Chciałbym być czarnym koniem. Nie ma nic gorszego niż presja

Getty Images / Na zdjęciu: Piotr Lisek
Getty Images / Na zdjęciu: Piotr Lisek

- Do najbliższego sezonu podchodzę na luzie. Nie mamy takiej napinki, jak rok temu - mówi nam wicemistrz świata w skoku o tyczce Piotr Lisek. Polak sezon zaczyna 13 stycznia startem w niemieckim Merzig.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla większości lekkoatletów będzie to rok naznaczony dwiema wielkimi imprezami: halowymi mistrzostwami świata w Birmingham (01-04.03) oraz mistrzostwami Europy w Berlinie (7-12.08). Liska czeka nie tylko rywalizacja o medale, ale także o rekord kraju, który zimą ubiegłego roku wyniósł na wysokość 6 metrów.

On sam o planach i celach mówić jednak nie chce. - Nie będę nic obiecywał, bo potem mi to wyciągniecie. A ja zawsze staram się dotrzymywać słowa - odpowiada ze śmiechem. - Nie zapowiem: "pobiję rekord Polski". Przygotowuję się po prostu tak, aby dobrze startować. Nie mam w tym sezonie takiej napinki, jak rok temu. Trenuję na 110 procent, ale z czystą głową. Jest więcej luzu i z tego też mogą być fajne wyniki.

Szlachectwo jednak zobowiązuje i Lisek podczas najważniejszych startów będzie musiał się liczyć z oczekiwaniami kibiców. - Chciałbym być znowu tym czarnym koniem, ale zdaję sobie sprawę z tego, że będzie o to trudno. A presja to najgorsze, co może się zdarzyć w sporcie - przyznaje nasz rozmówca.

Jego szczęście, że na rozbiegu nie będzie sam. Piąty na MŚ w Londynie był przecież Paweł Wojciechowski, a do zdrowia i formy wraca halowy mistrz Europy sprzed dwóch lat Robert Sobera. - Widziałem go na zgrupowaniu w grudniu i wyglądał naprawdę dobrze - nie kryje Lisek.
 
Nasz zawodnik od początku roku trenuje w Spale. - Tym razem kadrowiczów na zgrupowaniu jest bardzo dużo, ale nie narzekam. Będę miał po treningach z kim się spotkać, poplotkować - przyznaje. - Nie jestem typem, który ciągle patrzy w telefon; media społecznościowe przychodzą mi z trudem. Wolę dobrą książeczkę, karty, planszówki. Ostatnio dużo gramy w "Ego".

Sezon Lisek otworzy za tydzień w Merzig. Wielkich wyników jeszcze nie będzie, bo to zawody pokazowe: pod namiotem cyrkowym, z połowy rozbiegu. Później czekają go wizyty w Poczdamie oraz prestiżowe zawody w Berlinie. A w lutym cykl mityngów IAAF World Indoor Tour.

Wcześniej tyczkarz zawita jeszcze na Galę Mistrzów Sportu, ale tam szampańskiej zabawy nie planuje. - Gala i do domu spać. Niedługo mam pierwszy start, Balu nie będzie - wyjaśnia Lisek. I zapewnia: - Spokojnie. Wyszaleję się po karierze.

Autor na Twitterze:

ZOBACZ WIDEO: Piotr Lisek największym wygranym sezonu? "Jego wynik działa na wyobraźnię"

Komentarze (0)