Konrad Bukowiecki: Nie zrobiłem nic złego

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Najbardziej ciągnęło mnie do pływania. Miałem świetną formę i robiłem życiówki na treningach, a na tydzień przed mistrzostwami Polski 12-latków złapałem anginę i nie wystartowałem. Wkurzyłem się. Zacząłem chodzić na treningi do ojca, nieregularnie. Wreszcie pojechałem na pierwsze zawody w pchnięciu kulą i wygrałem. Wow!

Później okazało się, że jestem najlepszy w województwie, wreszcie najlepszy w Polsce. A w pływaniu byłem dwudziesty w kraju. Nieźle, bo ten sport trenuje mnóstwo dzieciaków. Ale w pchnięciu kulą byłem najlepszy! To mnie nakręciło. Wielu ludzi mówi, że motywuje ich porażka. "Nic się nie stało, wrócę silniejszy". Mnie motywują zwycięstwa. Chęć ciągłego bycia najlepszym.

Nie tylko pcha pan kulą, także rzuca dyskiem.

Nawet byłem brązowym medalistą mistrzostw Polski U-23. Kiedyś miałem rekord kraju młodzików, rekord juniorów młodszych do tej pory jest mój. Zdobyłem srebro na Europejskich Igrzyskach Młodzieży. Teraz rzucam może dziesięć razy w roku, bo to jednak inne dyscypliny. Może obrót jest trochę podobny, ale już napięcia, koło, ułożenie dłoni... Kompletnie inna bajka.

Zawsze był pan postawny?

Kiedy pływałem, byłem najgrubszy ze wszystkich. Moja sylwetka nie do końca pasowała do tego sportu, ale jakoś dawałem radę.

Gruby na bramkę?

W żadnym wypadku. Zwykle byłem tym, który rządzi na podwórku. W podstawówce zostałem nawet przewodniczącym samorządu szkolnego. Spory wpływ miał na to brat, który jest pięć lat starszy. Byłem w niego wpatrzony. A poza tym często jest tak, że jeśli masz starszego brata, to nikt ci nie podskakuje.

Chuliganił pan?

Nie powiem, że byłem grzeczny. Zdarzało się w czasach podstawówki wylądować na dywaniku u pani pedagog czy dyrektor, ale nigdy większej akcji nie zrobiłem. Byłem rozsądny. Kiedy wiedziałem, że coś przekracza granice, to nie brałem w tym udziału.

Jak teraz układa się w szkole?

Jestem na drugim roku studiów bezpieczeństwa wewnętrznego w Wyższej Szkole Policyjnej w Szczytnie. To dobry kierunek, jeśli myśli się o służbach mundurowych. Zobaczymy, jak się wszystko ułoży. Moje studia mogą potrwać dłużej niż trzy czy pięć lat, mam tego świadomość. Nie pali się, mam czas.

Łączy pan z tym przyszłość?

Zawsze trzeba mieć plan B, żeby w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń nie obudzić się z ręką w nocniku.

To studia cywilne?

Tak, ale do wojska też idę. Do zespołu sportowego.

Szykuje się unitarka?

Przeszkolenie będzie, ale po sezonie, więc nie sprawi mi problemu. Nie znam jeszcze szczegółów. Na pewno będzie krótsze od standardowego.

Sierpień to dla was dobry czas. Jest okazja pocieszyć kibica po niepowodzeniu piłkarzy.

Mamy mocną kadrę i wielu ludzi, których stać na sukcesy. Na pewno w Berlinie damy kibicom dużo emocji. Wiadomo jednak, że nie odbije się to takim echem, jak chociażby mecz towarzyski piłkarzy. Nie mam z tym problemu.

Kiedyś się pan żalił, że "taki piłkarzyk pobiega chwilę za skórą i zarabia niewyobrażalne pieniądze".

Nie jestem pewien, czy dokładnie tak powiedziałem. Mogło to być trochę podkoloryzowane.

Nie zaprzeczam: w młodości żywiłem urazę, że piłkarze poziomem sportowym w Polsce do lekkoatletów równać się nie mogą, a zarabiają wielką kasę. Ktoś mi to jednak wytłumaczył na przykładzie muzyki. Nie można mieć pretensji, że Madonna czy Rihanna zarabiają więcej niż największy skrzypek czy baryton na świecie. Większość słucha Madonny, nie każdy lubi operę. Tak samo jest ze sportem. Piłka jest bardziej popularna i widowiskowa niż lekka atletyka.

Zdrowie na Berlin jest?

Bywało w tym roku gorzej. Forma też jest niezła i jeśli wszystko dobrze pójdzie, to powinienem mieć tam najlepszy start w sezonie.

Palec już nie boli?

Nie zaleczyłem go jeszcze do końca, ale jest lepiej niż w hali. Przede wszystkim nie przeszkadza w treningach. Jesienią planuję powtórzyć zabieg, ale tym razem podejdę do niego książkowo. W tym sezonie zacząłem za wcześnie trenować, powinienem mieć 6 tygodni przerwy. Teraz zalecenia lekarza wezmę sobie do serca.

Najważniejsze jest to, że już teraz pcham normalnie.

I regularnie.

Miejmy nadzieję. Do Michała Haratyka jeszcze mi sporo brakuje. Nie mówię tu o regularności samych wyników, tylko o technice. U niego każde pchnięcie wygląda podobnie, mi jeszcze tego brakuje.

Dlaczego? To brak doświadczenia, jeszcze umiejętności, czy pokłosie problemów zdrowotnych?

Wszystko po trochu. Może też za bardzo chcę. Podświadomie próbuję coś zmieniać, bo nigdy nie jestem zadowolony. Fajnie, że mam regularność wyniku, cztery razy przepchnąłem w tym sezonie dwadzieścia jeden metrów. Brakuje tego jednego "strzału". Mam nadzieję, że przyjdzie w Berlinie. Taki jest plan.

Pan zawsze mówi: "Jadę wygrać".

Mówię: "Jadę wygrać", ale nie obiecuję: "Wrócę ze złotem". Każdy powinien mieć takie nastawienie. Sport bywa piękny, brutalny i nieprzewidywalny. Medal może zdobyć ktoś, na kogo nikt nie stawiał.

Autor na Twitterze:

Czy Konrad Bukowiecki zdobędzie w Berlinie medal mistrzostw Europy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×