Piotr Małachowski: Będę musiał nauczyć się życia

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Ma pan w planach otwarcie sportowego przedszkola.

Moja koleżanka Ania prowadzi kilka przedszkoli i wie, jak to wszystko działa. Na razie szukamy działki, funduszy. To spore koszta. Zwłaszcza, że chcemy, aby to było prawdziwe sportowe przedszkole, nie tylko z nazwy. Wyposażone w małą bieżnię, własną kuchnię. Zobaczymy, czy się uda. Może skończy się tylko na marzeniu. Problemem jest to, że często sportowcy za różne rzeczy muszą płacić więcej. Słyszę czasem: "Skądś pana znam!". A później okazuje się, że cena jest wyższa niż w ogłoszeniu, bo "tam to ktoś źle wpisał".

Może po karierze pójdzie pan w działaczy, jak Tomek Majewski?

Jestem cholerykiem, nie wytrzymałbym ciśnienia. Mam inne pomysły. Zaczynam na przykład współpracę z moim menadżerem przy organizacji imprez. Miałem też ofertę wyjazdu za granicę w roli trenera. Propozycje były jednak egzotyczne, a ja przecież całe życie spędzam na walizkach. Dobrze byłoby po zakończeniu kariery pomieszkać trochę w domu. Da się pogodzić rodzinę i sport?

Życia zmusza, ale tak naprawdę nie da się tego nauczyć. Każdy przecież ma czasem słabszy dzień: coś go boli, chce pobyć z bliskimi, odstresować się. A nie może, bo jest na obozie. Musi skupić się na pracy, zachować 100-procentową koncentrację.

Życie ucieka.

Nie jest łatwo. Wygląda to tak: mój syn Henio jeszcze nie umie chodzić. Wyjeżdżam, wracam, a on już sobie radzi. Później zaczyna coś mówić. A ja znowu na obóz, trzy tygodnie, pięć dni w kraju, kolejny wyjazd i po powrocie idzie się z nim dogadać. To są te fajna lata jego życia, których pewnie nie będzie pamiętał, a ja mógłbym. Dobrze chociaż, że nauczyłem go jeździć na rowerze. Zeszło nam ze dwie minuty.

Talent do sportu ma po ojcu?

Jeśli będzie tak uzdolniony ruchowo jak tata, to chyba skończy z hasłem: "Gruby na bramkę".

Dziś żyje pan z rodziną na odległość. Koniec kariery może być szokujący.

Widzę to nawet dziś. Kiedy przyjeżdżam do domu na tydzień, to jest luz: basen, restauracja, spacer. Podczas roztrenowania, które trwa dwa miesiące, początek jest w porządku, a później zaczynają się nerwy. Dobrze, że człowiek dorasta i nabiera do tego wszystkiego dystansu.

Przyjdzie uczyć się wszystkiego od nowa.

Sport upośledza. Podczas zgrupowań mamy wszystko zaplanowane i podstawione pod nos. Mieszkanie, sprzątanie, posiłki, odżywki, sprzęt... Nic, tylko "Idź, trenuj, dobrze się prowadź". A tu nagle trzeba iść do sklepu, bo syn chce na śniadanie płatki, a ja nie zrobiłem zakupów. Będzie trzeba do tego przywyknąć, nauczyć się normalnego życia.

Pan i tak ma łatwiej, bo dorastał kiedy w polskim sporcie bajki nie było.

Dziś młodzi, kiedy zrobią jakiś wynik, od razu domagają się fizjoterapeuty, własnego lekarza i zgrupowań klimatycznych. A w wolnym czasie zajmują ich internet, gry, jakieś "lajfy" i inne "streamy". To zupełnie inne pokolenie. Ja ich czasem w ogóle nie rozumiem.

Kiedyś wystarczyła talia kart i dało się żyć?

Albo odpalaliśmy z Majewskim "Heroes 3" i było dobrze.

To tu się pan może z młodszymi dogadać.

Próbowałem grać z CS-a, ale to nie na moje nerwy. Tylko wychyliłem się zza rogu, dostawałem w łeb i tyle. Nie mam tej koncentracji, refleksu. Myszką ruszam tak, jakbym zmywał stół.

Młodzi atakują też na rzutni. Kiedyś walczył pan z Hartingiem, Alekną, Riedlem. Dziś to wszystko smakuje inaczej?

Najpierw ci wielcy byli dla mnie wzorami do naśladowania, później zacząłem z nimi rywalizować i wygrywać. Dziś młodzi podchodzą tak do nas. Fajnie się z nimi walczy, mają zacięcie. Czasem na nich patrzę i widzę siebie z dawnych lat. Orzełek na piersi wciąż dodaje panu energii?

Oczywiście, to przecież spełnienie marzeń. Świadomość, że startuję dla Polski, dodaje sił. Rzut dyskiem na co dzień traktuję jednak przede wszystkim jako pracę. Muszę dawać z siebie wszystko, bo zależy od tego przyszłość moja i mojej rodziny. Uprawiam sport indywidualny. Nie mogę olać treningu, to się odbije na wyniku. Możliwe, że gdybym na igrzyskach w Londynie zdobył złoto, zakończyłbym wówczas karierę jako sportowiec spełniony. Skończyło się na piątym miejscu. Później w Rio byłem drugi, wyprzedził mnie Harting. Wiem, że jeśli zdrowie dopisze, to o złoto mogę powalczyć jeszcze w Tokio. Ciągle gonię króliczka. Zobaczymy, czy uda się go złapać.

Autor na Twitterze:

Czy Piotr Małachowski zdobędzie medal IO w Tokio?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×