Paweł Fajdek. Rówieśnik wolnej Polski

- Zawsze mnie jarało, że mogę startować i walczyć o medale dla Polski. Jestem patriotą i mówię o tym otwarcie. Warto być dumnym z naszej historii - mówi nam rówieśnik wolnej Polski, mistrz świata w rzucie młotem, Paweł Fajdek.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Paweł Fajdek Newspix / MAREK BICZYK / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
Kamil Kołsut, WP SportoweFakty: Urodził się pan 4 czerwca 1989 roku. Niejeden polityk za taką datę w dowodzie dałby się pokroić.

Paweł Fajdek (mistrz świata w rzucie młotem): Cieszę się, że moje urodziny przypadły akurat na ten dzień, choć nie powiem, żeby mi na tym specjalnie zależało. 5 lat temu w moim rodzinnym Żarowie odbyła się uroczystość z okazji 25-lecia pierwszych wolnych wyborów i zaproszono osoby, które akurat tego dnia przyszły na świat. Było nas dwanaścioro, dostaliśmy fajny tort. Miła sprawa, zwłaszcza że zbiegło się to z otwarciem nowej rzutni do młota i konkursem pokazowym.

4 czerwca pana ojciec pędził od urny do szpitala?

Nie, w tamtych czasach to wyglądało trochę inaczej. Nikt nie biegł do szpitala, ojcowie o narodzinach dziecka dowiadywali się przez okno. Nie było telefonów, po prostu ktoś podchodził pod szpital, krzyczał, a po chwili wychodziła kobieta z dzieckiem i mówiła: "To pana syn, to pana córka". A czy był przy urnie, to nie wiem. Nigdy go o to nie pytałem.

Monika Pyrek: Dopingowicze do więzienia -->

Po pierwszym złotym medalu mistrzostw świata, w 2013 roku, miał pan na temat urodzin rozmowę z prezydentem Bronisławem Komorowskim.

Byłem jeszcze w Moskwie, jechałem metrem i nagle dostałem telefon. Na początku myślałem, że to żarty. Mam 24 lata i dzwoni do mnie głowa państwa! Byłem pod ogromnym wrażeniem. Pan prezydent od razu zauważył, że urodziliśmy się tego samego dnia, tylko ja w dużo fajniejszym roku.

Czasem, kiedy ktoś pyta mnie o datę urodzin, odpowiadam: "Wtedy, kiedy urodziła się wolna Polska". To taki sprawdzian wiedzy. Większość go zdaje, ale trafiają się też jednostki, które nie załapią żartu.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Bieniek wychwala Wilfredo Leona. "Super chłopak"

Dorastał pan razem z wolną Polską. Dało się to w Żarowie zobaczyć?

Komunizmu nie znam, ale z opowieści rodziców wiem, że po jego upadku wszystko zaczęło się zmieniać. Przede wszystkim zniknęły kartki na żywność, w sklepie na półkach zaczęło pojawiać się coraz więcej produktów. Lepiej pamiętam 2004 rok, wtedy sporo się działo. Kiedy przystępowaliśmy do Unii Europejskiej, było duże zamieszanie: strach przed zmianą waluty, obawy, że wszystko zaraz padnie. Tak naprawdę byłem jednak wówczas skupiony na grze w piłkę. Spędzałem w domu niewiele czasu.

Jeździł pan z wujkiem TIR-em.

Głównie po Polsce. Miałem wtedy siedem albo osiem lat, dziś już niewiele pamiętam. To były takie podróże, w których największą frajdę sprawiało spanie na łóżku za siedzeniami. Trzy razy byłem na wakacjach za granicą: dwukrotnie w Niemczech, raz w Luksemburgu. Aż zaczął się sport. Na obozy jeżdżę od 14 lat, nie zdążyłem odczuć żadnych problemów.

Pokolenie Milenialsów zna tylko Europę bez granic.

Dorastaliśmy w czasach, kiedy tak naprawdę wszystko już było albo zaczynało być. Walkmany, discmany, telefony komórkowe, telewizja, komputery. Rozwijaliśmy się w niesamowitym tempie, ale było to tak naturalne, że nawet nie zwracaliśmy na pewne rzeczy uwagi.

Interesuje się pan polityką?

Każdy wie o polityce tyle, ile musi i chce. Staram się skupiać na sporcie.

Maria Andrejczyk: Mam twardy tyłek -->

Był pan na wyborach?

Startowałem w zawodach, reprezentowałem nasz kraj we Francji. Tym razem nie miałem możliwości głosować, ale jeśli tylko jestem w kraju, zawsze chodzę na wybory. Uważam siebie zarówno za Europejczyka, jak i za Polaka. Jestem dumny ze swojego pochodzenia, ale doceniam też bezpieczeństwo i wszystkie inne korzyści, jakie przynosi nam Unia.

"Strasznie mnie kręciło, że mogę nosić kadrowe ciuchy, że mam dres z orzełkiem na piersi, że jadę reprezentować kraj. Byłem megadumny" - napisał pan w swojej książce o pierwszym powołaniu do reprezentacji.

W tamtych czasach stroje z orzełkiem dostawało się dopiero wtedy, kiedy zdobywało się miejsce w kadrze na duże zawody. To był niesamowity prestiż. Zawsze mnie jarało, że mogę startować i walczyć o medale dla Polski. Jestem patriotą i mówię o tym otwarcie. Warto być dumnym z naszej historii, z tego jak dochodziliśmy do wolności, z tej polskiej zaciętości. Trzeba o tym otwarcie mówić, nie wolno się wstydzić.

Z drugiej strony w "Petardzie" czytamy, że "Dziś młodzi podchodzą do tego inaczej, liczy się tylko hajs".

Nie jestem pewien, czy młodzież wciąż rozumie, co to patriotyzm. Mieliśmy w Polsce dziwny czas, pojawiło się pokolenie ludzi młodszych ode mnie zaledwie kilka lat, którzy nie przywiązywali wagi do swojego pochodzenia, szkodzili wręcz wizerunkowi Polski. Mam wrażenie, że patriotyzm w pewnym momencie był dla wielu czymś dziwnym. Dziś znowu zmienia się to na lepsze. Nie trzeba być fanatykiem, ale warto znać historię i warto być z niej dumnym.

Autor na Twitterze:

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×