14 miesięcy i koniec. Aleksandra Gaworska wróciła

Aleksandra Gaworska znowu biega! Brązowa medalistka mistrzostw świata z Londynu w sztafecie 4x400 metrów pokonała problemy zdrowotne i wróciła na bieżnię. - Bałam się, że nie dam rady. Najważniejsze, że się przełamałam - mówi nasza zawodniczka.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Aleksandra Gaworska (z lewej) PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Aleksandra Gaworska (z lewej)
Przerwa trwała 14 miesięcy. Gaworska w zawodach ostatni raz pobiegła 16 czerwca ubiegłego roku, na 400 metrów przez płotki podczas mityngu w Castellon (57.44). Pracowała wówczas na miejsce w sztafecie oraz indywidualne minimum na mistrzostwa Europy w Berlinie, ale na treningu, podczas dobiegu do płotka, zerwała więzadła krzyżowe w lewym kolanie.

Rehabilitacja była żmudna, wydłużył ją uraz stopy. 23-latka do startów wróciła biegiem na 300 metrów podczas zawodów "Cud w Warszawie".

Marek Plawgo: Wunderteam naszych czasów

Przełamanie strachu

- Ten start był dla mnie bardzo ważny. Przeżywałam go od tygodnia, miałam momenty kryzysu. Bałam się, że nie dam rady. Musiałam się przełamać psychicznie, pokonać barierę stresu i strachu - mówi Gaworska. - Z utęsknieniem czekałam na moment powrotu do startów, a niewiele zabrakło, abym straciła kolejny sezon, bo dopadła mnie kontuzja stopy. Ogromnie się cieszę, że jednak się udało.

Do mety dobiegła trzecia (38.36), za Adrianną Janowicz (38.23) i Dianą Gajdą (38.29). - Wynik nie jest rewelacyjny, ale po takiej przerwie nie ma co narzekać. Najważniejsze, że się przełamałam i nie boję się już mocnego biegania. Teraz będzie z górki - przyznaje.

Sensacja sztafety

Gaworska w 2017 roku była sensacją sezonu. W ciągu kilku miesięcy poprawiła rekord życiowy na 400 metrów o 2,5 sekundy (52.45), pojechała na MŚ do Londynu jako "ta szósta" do sztafety, a niespodziewanie pobiegła w finale i zdobyła z koleżankami brąz. Nieźle jak na dziewczynę, która jeszcze niedawno studiowała i pracowała w piekarni, a bieganie było dla niej tylko rozrywką.

Mistrzowie Europy na Memoriale Szelesta -->

- Nie wierzyłam, że kiedyś stanę na podium mistrzostw Polski. Uważałam, że nie mam wystarczającego talentu, że za późno zaczęłam trenować i to nie dla mnie - mówiła. A kilka miesięcy po sukcesie w Londynie zdobyła ze sztafetą halowe wicemistrzostwo świata.

Cel na Tokio

Podopieczna Andrzeja Gizy na 400 metrów pobiegnie za tydzień podczas mistrzostw Polski w Radomiu. To jedyna szansa, aby pokazać się trenerowi sztafety Aleksandrowi Matusińskiemu, ale w tym roku o miejsce w składzie będzie Gaworskiej trudno. Na MŚ do Dauhy pojedzie najprawdopodobniej siedem zawodniczek, a dziś siódmy czas w kraju ma Gajda (52.78).

- Poziom w tym roku jest bardzo wysoki, ale ja nie składam broni - podkreśla biegaczka z Bełchatowa. - Emocje startowe zawsze mi pomagają, a adrenalina pcha do przodu. Potrafię wówczas wykrzesać z siebie dwa razy więcej. Były treningi, które pokazywały, że mogę być jeszcze szybsza i jeszcze lepsza, ale wiem też, jak dużo przez kontuzje mnie ominęło. Najważniejsze są igrzyska w Tokio, tam chcę być w szczycie formy.

Autor na Twitterze:

ZOBACZ WIDEO Joanna Jóźwik wreszcie biega. "Potrzebowałam mocnej głowy"


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×