Konrad Bukowiecki: Każdy w życiu by coś zmienił

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Zawsze był pan nadzieją na medal, w każdej kategorii wiekowej. Jak się cały czas żyje z taką presją?

Jestem przyzwyczajony. Nie rozpatruję więc oczekiwań w kategoriach presji, nie robię niczego dla kogoś, ale dla siebie. Sam sobie chcę udowodnić, że jestem dobry, a jak ktoś powie, że Bukowiecki znowu bez medalu, to mnie nie obchodzi. Od dziecka moje wyniki pozwalały mi zajmować czołowe lokaty - tak było w juniorach młodszych i juniorach, a okres przechodzenia w sportową dorosłość, tak często przecież trudny, u mnie przebiegł bezboleśnie. Nie miałem nawet osiemnastu lat, kiedy wystartowałem w halowych mistrzostwach Europy seniorów. Byłem szósty, sprawnie mi poszło. Nie czuję, żeby ktoś nakładał na mnie presję, bo jestem dobry. Wymagania mogę mieć ja, albo mój tata, czyli trener.

A pan od siebie dużo wymaga?

Wiadomo. Każdy trenuje po to, żeby być najlepszym. Każde miejsce inne niż pierwsze, może poza mistrzostwami świata i igrzyskami olimpijskimi, gdzie cieszy każdy medal, traktuję jako porażkę. Każdy ambitny sportowiec chce zwyciężać i każdego boli porażka. Na pewno także uczy, ale mam dopiero 22 lata i jeszcze bardzo dużo ważnych imprez przed sobą.

Zachłystuje się pan sukcesem? Załamuje, kiedy nie udaje się go osiągnąć?

Po zwycięstwach jestem po prostu szczęśliwy, a po porażkach to różnie bywa. Szóstego miejsca na ostatnich mistrzostwach świata w Dausze nie traktuję jako życiowej klęski. To nie jest tak, że pchałem kulą słabo, albo spaliłem trzy podejścia. Byłem najlepszy z Europejczyków, zdecydowanie najmłodszy w stawce. Zawsze staram się szukać plusów.

A gdyby spalił pan wszystkie podejścia, to co? Lepiej byłoby do pana nie podchodzić?

Już dawno nie miałem takiej sytuacji. Ostatnio chyba na igrzyskach w Rio de Janeiro… A nie, w tym roku w hali też mi się przytrafiło, ale byłem chory. Po takich porażkach jestem wściekły, ale nie do takiego stopnia, że nie można się do mnie odezwać. Najczęściej czuję się zwyczajnie smutny.

Żyjemy w świecie idealnych zdjęć na instagramie, dlatego jestem w stanie zrozumieć, że ktoś - bardziej dziewczyna niż facet - może popaść w depresję. Popatrzy na te idealne ujęcia idealnych kobiet w idealnych związkach i dochodzi do wniosku, że takiej to dobrze, a jej życie jest beznadziejne i szare (...) A przecież większość tych rzeczy się nie dzieje, nie ma tego w rzeczywistości.

W 2016 roku miał pan igrzyska olimpijskie, a wcześniej maturę. To się nazywa egzamin dojrzałości...

Ale ja bardzo dobrze wspominam moje liceum i matura nie była wielkim stresem. Nauczyciele dość przychylnie na mnie patrzyli, wiedzieli, że dużo podróżuję po świecie na zgrupowania i starty, miałem indywidualny tok nauczania, więc dawałem radę to wszystko pogodzić. Egzamin dojrzałości zdałem bez problemu i to wcale nie najsłabiej, nie że wszystko na 30 procent. Nie uważam, by nauka w liceum była przeszkodą w sporcie i nie sądzę, żeby matura była na tyle trudna, by ze sportu rezygnować, wmawiać sobie, że na igrzyska przyjdzie jeszcze czas. Każdy, kto raz na jakiś czas chodził do szkoły, umie czytać i pisać, poradzi sobie z maturą.

Teraz, po sezonie odpoczywa pan bardziej fizycznie czy przede wszystkim daje odpocząć głowie?

Nie mam czegoś takiego jak fizyczne zmęczenie. Mimo że sezon był długi, to cały czas były jakieś przerwy, znajdowałem chwile na odpoczynek. Teraz na Mauritiusie też nie tylko leżę, moja dziewczyna wciąż mnie gdzieś wyciąga - a to żeby pochodzić po górach, a to na tenisa czy do siłowni. Jakbym był tu sam, leżałabym do góry brzuchem, a tak przynajmniej zobaczę coś więcej niż hotel i plażę, poruszam się, pozwiedzam. Na pewno mi to nie zaszkodzi.

Szóste miejsce na mistrzostwach świata w Dausze i kosmiczne wyniki rywali, którzy pana wyprzedzili, sprowadziło pana trochę na ziemię?

Zdaję sobie sprawę z tego, co się stało. Od razu po zawodach powiedziałem, że nie miałem szansy walczyć o medal, trzeba było się do tego przyznać. Zawsze, jak mi nie wychodziło, to gdzieś tam z tyłu głowy miałem myśli, że mogłem mieć medal, że stać mnie było na lepszy wynik. W Dausze nie można się było oszukiwać. Nawet jakbym pobił rekord Polski to i tak byłbym na piątym miejscu, w tych mistrzostwach medal był poza moim zasięgiem i się z tym pogodziłem. Zaraz rusza następny sezon, zobaczymy co pokażę i na co będzie stać chłopaków.

To była lekcja pokory?

Za duże słowa, niepotrzebne. W światowych tabelach wyników mam siódmy rezultat, na mistrzostwach byłem szósty. Czyli wystartowałem dobrze. Ten sezon był moim najlepszym w karierze, nigdy lepiej nie wypadłem na mistrzostwach świata. Zamiast wbijać się w ziemię, wolę na wszystko patrzeć właśnie w ten sposób. Zamiast katować się wynikami z kosmosu, jakie wykręcili moi rywale, patrzę na siebie. I myślę, co zrobić, żeby w przyszłości było lepiej.

Jak to jest trenować z ojcem? Nie ma ryzyka, że nieporozumienia zawodowe odbiją się na życiu rodzinnym?

Teraz już bardzo rzadko się kłócimy. Minął czas młodzieńczego buntu, rozumiem dużo więcej. Wcześniej nieporozumienia, nawet ostre, zdarzały się dużo częściej, wynikało to z tego, że ciągle byliśmy razem. Mieszkaliśmy razem, trenowaliśmy razem, wyjeżdżaliśmy na obozy i zawody. Teraz mam już swoje mieszkanie, z rodzicami widuję się rzadziej. Poza tym zdałem sobie sprawę z tego, że tata chce dla mnie jak najlepiej i jeśli zwraca mi na coś uwagę, na jakiś aspekt techniczny podczas treningów, to nie dlatego, że ma ochotę się do mnie dla zasady przyczepić, ale zwyczajnie chce, żebym był lepszy, żebym ten błąd wyeliminował. Zajęło mi trochę czasu, by to zrozumieć i teraz już bardzo rzadko dochodzi do kłótni, a jeśli dochodzi, to trwają one bardzo krótko. Szkoda życia marnować na takie kłótnie. Zwłaszcza w rodzinie.

Iga Baumgart powiedziała mi, że z mamą może trenować, ale z tatą by nie potrafiła, bo on wszystko wie najlepiej i nie ma z nim dyskusji. To teraz odwrotnie - a pan wyobraża sobie treningi z mamą?

Trudne pytanie, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ufam jej i wierzę, bo wiem, że także mama chce dla mnie jak najlepiej. Ale powiem tak dyplomatycznie - dobrze jest, jak jest.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×