Tak trenuje w nowej rzeczywistości. Malwina Kopron ma stadion tylko dla siebie

- Gdy przechodziłam kwarantannę, dopadły mnie problemy zdrowotne. Konieczna była operacja, ale służba zdrowia była wtedy przeciążona. Dlatego przez dwa dni jeździłam od szpitala do szpitala - opowiada nam Malwina Kopron, czołowa polska lekkoatletka.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Malwina Kopron Newspix / Na zdjęciu: Malwina Kopron
Wykuwanie formy na zagranicznych zgrupowaniach, później kilka mityngów, latem impreza czterolecia - Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Na koniec sierpnia mistrzostwa Europy w Paryżu. Jeszcze na początku marca tak wyglądały plany naszych lekkoatletycznych gwiazd na 2020 rok.

Pandemia koronawirusa sprawiła, że wszystkie te plany wzięły w łeb. Mityngów nie ma, paryskie ME odwołano, igrzyska przełożono na 2021 rok. Do tego możliwości treningowe są ograniczone, choć od 4 maja można przynajmniej znowu trenować na stadionach. O powrocie mityngów dopiero zaczyna się mówić. Jeśli jakieś się odbędą, to pewnie dopiero w sierpniu.

WP SportoweFakty sprawdzają, jak w nowej rzeczywistości radzą sobie czołowe postaci polskiej lekkoatletyki. Pierwszą z nich jest Malwina Kopron, brązowa medalistka mistrzostw świata 2017 w rzucie młotem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Adrian Mierzejewski pokazał swój trening

Od szpitala do szpitala

W połowie marca Kopron z duszą na ramieniu pędziła z Chula Vista w Kalifornii do Polski, by zdążyć przed zamknięciem granic. Do rodzinnych Puław dotarła po podróży, która trwała dwie doby. W czasie obowiązkowej dwutygodniowej kwarantanny miała w ogóle nie wychodzić z domu. Ale wyjść musiała.

25-letnią lekkoatletkę właśnie w kwarantannie dopadły problemy zdrowotne niezwiązane ze sportem. Uraz, którego doznała, spowodował m.in. nudności i gorączkę. Konieczna była operacja. Akurat w czasie, gdy polscy lekarze i pielęgniarki rozpoczynali walkę z COVID-19 i nie byli w stanie zająć się wszystkimi pacjentami. Zanim w końcu Kopron została przyjęta, przez dwa dni odbijała się od drzwi kolejnych szpitali.
Malwina Kopron w czasie treningu na stadionie w Puławach (fot. archiwum prywatne) Malwina Kopron w czasie treningu na stadionie w Puławach (fot. archiwum prywatne)
- Na szczęście to już za mną. Nie chcę roztrząsać sprawy - mówi nam młociarka AZS-u UMCS Lublin. - Najważniejsze, że teraz jestem zdrowa i mogę trenować. Przed 4 maja ćwiczyłam na rzutni, którą mam w domu, pod lasem. A teraz korzystam ze Stadionu Miejskiego w Puławach. Prezydent miasta Paweł Maj stawał na głowie, żebym mogła trenować na nim już wcześniej, ale ja postanowiłam, że korona mi z głowy nie spadnie, jak poczekam do oficjalnego otwarcia obiektu. Było warto, bo w tym czasie na stadionie zrobili mi nowe koło i nową płytę - opowiada Kopron.

Zwiększenie dystansu do kończącej rzutnię skarpy młociarka z Puław "wymusiła" już wcześniej. - Kiedyś to było 70 metrów i dalszymi rzutami niszczyłam płot. Trzeba było rzutnię trochę powiększyć i od pewnego czasu jest już 85 metrów. A tak daleko nie rzucam. Jeszcze - uśmiecha się trzecia zawodniczka MŚ w Londynie.

Dziadek czeka za kwadrans 10

Jako największa gwiazda lokalnego sportu przez większość czasu mistrzyni Uniwersjady Tajpej 2017 ma stadion tylko dla siebie. Czasem towarzyszą jej piłkarze trenujący w małych grupach albo dzieci, które dopiero uczą się rzucać młotem.

Puławianka codziennie o 9:45 spotyka się ze swoim dziadkiem Witoldem, który jest jej trenerem. Na stadionie są o 10. - Rozgrzewamy się, potem idę rzucać. Co drugi dzień robię "sprawność", zamiennie z siłownią. Od tego tygodnia zaczęłam mocniejsze treningi, wejdę na większe obciążenia na siłowni. Zobaczę, jak mój organizm zareaguje na taki wysiłek po dwumiesięcznej przerwie.
Malwina Kopron w czasie treningu na stadionie w Puławach (fot. archiwum prywatne) Malwina Kopron w czasie treningu na stadionie w Puławach (fot. archiwum prywatne)
- Przed powrotem do Polski byłam w bardzo dobrej formie, ale potem prawie miesiąc byłam bez normalnego treningu. Najpierw kwarantanna, potem problemy zdrowotne. Czekają mnie co najmniej dwa miesiące odbudowywania tego, co wypracowałam przed pandemią - przyznaje z nutą smutku w głosie.

Musi być w ruchu

W normalnym roku Kopron przebywa poza domem przez ponad 200 dni w roku. Tak długi pobyt w rodzinnej miejscowości - w Puławach jest już prawie dwa miesiące - to dla niej nowość. Trudno się jej przyzwyczaić, bo jest osobą, która ciągle musi być w ruchu. Jak przystało na młociarkę, na każdym treningu kręcącą w kole po kilkaset obrotów.

- Dlatego trochę mieszkam w swoim mieszkaniu, a trochę u rodziców. Razem z psychologiem ustaliliśmy, że taka zmiana miejsca będzie dla mnie dobra. Do tej pory żyłam na walizkach, a siedząc cały czas w domu się rozleniwiam - przyznaje.
Malwina Kopron w czasie treningu na stadionie w Puławach (fot. archiwum prywatne) Malwina Kopron w czasie treningu na stadionie w Puławach (fot. archiwum prywatne)
Kopron i jej dziadek postanowili nie jechać na obóz do otwartego na nowo Centralnego Ośrodka Sportu w Spale. Warunki, które mają w Puławach, uważają za bardzo dobre. - Ale i tak za jakiś czas będę chciała zmienić miejsce. Jeśli pod koniec sierpnia będą zgrupowania, od razu zgłosimy chęć wzięcia w nich udziału. Choćby przez dwa tygodnie.

We wtorek IAAF ogłosił, że w tym roku sezon potrwa od sierpnia do października. W tym czasie zaplanowano 17 imprez Diamentowej Ligi oraz Continental Tour Gold. Jedna z nich, 6 września, ma odbyć się w Chorzowie.

- Kilka imprez pewnie uda się przeprowadzić, dlatego muszę budować formę. Nie chcę wrócić do startów i rzucać po 60 metrów - podkreśla.

Czytaj także:
Koronawirus. Pandemia okazją dla dopingowiczów? Witold Bańka ostrzega oszustów
Sami polscy giganci sportu. Wynik 30/30 to jednak nie jest łatwizna

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×