Dawid Tomala: Spełniłem jedno ze swoich marzeń. Wciąż mam jednak wiele niespełnionych

- Robert Lewandowski? Super ziomek. Robert Kubica to mój idol, ogromnie mnie inspiruje. Poznałem też Kajetana Kajetanowicza i nie mogę się doczekać, aż razem "pośmigamy" - mówi Dawid Tomala o wrażeniach ze swojej pierwszej Gali Mistrzów Sportu.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Dawid Tomala PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Dawid Tomala
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Swoje wystąpienie na Gali Mistrzów Sportu zacząłeś od słów: "Czwarte miejsce, słabo". Chyba chciałeś sprawdzić, czy nadajesz się na standupera.

Dawid Tomala, złoty medalista olimpijski w chodzie na 50 kilometrów: Stand-up to ciężka orka, do której chyba jeszcze nie jestem gotowy. Ale bardzo lubię się śmiać, więc jest nadzieja, że się do niej nadaję. A co do mojego miejsca w plebiscycie "Przeglądu Sportowego", dla mnie ogromnym wyróżnieniem jest już sama nominacja i obecność w najlepszej dziesiątce.

Czasem odnoszę wrażenie, że ty wciąż nie dowierzasz, że ludzie stawiają cię w jednym szeregu z Anitą Włodarczyk, Pawłem Fajdkiem, czy Robertem Lewandowskim. Jak czułeś się na gali, obracając się w takim towarzystwie?

Mega! Z Anitą znamy się już długo, ale Roberta spotkałem po raz pierwszy. Fajnie, super ziomek. Moim idolem jest Robert Kubica, który też był na gali. To człowiek, który podniósł się po czymś niewyobrażalnie trudnym i jest dla mnie ogromną inspiracją. Jako że pasjonuję się motoryzacją, bardzo się cieszę, że poznałem Kajetana Kajetanowicza. Strasznie się tym jaram. Już wiem, że w przyszłości razem "pośmigamy" i nie mogę się tego doczekać.

Podejrzewam, że nawet Lewandowski czy Kubica jeszcze przed galą dobrze wiedzieli, kto to jest Tomala. Na igrzyskach w Tokio zrobiłeś taką furorę, że słyszał o tobie chyba każdy, kto choć pobieżnie interesuje się sportem.

Dla mnie coś niewyobrażalnego, że ludzie z absolutnego światowego topu słyszeli o kimś takim, jak ja. Po prostu "sztos".

ZOBACZ WIDEO: Co oni zrobili?! Takiego rzutu wolnego jeszcze nie było

Rok 2021 był dla ciebie jak marzenie?

Zgadza się. Spełniłem wiele swoich marzeń, a w sobotę kolejne - byłem na gali "Przeglądu Sportowego". Wciąż mam jednak wiele niespełnionych. Chcę zdobywać kolejne trofea, żeby pokazać, że złoto z Tokio nie było dziełem przypadku. No i chcę pomagać innym. Dlatego wystawiłem swój medal z igrzysk na licytację. Pomoże Kacprowi z Żor, który marzy o tym, żeby zacząć chodzić. Operacja, której potrzebuje, kosztuje 150 tysięcy złotych. Mam nadzieję, że medal sprosta wyzwaniu. O tym, żeby pomagać, myślałem od bardzo dawna. Najpierw musiałem jednak pomóc sam sobie.

Teraz, jako złoty medalista olimpijski, masz nieporównanie większą moc sprawczą, niż wcześniej.

Bardzo cieszę się, że dzięki temu, że wiele osób o mnie usłyszało, mogę pomagać innym. Mam nadzieję, że medal zostanie wylicytowany za jak największą kwotę i będzie pierwszą z wielu takich akcji.

W ostatnim czasie mniej trenowałeś, ponieważ przechodziłeś szkolenie wojskowe, żeby dołączyć do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego. Jakie to było doświadczenie?

Ciekawe, choć niełatwe. Moim zdaniem każdy powinien coś takiego przeżyć. Dziadek się śmiał, że miesiąc w wojsku to nic, bo on był dwa lata. Mi jednak ten miesiąc wystarczył, żeby docenić rzeczy, których nie doceniałem wcześniej. Że możesz się wyspać w wygodnym łóżku, napić kawy. Mam nadzieję, że dostanę się do wojska. To jeden z moich pomysłów na przyszłość. Czy ten, który wybiorę? Tego jeszcze nie wiem. Na razie skupiam się na sporcie.

Zabawne jest to, że w czasie tego szkolenia dowiedziałem się, że źle chodzę. Jestem przyzwyczajony do stawiania nogi na pięcie, a maszerując trzeba to robić trochę inaczej. Potrzebowałem czasu, żeby się przestawić. Za to strzelanie od początku szło mi świetnie.

Od razu trafiałeś w środek tarczy?

Tak! Pierwsze moje strzały z karabinu Beryl: 10, 10, 9. Nie tylko ja się zdziwiłem. Wcześniej sporadycznie strzelałem z wiatrówki, miałem jakieś obycie z bronią i pewnie to pomogło.

Co najbardziej dało ci w kość w czasie szkolenia?

Chyba brak snu. Na co dzień śpię bardzo dużo, a tam wcześnie zrywano nas z łóżek. Potem w ciągu dnia jak nikt nie patrzył, to sobie drzemałem. No i miałem mało czasu na treningi. Brakowało mi sportu, który kocham i w którym się realizuję.

Pomagało ci to, że szkoliłeś się razem z kolegami sportowcami, m.in. z Kajetanem Duszyńskim?

Bardzo. Z Kajetanem spaliśmy praktycznie łóżko w łóżko. Dużo się śmialiśmy. W sumie było nas 31 osób, sami sportowcy. Wszyscy staraliśmy się sobie pomagać jak tylko mogliśmy. Bardzo się ze sobą zżyliśmy.

Czytaj także:
Przyjęła werdykt z klasą. Tak Anita Włodarczyk zareagowała na porażkę z Lewandowskim
Lewandowski wzruszył się na scenie. Załamał mu się głos i w oku zakręciła się łza

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×