Nie bój się śmierci w maratonie, ale też nie kuś losu. Eksperci radzą: badaj się i zachowaj rozsądek
August Jakubik, znany ultramaratończyk, wieloletni reprezentant Polski, akcentuje ważną kwestię. Zanim biegacz zdecyduje się wystartować w maratonie, powinien uzbroić się w cierpliwość. 58-latek jest wrogiem pośpiechu i dróg na skróty.
Nie daj się ponieść ambicji
Dobre przygotowania to jedno. Druga sprawa to właściwa ocena sytuacji tuż przed maratonem i odpowiednie zachowanie na samym biegu. Jerzy Skarżyński wylicza, jakie błędy popełniają zawodnicy. Błędy, które mogą doprowadzić do tragedii.Kenijka Recho Kosgei straciła szanse na zwycięstwo, upadając na kilkaset metrów przed metą i nie mogąc się podnieść. - Była totalnie wyczerpana energetycznie - dodaje nasz rozmówca.
Czytaj także: Słynni biegacze oburzeni filmem z Maratonu Warszawskiego. Kibice nawołują do bojkotu
- Ambicja, a w zasadzie nadambicja, może się skończyć nawet śmiercią. Natomiast ci, którzy się prawidłowo przygotowują i mają choć odrobinę zdrowego rozsądku, unikają problemów podczas zawodów. Warto szykować się do startu w maratonie, warto wystartować, ale trzeba mieć odpowiednią wiedzę i rozsądek, by pokonać tę trasę zdrowo - kontynuuje Jerzy Skarżyński.
Gdy słyszę słowa o zdrowym rozsądku, na moment się uspokajam. Sam bowiem jestem biegaczem-amatorem. W najbliższą sobotę minie 10 lat od mojego pierwszego startu, a w niedzielę wezmę udział w Silesia Marathonie. Przyznam, że maraton nie jest moim ulubionym dystansem, wolę biegać w półmaratonach czy na 10 km. Mimo to, przeważnie raz w roku, staję do biegu na 42,195 km. Robię to ze świadomością tego, co mnie czeka i z pokorą. Zakładam, że będę szybko reagować na jakiekolwiek niepokojące sygnały. Z "maratońską ścianą" zderzyłem się kilka razy, ale starałem się zawsze zachować rozsądek. Przejść do marszu, gdy zaczynało brakować sił, choć dla wielu to powód do wstydu i czasem faktycznie było mi głupio przed znajomymi biegaczami. Nigdy nie zemdlałem, nie wylądowałem w karetce, w szpitalu. Biegam regularnie, nie startuję w maratonie "z marszu". Wydaje mi się, że wszystko jest ok. No właśnie - wydaje mi się…
Czy mogę być w 100 proc. spokojny przed kolejnym startem, jeśli w ciągu ostatnich 10 lat - oprócz regularnie robionych podstawowych badań - tylko raz udałem się na badanie EKG (które nie wykazało niczego niepokojącego)? Zakładam, że w podobnej sytuacji jak ja są dziesiątki tysięcy biegaczy. - Mam powody do obaw? - pytam dra Roberta Gajdę.
Wizyta u lekarza domowego + EKG = absolutne minimum
Otrzymuję następującą odpowiedź: - Jeśli nie ma pan bólu w trakcie biegu, jeśli dobrze toleruje pan wysiłek, jeśli w pańskiej rodzinie nie było zgonu w młodym wieku, umówmy się: do 35 lat, to bezwzględnym minimum jest badanie przez lekarza, nawet rodzinnego. Rozmowa o tym, jak się pan czuje, osłuchanie. Lekarz za pomocą słuchawki wyłapuje 80 proc. wad serca. Później zaś wykonanie EKG. Nalegam, żeby zostało ono ocenione przez kardiologa - mówi dr Gajda. - Jeśli nie mamy już czasu, siły czy możliwości, by poddać się innym badaniom - echo serca, próba wysiłkowa - to jest to bezwzględne minimum.
Ta zasada obowiązuje w przypadku biegaczy, którzy nie mają żadnych dolegliwości. Sytuacja staje się poważniejsza, gdy pojawiają się niepokojące objawy. - Gdy biegacz czuje, że jest coś nie tak w trakcie biegania, gdy odczuwa ból w piersiach, dyskomfort w klatce, gdy następuje "odcięcie" w biegu, gdy musi się zatrzymać - wylicza dr Gajda. - Najgorszy sygnał, który jest czerwonym światłem, to utrata przytomności w biegu. Jeśli ją przeżyjemy, bo bardzo często jest ona połączona ze zgonem. Taki pacjent wymaga bardzo obszernej, fachowej diagnostyki. Do czasu jej zakończenia powinien odstąpić od trenowania i startu w zawodach - dodaje nasz rozmówca.
"Badajcie się" - apelują lekarze i trenerzy, ale ich słowa skierowane do biegaczy zdają się trafiać w próżnię. - Ludzie niestety lekceważą badania. Nie robią ich nagminnie. To jest nieodpowiedzialność naszego społeczeństwa - twierdzi August Jakubik.
Ultramaratończyk i trener z Rudy Śląskiej prowadzi na co dzień wielu zawodników i stara się namawiać ich do pójścia do lekarza. - Można ostatnio zauważyć, że wielu biegaczy "idzie" w sprzęt. Mówię im: "sprzęt nie biega, biega twój organizm". Jest taka moda na coraz lepsze zegarki, ciuchy, buty, a niekoniecznie przekłada się to na wyniki. Dlatego namawiam biegaczy: "zostaw 200 zł, które chciałeś przeznaczyć na nowe buty, idź do lekarza, a będzie z tego dużo większy efekt" - mówi Jakubik.
NA TRZECIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CZY WPROWADZENIE OBOWIĄZKOWYCH BADAŃ PRZED ZAWODAMI BYŁOBY DOBRYM ROZWIĄZANIEM I DLACZEGO WARTO BIEGAĆ, W KAŻDYM WIEKU?