Kolejny Polak zawalczy w słynnej Madison Square Garden. "Jestem przeszczęśliwy"

YouTube / Mateusz Rębecki po wygranej na UFC Vegas 67
YouTube / Mateusz Rębecki po wygranej na UFC Vegas 67

Mateusz Rębecki już 11 listopada jako kolejny Polak zawalczy w słynnej hali Madison Square Garden w Nowym Jorku podczas UFC 295. - Wystarczył nieco ponad rok czasu i jestem w karcie walk numerowanej, dużej gali, spełniając swoje marzenia - mówi

W tym artykule dowiesz się o:

Były mistrz organizacji FEN w wadze lekkiej w Nowym Jorku powalczy o trzecie zwycięstwo w Ultimate Fighting Championship. Jego rywalem pierwotnie miał być Nurullo Alijew, ale z powodu kontuzji nogi reprezentanta Tadżykistanu Polak na kilka dni przed galą został bez rywala. Ostatecznie UFC udało się znaleźć nowego przeciwnika dla Rębeckiego w postaci powracającego do organizacji Roosevelta Robertsa. 
Waldemar Ossowski, WP SportoweFakty: Jak wpłynęła na pana zmiana rywala?

Mateusz Rębecki, zawodnik UFC: To nie zmieniło w żaden sposób mojego nastawienia. Cel jest ten sam. Jedyne, czego się obawiałem to, że mi nie znajdą przeciwnika. A fakt, że jest to kompletnie inny zawodnik niż poprzedni, to nie robi na mnie żadnego wrażenia i nie przeraża.

Czy miał pan okazję oglądać walki Roosvelta Robertsa?

Tak, pobieżnie zobaczyłem kilka jego walk. Zobaczyłem, jakie ma mocne strony. Nie jest jednak tak, że bardzo się ich obawiam, bądź są tak skuteczne, że się na nich skupiam. Podejrzewam, że to on będzie uważał na więcej moich umiejętności, niż ja na jego. To ja będę tym ofensywnym zawodnikiem.

Z Nowym Jorkiem i Madison Square Garden wiążę się pewna historia, która zatoczy swoje koło na UFC 295.

Tak. Po występie w Dana White's Contender Series mieliśmy z trenerem przesiadkę w Nowym Jorku i przeszliśmy się na Times Square, zobaczyliśmy te najważniejsze rzeczy i oczywiście musieliśmy zobaczyć Madison Square Garden. Luźno wtedy rozmawialiśmy, że fajnie by było zawalczyć w tym miejscu. I co się okazuje? Wystarczył nieco ponad rok czasu i jestem w karcie walk numerowanej, dużej gali, spełniając swoje marzenia. Jestem przeszczęśliwy. Historia sama się pisze.

Czy miał pan wpływ na udział w tak dużej gali?

Mój menadżer zaproponował UFC, że bardzo nam zależy, aby tu wystąpić. Organizacja była temu przychylna, zobaczyła, że nie odmawiam walk, że jestem dostępnym zawodnikiem i nie sprawiam problemów i też zrobili ukłon w moją stronę. Tak jest, kiedy człowiek jest pewny swoich umiejętności, idzie przed siebie. Wówczas oni tylko otwierają przed tobą furtkę i patrzą, na co cię stać. I tak chyba jest w tym przypadku.

Proces aklimatyzacji w Stanach Zjednoczonych chyba nie był panu potrzebny, bo od dawna przebywa pan tutaj, przygotowując się do walki.

Jestem już tutaj sześć tygodni. Byłem pięć tygodni w Miami i uznaliśmy ze sztabem trenerskim, że nie trzeba się aklimatyzować do Nowego Jorku, ponieważ nie ma innej strefy czasowej, tylko niespełna trzy godziny lotu. Wszystko poszło sprawnie.

A przygotowania?

Przygotowania poszły bardzo dobrze. Jestem przygotowany i szczęśliwy, że tutaj jestem. Jest petarda.

Treningi w American Top Team to coraz częstszy element pana przygotowań. Co takiego Stany Zjednoczone wyróżnia od innych miejsc pod kątem treningów?

Nie można jednym zdaniem na to odpowiedzieć. Tak samo, jak ludzie pytają o pobyt w USA. Tutaj też nie ma jednej wyczerpującej odpowiedzi. Co najbardziej zauważyłem, to na pewno różnorodność sparingpartnerów. To niesamowite. Ludzie z całego świata zjeżdżają się, żeby potrenować, zmierzyć się. Jest jeszcze dużo innych czynników, chociażby klimat w jakim tu się trenuje. Tu odnosi się mniej kontuzji. Kolejna kwestia - mentalność. Trenujesz z ludźmi, którzy osiągnęli najwięcej w tym spocie, więc czemu ja miałbym tego nie osiągnąć.

Czy seria 15 zwycięstw z rzędu buduje u pana presję?

Nie. Wiadomo, że nie chce się takiej passy tracić, bo na podstawie rekordu tworzy się jakąś historia. Ja jednak skupiam się, żeby pokazać swoje najlepsze umiejętności w klatce. Jeśli to wszystko, na co mnie stać, jestem w stanie pokazać w klatce, to nie mam sobie nic do zarzucenia. Staram się to też rozkładać na czynniki pierwsze, żeby rozgraniczyć to, czy porażka jest moją winą, czy ktoś był lepszy ode mnie.

Z Nowego Jorku dla WP SportoweFakty - Waldemar Ossowski
Wyjazd zorganizowany przez Monster Energy

Czytaj także:
Kowalkiewicz z kolejnym awansem w rankingu!
Głośny powrót do KSW. "Gigant" wzmacnia kategorię półciężką

ZOBACZ WIDEO: Poruszające słowa. Mamed Chalidow wskazał największego polskiego wojownika

Źródło artykułu: WP SportoweFakty