Polak wyemigrował do Belgii jako dziecko. Zaraz może osiągnąć wielki sukces

Materiały prasowe / Kswmma.com / Na zdjęciu: Artur Szczepaniak
Materiały prasowe / Kswmma.com / Na zdjęciu: Artur Szczepaniak

Artur Szczepaniak, który wychowywał się w Belgii, w sobotę stoczy walkę na XTB KSW 105. - Wstawałem o 4:00, zaczynałem o 5:00, pracowałem do 12:00 i później szedłem ćwiczyć - mówi WP SportoweFakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Artur Szczepaniak stoczy jedną z najważniejszych walk w swojej karierze. Na gali XTB KSW 105 zmierzy się z Igorem Michaliszynem. Zanosi się na arcyciekawy i widowiskowy pojedynek.

Szczepaniak jest zawodnikiem, który ma za sobą wyjątkowe przeżycia. Jako nastolatek wyemigrował z Polski i musiał się odnaleźć w kompletnie nowym środowisku. Do niedawna jeszcze wstawał o 4:00, bowiem karierę sportową łączył z pracą listonosza. W rozmowie z WP SportoweFakty opowiada m.in. o tym, o wpływie Mariusza Pudzianowskiego na jego życie i najbliższej walce.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Urodziłeś się w Polsce, ale dorastałeś i mieszkasz w Belgii. Jak to się stało?

Artur Szczepaniak, zawodnik MMA, uczestnik gali XTB KSW 105: Mój tata pojechał do Belgii do pracy, a później ściągnął naszą rodzinę. Miałem 12 lat, jak się przeprowadziłem. Już tutaj skończyłem szkołę.

Wyprowadzka była trudnym doświadczeniem?

Trudne było to, że musiałem zostawić przyjaciół. Nagle trzeba było wyjechać do kraju, którego języka nie znałem. Trudno mi było na początku znaleźć kolegów. Po roku mieszkania w Belgii zacząłem chodzić na siłownię. Wkręciłem się w sport i poznałem naprawdę dużo ludzi. To dzięki niemu stałem się trochę bardziej otwarty.

Byłeś jedynym obcokrajowcem w klasie?

Nie, ale byłem jedyny, który nie umiał mówić w lokalnym języku. W szkole było sporo Włochów, Greków, Marokańczyków, Turków. W Genku, w którym żyję, mieszka sporo ludzi z całego świata. Najpierw chodziłem do szkoły językowej, gdzie uczyłem się flamandzkiego. Tam poznałem kilku Polaków w moim wieku. Miałem też kumpli z Kosowa, Włoch i trochę łatwiej było mi się zaprzyjaźnić z takimi osobami niż rodowitymi Belgami.

Jak ci się tam żyje?

Bardzo dobrze, bo świetnie się zaaklimatyzowałem. Jeśli masz w sobie otwartość, umiesz się dopasować, znasz język, akceptujesz ich kulturę, to lokalsi cię akceptują. Są jednak tacy, którzy nie chcą się aklimatyzować i manifestują, z jakiego kraju pochodzą. Wtedy już niektórym możesz się nie spodobać.

Z zawodu jesteś elektrykiem. Czy to był plan na wypadek, jakby ci nie wyszło w sporcie?

Chodziłem na siłownię i w wieku 16 lat zacząłem trenować MMA. Bardzo dobrze mi szło, ale musiałem wybrać jakiś kierunek w szkole, żeby mieć zawód, a jednocześnie móc trenować. To był jedyny kierunek, który mnie interesował, a jednocześnie nie był jakoś bardzo obciążający. Mogłem się skupić całkowicie na sztukach walki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Conor McGregor pokazał moc. Tylko zobacz na te uderzenia

Zanim skończyłem szkołę, już walczyłem zawodowo. Nie poszedłem niestety przez to na studia. Na początku nie miałem kokosów ze sportu i musiałem sobie dorabiać. Co dziwne, nigdy nie znalazłem pracy jako elektryk, więc tak naprawdę mam tylko dyplom.

Jeszcze do niedawna pracowałeś zarobkowo. Czym się zajmowałeś?

Przez pierwszy rok pracowałem jako trener na siłowni. Spróbowałem żyć już tylko z MMA, ale przyszły kontuzje. Musiałem więc wrócić do pracy, ale tym razem już jako listonosz.

Dlaczego akurat jako listonosz?

To było przemyślane. Praca listonosza zaczyna się dość wcześnie, ale też kończy się wcześnie, więc mogłem robić dwa treningi dziennie i się rozwijać. Wstawałem o 4:00, zaczynałem o 5:00, pracowałem do 12:00 i później szedłem ćwiczyć. Ten wieczorny trening chciałem zrobić jak najwcześniej, żeby móc wrócić do domu i spokojnie położyć się spać. Często spałem po cztery godziny. To był ciężki czas, funkcjonowałem tak do 2022 roku, do mojej wygranej walki z Brianem Hooiem.

Jesteś w tej samej agencji menadżerskiej co Thibaut Courtois, chyba najsłynniejszy belgijski sportowiec, bramkarz piłkarskiej reprentacji. Jak to się stało?

Tak naprawdę mam dwóch menadżerów. Jeden z nich zajmuje się stricte sprawami dotyczącymi walk i kontraktowania ich. Drugi zajmuje się marketingiem, sponsoringiem w Belgii i to jest ta sama agencja menadżerska, która ma w swoich szeregach Thibaut Courtois. Poza tym w niej jest sporo artystów z Belgii i Holandii.

Tę umowę załatwił mi mój menadżer od sportów walki. Chodziło o lepszy marketing na rynek belgijski. Zamysł był taki, żeby przedstawić mnie Belgom w mediach, w telewizji jako twarz belgijskiego MMA, zawodnika z Genku, żeby spopularyzować mnie i ten sport. Wcześniej często byłem traktowany jako Polak, a nie jako lokalny zawodnik.

Courtois nawet dodawał wpisy na mediach społecznościowych ze wsparciem dla ciebie. Znacie się osobiście?

Trochę tak. Raz do roku spotykamy się wszyscy przez naszą agencję menadżerską. Thibault to bardzo przyjacielski, otwarty człowiek, z którym można szczerze porozmawiać, pożartować.

Twoim idolem był Mariusz Pudzianowski. Chciałeś być strongmanem?

Jeszcze jak mieszkałem w Polsce, oglądałem każdy odcinek "Strong Man". Marzyłem, żeby być takim silnym jak Pudzianowski. To, że mogę walczyć tam gdzie on, to spełnienie snów.

To właśnie za jego sprawą po raz pierwszy poszedłem na siłownię, jak miałem 11 lat. Siłownia po jakimś czasie mi się znudziła i zacząłem sporty walki. Oczywiście, śledziłem walki Mariusza z Chalidowem. Na pewno to miało wpływ, że dalej trenowałem MMA.

Miałeś okazję już spotkać się z Pudzianowskim?

Jeszcze nie, ale wkrótce w końcu to się wydarzy.

Już w sobotę na gali XTB KSW 105 zmierzysz się z Igorem Michaliszynem. Jak się czujesz przed tym pojedynkiem?

Znakomicie. Miałem bardzo dobre przygotowania do tej walki. Czuję się w bardzo dobrej formie.

Uważasz, że Igor będzie delikatnym faworytem? Pozycje w rankingu w ogóle mają dla ciebie znaczenie?

Numerki w rankingu nie robią na mnie wrażenia. Igor będzie jednak minimalnym faworytem, bo zawalczy u siebie. Ostatnią walkę wygrał z Madarsem Fleminasem, z którym ja poprzednio przegrałem.

Nokaut na Igorze będzie twoim celem? Zaliczyłeś ich w karierze całkiem sporo.

Jak wchodzę do klatki, to lubię kończyć walkę nokautem lub poddaniem. Zawsze szukam finiszu podczas każdego pojedynku, bo po to tam jestem i po to ludzie też oglądają MMA. Kibice chcą zobaczyć spektakularne walki, a nie pojedynki na punkty. Zobaczymy, jak walka ostatecznie się ułoży.

Wspomniałeś o wsparciu kibiców dla twojego rywala, a twoi najbliżsi przyjadą z Belgii?

Sprzedałem 60 biletów w samej Belgii. Przyjedzie rodzina, moi znajomi i dużo osób ode mnie z klubu, którzy na pewno będą mnie wspierać.

Komentarze (1)
avatar
Dany Banany
23.04.2025
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
A da się przypadkiem zostać listonoszem? Idziesz potykasz się o skrzynkę i bach - jesteś pracownikiem poczty? XD 
Zgłoś nielegalne treści