- Od samego początku byłem bardzo aktywnym fizycznie dzieckiem. Chyba miałem to po tacie, który niemal całe życie spędził na siłowni. Znajomy mojego taty znał się z moim obecnym trenerem, Michałem Elsnerem, i w ten sposób trafiłem do niego do klubu Virtus Radom. W ten sposób zaczęła się moja przygoda z ju-jitsu. Miałem wtedy sześć lat - mówi 18-latek w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.
- Jako dziecko po prostu polubiłem tę atmosferę klubu sportowego. Od samego początku traktowałem treningi jako dobrą zabawę i być może dlatego się nie zniechęciłem, byłem konsekwentny i metodycznie się rozwijałem. Pokochałem tę rywalizację, tę drogę. Wiem, jakie mam cele, do czego dążę. Wiąże się z tym pełno wyrzeczeń, ale dzięki temu nabywam pewne wartości, jestem zdyscyplinowany, dbam o każdą sferę życia - dodaje Przerwa.
ZOBACZ WIDEO: Polak zdecydowany na wielki transfer. "Określiłem cele"
Mimo że treningi brazylijskiego jiu-jitsu rozpoczął, mając 6 lat, to dopiero jako nastolatek zdał sobie sprawę, że drzemie w nim potencjał, który czeka na odkrycie. - Od tamtego momentu do dziś jestem w stu procentach przekonany, że mogę osiągnąć wielkie rzeczy. Każdy mój dzień jest podporządkowany temu jednemu, wielkiemu celowi - wyjaśnia zawodnik klubu Virtus Radom.
Obecnie regularnie startuje w zawodach grapplingowych i BJJ, a oprócz tego toczy półzawodowe walki w MMA pod sztandarem organizacji TFL. - MMA zacząłem trenować jakieś 3-4 lata temu. Dobrze się rozwijałem w jiu-jitsu i wiedzieliśmy, że to jest świetna baza, aby odnosić sukcesy w MMA, a MMA fascynowało mnie od dziecka. Pamiętam, że jako chłopiec oglądałem z tatą po nocach gale UFC - wspomina 18-latek.
- Bardzo lubiłem Georgesa St-Pierre'a, jego dominujący styl, jego przekrojowość. Był tytanem pracy, zawsze dążył do tego, żeby skończyć walkę przed czasem. To chyba taki mój pierwszy autorytet - wyznaje Przerwa.
Zdobył brązowy medal MŚ w Zjednoczonych Emiratach Arabskich w grapplingu. Wcześniej złoto MŚ w Brazylii w amatorskim MMA
W czerwcu bieżącego roku zawodnik radomskiego Virtusa zdobył złoty medal w mistrzostwach świata amatorskiego MMA w Brazylii! Miesiąc później zgarnął brąz na mistrzostwach świata w grapplingu, które odbyły się w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Rywalizował w kategorii profesjonalistów powyżej 18. roku życia, w kat. do 65. kilogramów. Łącznie stoczył sześć walk. Wygrał pięć i tylko z jednego starcia wyszedł na tarczy. W efekcie musiał zadowolić się brązowym medalem.
- Zwiedzanie świata to ta druga, piękna strona życia sportowca. Zawody w różnych miejscach wiążą się z tym, że poznaję inne kultury. To pomaga też poszerzać horyzonty. Nabieram dzięki temu nowego spojrzenia na świat. Czasami okazuje się, że nie jest nam tak źle, jak nam się wydaje, gdy popatrzymy na inną stronę świata, gdzie ludzie mają znacznie gorzej - stwierdza nasz rozmówca.
- Nic z tego by jednak nie było, gdyby nie moi bliscy. Taki sport wiąże się z dużymi wydatkami, dlatego bardzo doceniam moich rodziców, którzy wierzyli we mnie od początku i byli gotowi poświęcić swój czas i pieniądze, abym mógł się rozwijać. Do 13. roku życia to oni płacili za wszystkie moje wyjazdy i turnieje - mówi nam Przerwa.
- Na szczęście na mojej drodze spotkałem naprawdę dobrych ludzi, którzy zaczęli mi pomagać. W pewnym momencie pojawili się pierwsi sponsorzy, którzy wspierają mój rozwój do dzisiaj - dodaje 18-latek.
W swojej organizacji jest niepokonany. Ma za sobą... trzy z rzędu poddania w 1. rundzie
W ubiegłym roku Przerwa zadebiutował w organizacji TFL. Od tamtego momentu stoczył cztery pojedynki w MMA w formule semi-pro. Bilans? Cztery zwycięstwa, zero porażek. Co ciekawe, każde z ostatnich trzech starć kończył, poddając swojego rywala w 1. rundzie.
Wyjątkowy smak miała ostatnia walka z Piotrem Jaworskim na gali TFL 35 - Queen of Thunderstrike, a to dlatego, że po raz pierwszy w historii federacji na szali był pas Young Blood. Nieco ponad dwie minuty wystarczyły Przerwie, by wykonać swoją pracę. Mimo że bazą dla jego stylu walki jest parter, to na początku zaskoczył kilkoma efektownymi akcjami w stójce. Po minucie wystrzelił potężnym wysokim kopnięciem i tylko brak precyzji sprawił, że jego rywal nie padł na deski.
Minutę później było jednak już po wszystkim, a cała akcja wyglądała na dziecinnie prostą. Sprowadzenie do parteru, przejście gardy, duszenie trójkątne rękoma i purpurowy na twarzy rywal dający znać ostatkiem sił, że ma już dość. To immanentny element dotychczasowych występów 18-latka z Radomia w formule MMA.
- Za każdą walkę jestem bardzo wdzięczny panu Jackowi Sarnie, właścicielowi TFL, choć z drugiej strony ja te walki wygrywam w dosyć dominujący sposób, więc nawet nie ma zbytnio powodów, żeby mi ich nie dawać. To coś naturalnego, nie ma się co oszukiwać - przyznaje zawodnik radomskiego Virtusa.
- Przejście do profesjonalnego MMA? Są takie plany. Nie wiem dokładnie, kiedy to się stanie. Chciałbym z trenerem skupić się jeszcze trochę na jiu-jitsu, ale myślę, że nie będziemy też jakoś długo czekać z przejściem na profesjonalizm. Wszystko zmienia się dynamicznie, dlatego zobaczymy, co przyniesie przyszłość - dodaje Przerwa.
"Mój cel? Być tam, gdzie najlepsi. Gdzie walczą najlepsi? W UFC"
Gdy rozmawiamy z młodym zawodnikiem, nie czuć od niego ani grama arogancji, ale z drugiej strony nie jest fałszywie skromny. Sprawia wrażenie bardzo wyważonego człowieka, który jest świadomy, że na szczyt wiedzie bardzo długa i kręta droga, a przy tym wie, że go na to stać.
- Od dłuższego czasu mam tylko jeden cel - być najlepszym. Gdzie walczą najlepsi? W UFC. Zdobycie pasa UFC jest marzeniem każdego zawodnika, który trenuje i stawia sobie wysoko poprzeczkę, i tak też jest w moim przypadku. Zawodnicy, którzy w przeszłości zdobywali pasy, nie nabyli tych umiejętności automatycznie, gdy przyszli na świat. Wychodzę z założenia, że liczy się tylko poświęcenie, dyscyplina, ciężka praca. To są wartości, które od dziecka wpajał mi mój tata i to z pewnością teraz procentuje - kończy nasz rozmówca.