Trudno się utrzymać w UFC - rozmowa z Bradem Pickettem, zawodnikiem UFC

Brad Pickett to jeden z najlepszych zawodników UFC w swojej kategorii wagowej. Anglik jest też potwierdzeniem tezy, że aby osiągać sukcesy w MMA trzeba sobie radzić we wszystkich płaszczyznach walki.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Pawłowski: Każda historia ma swój początek. Jak zainteresowałeś się sportami walki?

Brad Pickett: - Kiedy dorastałem interesowałem się sportem ogólnie, byłem fanem wszelkiego rodzaju aktywności fizycznej, typem sportowca. Moją główną dyscypliną była piłka nożna. Kiedy nie grałem w piłkę szukałem innych możliwości, żeby robić coś w kierunku sportu i tak zainteresowałem się boksem w wieku 19 lat. To był mój pierwszy sport walki, boksowałem przez ładnych parę lat, potem przytrafiła mi się przykra kontuzja kolana i powróciłem do sportów walki w wieku 26 lat.
Jak wyglądają twoje przygotowania do walk, zarówno pod względem fizycznym jak i mentalnym?

- To moja praca, więc trenuję przez cały rok, ale jeśli chodzi o typowe przygotowywanie się pod walkę, to zajmuje mi to około 8 tygodni wraz z ekipą American Top Team. Pracuję nad całością umiejętności jakie posiadam, staram się być coraz lepszym. Dodatkowo daje mi to odpoczynek od problemów codziennego życia, pomaga mi mentalnie, więc naprawdę to lubię.
Jakie były twoje cele i ambicje gdy zaczynałeś swoją przygodę z MMA?

- Oczywiście miałem te popularne ambicje jak na przykład bicie się w UFC, ale starałem się stawiać sobie małe cele, robić wszystko małymi kroczkami. Niektórzy myślą, że wystarczy chodzić na siłownię i zostanie się najlepszym na świecie, ale jest bardzo wiele czynników, które wpływają na to, że droga jest długa i kręta. Trzeba się skupiać na rzeczach małych i powoli dążyć do celu głównego. Starałem się po prostu cały czas polepszać, wygrywać walki, osiągać sukcesy i wygrywać pasy w Wielkiej Brytanii. Nie rzucałem się z motyką na słońce, tylko z czasem doszedłem do tego co mam, do tego, co sam wypracowałem. Teraz jestem już całkiem blisko szczytu.
Wspomniałeś o UFC. Jak ciężko jest się dostać do największej federacji na świecie i jak ciężko się w niej utrzymać?

- Przez pewien czas walczyłem w federacji WEC, której właścicielem było UFC. Już tam walczyłem z najlepszymi na świecie i kiedy WEC zostało wchłonięte przez UFC nadal walczyłem z zawodnikami o podobnych, znakomitych umiejętnościach. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że dostać się do UFC jest znacznie łatwiej niż kiedyś. UFC się rozrasta z każdym dniem, działają na całym świecie i potrzebują coraz to więcej nowych zawodników. Dostać się jest więc łatwiej niż kiedyś, ale utrzymać się jest strasznie trudno. Poziom konkurencji jest naprawdę niesamowity, a zarząd się nie szczypie i jeśli nie spełniasz ich wymagań dziękują ci za współpracę i już za chwilę mają kogoś na twoje miejsce. To naprawdę spore wyzwanie, musisz nie tylko robić dobre, ekscytujące i efektowne walki, ale i wygrywać.
Który przeciwnik okazał się największym wyzwaniem w twojej karierze?

- Powinienem powiedzieć, że Renan Barão, bo to mistrz UFC. Miałem wiele walk, prawdziwych ciężkich bitew, które trwały po 15 minut i nie da się ot tak, po prostu wyróżnić jednej walki czy jednego zawodnika i powiedzieć, że jest najlepszy czy najtwardszy. Na tym poziomie wszyscy są mocni, twardzi, i niebezpieczni w walce. Walki z Ivanem Menjivarem, Scottem Jorgensenem, czy Mikem Eastonem były naprawdę długie i wymagające. Więc mógłbym to zostawić mówiąc na Renanie, ale to by było uproszczenie, bo walki z innymi przeciwnikami to też były prawdziwe wojny, choćby jak ta z Yvesem Jabouinem. Walka z Barao była bardzo wyrównana, wyłapałem kolano, a potem dałem się zapiąć w dźwignię, to był naprawdę ciężki pojedynek. Jeśli musiałbym stawiać na jedno nazwisko, niech będzie Renan Barao.

Na liście pokonanych przez ciebie zawodników znajduje się między innymi Demetrious Johnson. Jak wspominasz tę walkę i jak oceniasz umiejętności obecnego mistrza wagi muszej UFC?

- Johnson to jest gość, na pewno nie ma z nim żartów. Jest bardzo szybki, mnie udało się go na szczęście pokonać głównie zapasami. W walce, kiedy przeciwnik, tak jak on, ma nade mną sporą przewagę szybkości, muszę takiego oponenta złapać i nie puścić. Kiedy jest na plecach, a ja jestem na nim, nie będzie ode mnie szybszy, bo kontroluję jego ruchy. Nie ma jednak wątpliwości, że to świetny zawodnik.

Kto jest według Ciebie najlepszym zawodnikiem na świecie w twojej kategorii wagowej?

- W mojej kategorii wagowej? Na pewno można wziąć pod uwagę mistrzów, w końcu skoro nimi są, to są najlepsi na świecie, mowa tutaj o Renanie Barao i Dominicku Cruzie. Pokonują najlepszych, więc w tym momencie muszą być najlepsi.
Gdzie czujesz się lepiej, w stójce czy w parterze? W końcu jak mówiłeś masz doświadczenie w boksie, ale i zapasy są twoją mocną stroną.

- Wolę stójkę, ale czuję się mocny w każdej płaszczyźnie i najbardziej lubię mieszać style. Nie jestem tylko zawodnikiem parterowym, tylko zapaśnikiem czy tylko bokserem. Jestem zawodnikiem MMA i łączę wszystko.

Kolejną walkę w UFC stoczysz z Michaelem McDonaldem. Jaki jest twój gameplan na tę walkę?

- Kluczem do wygrania tej walki jest to, o czym właśnie mówiłem, odpowiednie łączenie walki w różnych płaszczyznach i zmuszenie przeciwnika do tego, żeby musiał zgadywać co za chwilę zrobię. Chcę, żeby rywal nie wiedział, czy za chwilę go uderzę czy złapię i spróbuję obalić. Taki jest właśnie mój plan na tę walkę.

Komentarze (0)