Arkadiusz Pawłowski: Jak rozpoczęła się twoja przygoda ze sportami walki?
Marcin Ochtabiński: - Na początek chciałbym pozdrowić wszystkich czytelników portalu SportoweFakty.pl. Dokładnie nie pamiętam już kiedy rozpocząłem treningi, ponieważ początkowo sporty walki to była dla mnie tylko rekreacja. Już jako mały chłopiec interesowałem się walką oglądając filmy na kasetach VHS z Van Dammem czy Bruce'm Lee (śmiech). Z upływem czasu pojawiło się w Polsce MMA wcześniej znane mi tylko z gal UFC i wtedy rozpoczęły się treningi mieszanych sztuk walki u trenera Mirosława Oknińskiego. Poważne treningi i przygotowywanie się do zawodów zacząłem dwa i pół roku temu i do dzisiejszego dnia jestem w trakcie treningu.
Czy jest ktoś kogo uważasz za swojego idola w MMA?
- Kogo uważam za idola, hmm... Bezapelacyjnie Fedor Emelianenko, a jeśli chodzi o moją wagę to oczywiście Georges St. Pierre.
Kto jest najlepszym zawodnikiem w twojej kategorii wagowej w Polsce i na świecie?
- W Polsce jest to Borys Mańkowski, a na świecie, ponownie, Georges St. Pierre.
Jakie postawiłeś sobie cele w swojej karierze?
- Moim celem jest dawanie dobrych i widowiskowych walk oraz wygrywanie.
Twój debiut niestety nie przyniósł ci zwycięstwa, potem już było znacznie lepiej w kolejnej walce. Czego zabrakło w pierwszym pojedynku?
- Zabrakło mi po prostu doświadczenia, amatorskich walk, a przede wszystkim sędziego od MMA, a nie kickboxingu, który zbyt pochopnie przerwał moja walkę.
Jaka jest twoja najmocniejsza strona w ringu, a nad czym musisz jeszcze popracować?
- Nie mam najmocniejszej strony po prostu trenuję przekrojowo i lubię się bić w każdej płaszczyźnie (śmiech). Zawsze znajdą się jakieś błędy, które trzeba poprawić, wiadomo.
Czy masz z kimś niewyrównane rachunki, które chciałbyś rozstrzygnąć na ringu?
- Nie, skąd. Dlaczego miałbym mieć z kimś niewyrównane rachunki, przecież to sport.
Czy masz jakiegoś wymarzonego przeciwnika?
- Wiadomo, że tak (śmiech). Najlepszym zawodnikiem na świecie jest Georges St. Pierre i gdybym miał możliwość się z nim zmierzyć, znaczyłoby to, że osiągnąłem szczyt moich możliwości (śmiech).
Gdzie wolałbyś występować, w KSW czy UFC?
- Chyba każdy zawodnik MMA wybrałby UFC, ze mną nie jest inaczej. Nie trzeba tego chyba wyjaśniać, tam walczą prawdziwi mistrzowie tego rzemiosła. Jeśli zaś chodzi o KSW, to szczerze wolałbym chyba MMA Attack, bo jest w octagonie. Dziękuję i pozdrawiam!