Daniel Machnowski: Twoim rywalem na KSW 29 będzie Tomasz Kondraciuk. Jak przygotowujesz się do tej walki?
Karol Celiński: Trenuję przekrojowo, głównie u nas w Olsztynie z chłopakami z klubu, ale ostatnio byliśmy w Gdyni na sparingach i mogę być naprawdę zadowolony. Dobrze poszła mi ta sesja sparingów i czułem, że obecna forma jest wysoka. Poza tym nic mi nie dolega, nie mam poważniejszych kontuzji, a to w tym sporcie jest najważniejsze.
[ad=rectangle]
Podczas treningów często ćwiczysz z Mamedem Khalidovem, który również zawalczy na KSW 29. Sami to między sobą ustaliliście, czy trenerzy was tak zestawili?
- Wyszło to jakoś naturalnie podczas treningów, że ćwiczymy razem. Jest to dla mnie motywujące, że mogę być w parze z Mamedem i myślę, że on też na tym korzysta. Ja ciągnę jego, on mnie i wzajemnie się mobilizujemy. Łączy nas wspólny cel, walczymy na KSW 29 i chcemy tam wygrać, poza tym jesteśmy na podobnym poziomie przygotowań i to też ma znaczenie.
Walczyłeś już na KSW 26 w marcu i przegrałeś z Goranem Reljiciem. Co twoim zdaniem o tym zdecydowało?
- Rzeczywiście nie poszło mi najlepiej, chociaż ta walka też jakaś tragiczna nie była. To był mój debiut na KSW, rozmach tej gali robił wrażenie, poza tym dostałem mocnego przeciwnika i trochę mnie to przerosło.
Eksperci zwracali uwagę na to, że bałeś się zaryzykować w tym pojedynku i to zdecydowało o porażce. Co o tym myślisz?
- To wszystko było związane ze stresem. Myślałem o wielu rzeczach a nie o walce. Nie byłem dobrze skoncentrowany i w ringu myślałem raczej żeby jakoś to przetrwać, za dużo kalkulowałem zamiast po prostu się bić. Zabrakło zimnej głowy, trzeba było być sobą, a nie zgrywać nie wiadomo kogo.
Dostałeś od KSW kolejną szansę. Walka z Tomaszem Kondraciukiem 6 grudnia to pojedynek o przetrwanie, czy krok w drodze do pasa mistrzowskiego?
- Ja nie podchodzę do tego, że to moje być, albo nie być w KSW. Przynajmniej nie dostałem sygnału od KSW, że powinienem w takich kategoriach o tym myśleć. Ta walka to raczej element rozgrywki o pas. Wygrana w starciu z Kondraciukiem powinna mnie do niego przybliżyć.
Po zwakowaniu pasa przez Jana Błachowicza kategoria półciężka w KSW praktycznie przestała istnieć i budowana jest na nowo.
- Tak było do tej pory. Był Janek Błachowicz i długo, długo nic. Jeżeli walczył z kimś to przede wszystkim z zagranicznymi zawodnikami, a inni polscy zawodnicy nie mieli okazji wystąpić na KSW. Brakowało zawodników w kategorii 93kg, teraz te braki są uzupełnione między innymi przeze mnie i trzeba się pokazać z dobrej strony i udowodnić, że nie jesteśmy tu przypadkowo.
Obecnie w kategorii półciężkiej jest czterech zawodników: ty, Tomasz Kondraciuk, Tomasz Narkun i Goran Reljić. Myślisz, że walka o schedę po Błachowiczu rozegra się między wami, czy wskoczy ktoś jeszcze?
- Tak się to ułożyło, że na jednej gali ja walczę z Kondraciukiem, a Reljić z Narkunem. Możliwe, że zwycięscy tych pojedynków zmierzą się później w walce o pas. Tak mi się wydaje, tak to powinno wyglądać, ale może włodarze KSW mają inny pomysł. Na razie muszę wygrać najbliższą walkę, na tym się koncentruję, a czas pokaże jaka będzie moja przyszłość w KSW.
Jak długi jest twój kontrakt z KSW i jakie są plany na przyszły rok?
- Po walce z Kondraciukiem będę miał jeszcze dwie walki. Od tego jak potoczy się walka na KSW 29 będzie zależało kiedy i gdzie będę walczył w przyszłym roku. Prawdopodobnie w 2015 roku, tak jak w tym będę miał dwie walki na KSW.