Waldemar Ossowski: Za nami kolejna, już czwarta w tym roku, gala FEN. Wydarzenie, które mogliśmy obserwować w Bydgoszczy przebiegło po pańskiej myśli?
Paweł Jóźwiak: To prawda, za nami czwarta i chyba najtrudniejsza logistycznie po Sopocie gala naszej organizacji. Dobrze wiecie państwo, iż gdyby wszystko przebiegało zgodnie z planem, to mógłbym ją oglądać w domu przy kominku, a wszystko odbywało się jak w zegarku. Niestety organizacja gal ma to do siebie, iż niczego nie da się przewidzieć do końca. Powiem tak - sprostaliśmy zadaniu.
[ad=rectangle]
Czy ma pan informacje na temat zdrowia Janu Cruza? Informacja przed rozpoczęciem gali była dość przerażająca.
- Tak mam i są optymistyczne. We wtorek Cruz został wypisany ze szpitala. Powiem wprost, Janu napędził nam ogromnego stracha. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Z tego co się dowiedziałem, podejrzewano pęknięcie wrzodu, o którym nie wiedział. Lekarze podejrzewają też, że jest uczulony na salicylany, bo wziął aspirynę na 2 godziny przed galą i żołądek zareagował natychmiast. Wyglądało to groźnie, bo opuchła wątroba i udział w walce był wykluczony.
Oczekiwanie na oficjalne rozpoczęcie gali i transmisję w Polsacie zmusiło was jako organizatorów do zmiany planów, szybkich rozwiązań?
- Rozwiązania były trzy: zdjęcie walki, zastępstwo lub przesunięcie karty walk. Dzięki naszemu refleksowi i dobrej współpracy z ekipą telewizyjną wybraliśmy trzeci wariant i okazał się on udany. To dobry test na przyszłość.
Mindaugas Verzbickas sprawił chyba największą sensację podczas gali, poddając Alberta Odzimkowskiego. Litwina zobaczymy jeszcze na galach FEN?
- Myślę, że teraz już wszyscy włącznie z dziennikarzami poprawnie wymawiają jego niełatwe nazwisko (śmiech). Tak, to sensacja, ale tylko dla tych, którzy nie znają wschodniego rynku MMA. My go znamy i to nasza przewaga nad konkurencją. Verzbickas to jedno z naszych odkryć i chcemy temu chłopakowi umożliwić walki nawet w UFC czy Bellatorze. Będzie u nas walczył i polecimy go do nich. Jest kwestią czasu kiedy tam trafi. My mu w tym pomożemy. Teraz będzie czarował polską publiczność i jest oczywiste, że zobaczymy go na kolejnych galach. Jak zdecyduje się zostać u nas będzie jedną z naszych gwiazd, bo na UFC ma jeszcze czas.
Kolejnym razem w Bydgoszczy "zaatakujecie" już Łuczniczkę, czy dalej zamierzacie wypełniać hale w granicach 2-3 tysięcy?
- Na razie trzymamy się planu rozwojowego i założeń przyjętych wcześniej. Kreujemy produkt, gwiazdy i rozpoznajemy rynek. To się nie zmieni na razie, bo atak na duże obiekty musi poprzedzić kilka gal formatu średniego. Było już wiele organizacji rzucających się na duże hale i dziś już ich nie ma. My tego błędu nie popełnimy.
Tomasz Sarara w walce wieczoru udowodnił swój ogromny potencjał. Chcecie kreować go na główną twarz kickboxingu w FEN-ie?
- Tomek nie musiał nic udowadniać. On tylko pokazał to, czego oczekiwaliśmy od niego, a rywal był trudny. Sarara pokonał tę przeszkodę w imponującym stylu. To kolejny raz pokazuje, że wiemy co robimy i potrafimy pokazać kibicom to czego do tej pory nie znali. Mamy kilka twarzy i nadal szukamy. Tomek już został odkryty i pokazany, a kolejni czekają na występ. Nie chcemy mieć jednej twarzy w naszej organizacji, bo nie o to chodzi. Na pewno w wadze cruiser będziemy rywalizować z najlepszymi na świecie.
Gala w Bydgoszczy była mocno rozciągnięta w czasie i dość długo trzeba było czekać na choćby walkę wieczoru, która była pokazywana przez Polsat. Nie dało się tego uniknąć?
- To prawda i to jedno z pól do dyskusji z naszym partnerem telewizyjnym. Nie chcemy odstraszać widzów od gali, ale ich przyciągać. Długość gali i jej rozciągnięcie nie było naszym pomysłem i chcemy przeprosić kibiców oraz podziękować im za cierpliwość. Czas emisji na pewno się zmieni.
To z jednej strony fenomenalne, iż była to trzecia gala FEN w tym roku, a KSW zrobiło do tej pory tylko jedną. Można już powiedzieć, że pozycja nr 2 w Polsce was nie zadowala, a niedługo zrobi się mocna rywalizacja pomiędzy FEN i KSW? Transfer Błachuty jest tego przykładem.
- Myślę, że to trochę pomieszanie pojęć. I oni i my działamy z tym samym partnerem telewizyjnym. Można rzec, że jesteśmy partnerami i wielu ludzi pracujących na rzecz KSW pracuje teraz z entuzjazmem dla nas, jak Paweł Wójcik czy Mateusz Borek. Nie chcemy rywalizować z KSW, bo w kickboxingu jesteśmy na polskim rynku bezkonkurencyjni, chyba że KSW chce robić walki na zasadach K-1 (śmiech). Właśnie dzięki tej formule jesteśmy atrakcyjniejsi pod względem oferty i na dłuższym odcinku czasu zgromadzimy więcej fanów. Transfer Błachuty to inicjatywa jego managera, bo zawodnik nie miał walk, a nas interesuje ta kategoria wagowa. Mamy kilka innych ofert od aktualnych i byłych zawodników KSW. Na razie je rozważamy. Nie chcemy absolutnie podbierać kogokolwiek czy kusić. Budujemy swoje gwiazdy i jak pokazuje przykład Michalskiego, Verzbickasa czy innych - jest wiele talentów poza KSW. Wystarczy dla wszystkich.
FEN 8 i Kołobrzeg. Dlaczego akurat to miasto? Kibice w Trójmieście w tym roku muszą obejść się bez gali FEN?
- Polskie Wybrzeże nie ogranicza się do drogiego memu sercu Trójmiasta. To długa linia brzegowa i jest wiele ciekawych miejsc na realizację Summer Edition. Kołobrzeg jest pięknym, atrakcyjnym miastem, a latem odwiedza go setki tysięcy turystów. Chcemy im zaoferować coś więcej niż tylko odwiedzanie barów z wędzonymi rybami. Do Trójmiasta wrócimy niekoniecznie latem.
Serdecznie dziękuję i pozdrawiam wszystkich fanów sztuk walki. Zapraszam ich latem na naszą galę!
#dziejesiewsporcie: Świetna akcja i gol niewidomego piłkarza
Źródło: sport.wp.pl