UFC: Pokrajac przed walką z Błachowiczem

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Jan Błachowicz
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Jan Błachowicz

Kiedy Igor Pokrajac debiutował w UFC, Jan Błachowicz nie był jeszcze mistrzem KSW. Od tamtej pory Chorwat zdążył zanotować bilans 4 wygranych i 7 porażek oraz pożegnać się z UFC. Teraz wraca i zmierzy się z naszym zawodnikiem z Cieszyna.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Przeważnie zawodnicy mówią, że jeśli UFC dzwoni, to nie ma czasu na zastanawianie się. Po prostu zgadzasz się na umowę. Ale co, kiedy UFC dzwoni po raz kolejny?

Igor Pokrajac: Nigdy się nie zastanawiałem. To już szósty raz, kiedy podpisuję kontrakt z UFC. Kolejna szansa potwierdziła, że wykonałem dobrą robotą. Zostałem zwolniony z ostatniej umowy w grudniu 2014 roku. Od razu usiadłem z menedżerem i ustaliliśmy, co trzeba zrobić, żeby znów znaleźć się w UFC. Zorganizowaliśmy obóz, ale było mi trudno znaleźć dobrych przeciwników poza UFC, więc musiałem zdominować tych, z którymi walczyłem, żeby pokazać klasę. Udało się i wszystkie trzy pojedynki wygrałem w pierwszych minutach starć. Cieszę się, że UFC zadebiutuje w Chorwacji. Mam nowy kontrakt, dobrego przeciwnika i nie mogę się doczekać kwietnia.
 
Kiedy UFC ogłosiło, że wybiera się do Chorwacji, czy od razu pan wiedział, że zadzwonią?

- Nie wiedziałem dokładnie, kiedy UFC pojawi się w Chorwacji, ale wiedziałem, że przyjadą. Dlatego pracowałem na tym, aby mieć dobrą passę zwycięstw. Byłem skupiony na wygrywaniu, bo wiedziałem, że w każdej chwili mogę znów znaleźć się w UFC i muszę być gotowy do przygotowań.

Będzie pan główną bałkańską gwiazdą UFC w Zagrzebiu. Czuć presję?

- Nie czuję presji, raczej uskrzydlenie. Przede wszystkim nie muszę nigdzie jechać, będę bił się w moim rodzinnym mieście. Będę miał swoją wodę i jedzenie. To bardzo ważne, bo kiedy zawodnik z Europy musi lecieć 12 godzin – albo więcej, moja najdłuższa podróż trwała 46 godzin – to możesz sobie wyobrazić, jak to jest trudne, kiedy dodatkowo ścinasz wagę. Dodatkowo, bardzo się cieszę, że UFC wprowadziło tak rozszerzoną kontrolę antydopingową. USADA ma na wszystkich oko, nie jest tak łatwo stosować niedozwolone środki.

Nie uważa pan, że UFC trochę za późno przyjeżdża do Chorwacji? Nie lepiej było zadebiutować, kiedy walczył Mirko "Cro Cop" Filipović?

- Oczywiście, byłoby świetnie, gdyby przyjechali wtedy, ale teraz też mamy zdolnych zawodników. Jest Stipe Miocić, wielu młodych zawodników, np. Filipa Pejicia, który zawalczy z polskim zawodnikiem (z Damianem Stasiakiem – przyp.red.). Będzie wiele dobrych nazwisk. "Cro Cop" zrobił wiele dobrego dla MMA na całym świecie. Był ambasadorem tego sportu w Europie i na całej kuli ziemskiej, walczył przecież w Pride i w UFC. Filipović nie zawalczy osobiście, ale to wszystko, co dziś dzieje się w Chorwacji, to jego dziedzictwo.

Myśli pan, że UFC wyprzeda Zagreb Arenę?

- Tak, bez trudu zapełnią całą halę. To pierwsza gala UFC w Chorwacji, wiele osób interesuje się MMA, zna zawodników, więc nie będzie problemu z wyprzedaniem biletów.

Jest pan bardzo doświadczonym zawodnikiem. Ma pan dwa razy więcej stoczonych pojedynków niż pana rywal, Jan Błachowicz. Czy to będzie największa przewaga?

- Nie, mam przewagę pod każdym względem. Jestem lepszy na ziemi, w stójce, mam lepszą kondycję. Ponadto zdobyłem bardzo dużo doświadczenia. Tu nie idzie wyłącznie o mój bilans, ale i o to, że mam na koncie o wiele więcej stoczonych starć w UFC. On walczył tylko trzykrotnie, z czego przegrał dwa razy. Ja przeżyłem w UFC już wszystko: wygrywałem przez nokaut, przez decyzje, przegrywałem też w każdy możliwy sposób, więc nic mnie nie zaskoczy.

Walczy pan od bardzo dawna, czy dalej jest pan w stanie zaskoczyć rywala czymś nowym?


- Oczywiście, ze tak. Cały czas jestem w treningu i się uczę. Co chwilę dodaję nowe działa do mojego arsenału. Za każdym razem, kiedy wchodzę do oktagonu, wnoszę też nową technikę.

Mówił pan już trochę o Janie Błachowiczu, ale czy mógłby pan wskazać jego najmocniejsze strony?

- Znam Jana dobrze, bo mieliśmy bić się przed kilkoma laty w Słowenii. Wydaje mi się, że był mistrzem Polski w muay thai, zdobywał też doświadczenie w amatorskim kickboxingu. Oczywiście, był mistrzem KSW. Widziałem sporo jego pojedynków, a nawet byłem w narożniku Gorana Rejlicia, kiedy walczył o pas KSW. Jak słychać, znam Jana bardzo dobrze, wiem, w czym jest najlepszy, a w czym najgorszy.

Nie wiem, czy pan wie, ale walczył pan już kiedyś z kimś, kto jest członkiem rodziny Błachowicza?

- Hmm… A, wiem! Walczyłem z Łukaszem Jurowskim, a Jan spotyka się z jego siostrą… Dorotą, prawda? Pamiętam ich bardzo dobrze, to bardzo mili ludzie. Mam świetne wspomnienia z Polski i mam bardzo dobry kontakt z nimi. Walka to tylko czysty biznes.

Jaki jest pana cel w UFC?

- Mój cel to dojście do czołówki. Chciałbym być blisko pojedynków z pretendentami do pasa. Jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o walce o tytuł. Uważam, że na tę chwilę realnie mogę myśleć o pojedynkach z pretendentami.


Rozmawiał: Dominik Durniat

Gala UFC Fight Night: Dos Santos vs Rothwell odbędzie się 10 kwietnia w chorwackiej Zagreb Arena. Podczas tego wydarzenia kibice zobaczą aż czterech Polaków. Igor Pokrajac zmierzy się z Janem Błachowiczem, Marcin Tybura z Timothym Johnsonem, Bartosz Fabiński z Nicolasem Dalbym, a Damian Stasiak z Filipem Pejiciem.

Komentarze (0)