Michał Milowicz o gali FEN 11: Niektórzy mogą śmiało walczyć ze światowymi zawodnikami

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Gala FEN
Materiały prasowe / Gala FEN
zdjęcie autora artykułu

Michał Milowicz przez lata prowadził w roli konferansjera gale bokserskie. Teraz znany aktor teatralny i filmowy zakosztował również w MMA. Jak podobała mu się warszawska gala FEN 11: Warsaw Time?

W tym artykule dowiesz się o:

WP Sportowe Fakty: Od kiedy interesuje się pan mieszanymi sztukami walki?

Michał Milowicz: Przez lata byłem ring announcerem, prowadziłem walki bokserskie. Bywam na galach, jeżeli mogę i nie mam spektaklu ani koncertu. Sam jestem związany ze sztukami walki, a MMA to kompilacja różnych stylów. To kręci po prostu, mężczyznę kręcą sztuki walki. Nie ma potrzeby szukać trzeciego dna. Jak się panu podobała gala Fight Exclusive Night 11? - Było sporo walki. Porównywałem sobie te pojedynki, do starć, które oglądam, zza wielkiej wody. Widzę, że nasi zawodnicy coraz bardziej są blisko tego, co dzieje się tam. Czy możemy zatem mówić o światowym poziomie w Polsce? - Myślę, że niektórzy zawodnicy mogą śmiało, bez skrępowania i stresu walczyć ze światowymi zawodnikami, ale ja jeszcze widzę małe różnice, ale wszystko idzie w dobrą stronę. MMA w Polsce się cały czas rozwija, koniunktura na ten sport rośnie. Pojawia się coraz większa publiczność i chęć na pokazywanie MMA. Egzemplifikacją tego jest dzisiaj zapełniony po brzegi Torwar. Było mnóstwo ludzi i nie widziałem żadnego wolnego miejsca. Ludzie łakną tego sportu. Która walka z karty FEN 11 przypadła panu najbardziej do gustu? - Myślę, że walka o pas. Wcześniej też się krew lała, ale ta ostatnia walka była inna. Najpierw zawodnicy się badali, potem poszli po całości. Oglądaliśmy dwóch naprawdę świetnych zawodników. W boksie zawsze najbardziej interesuje waga superciężka, a tutaj walczyli mniejsi zawodnicy i nie miało to takiego odnośnika. Oglądało się tę walkę bardzo dobrze. Zaobserwowałem też, że zawodnicy walczą fair play. Na początku przybijają sobie "pionę", potem tłuką się niemiłosiernie i znów na koniec dziękują sobie za walkę. To jest fajne, że to nie są pojedynki na śmierć i życie. Możemy zaobserwować na światowych arenach, że zawodnicy patrzą na siebie z nienawiścią. A dzisiaj mieliśmy podejście czysto sportowe. Trenował pan sporty walki, czy może kiedyś spróbował pan swoich sił na treningach w formule MMA?

- Nie, nigdy. Boksowałem, trenowałem też kickboxing, ale nigdy nie walczyłem z użyciem wszystkich technik.

Źródło artykułu: