Łukasz Chlewicki przed KSW 38: Odzyskam to, co zostało mi zabrane

Materiały prasowe / kswmma.com / Na zdjęciu: Łukasz Chlewicki
Materiały prasowe / kswmma.com / Na zdjęciu: Łukasz Chlewicki

- Minęło już parę miesięcy, ale rana chyba się jeszcze nie zabliźniła. I nie mówię o łuku brwiowym - mówi Łukasz Chlewicki o swojej ostatniej przegranej. "Sasza" zmienił kategorię i w piątek podczas KSW 38 chce rozpocząć marsz po pas wagi piórkowej.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Kiedy zapadła decyzja o zmianie kategorii wagowej? Czy po przegranej walce z Mansourem Barnaoui?

Łukasz Chlewicki: - Już wcześniej rozmawiałem na ten temat z moim menadżerem Pawłem Kowalikiem. Dałem sygnał, że jestem gotowy do zmiany kategorii wagowej, jeśli uda się w tej sprawie dojść do porozumienia z federacją KSW.

[b]

Nie tak dawno zamienił pan dywizję półśrednią na lekką. Teraz kolejna zmiana. Uznał pan, że dalsza rywalizacja z większymi od siebie nie ma sensu?[/b]

- W wadze lekkiej czułem się bardzo dobrze. Moi rywale mieli jednak atuty, których ja nie posiadam. W kategorii piórkowej nie będę musiał się już mierzyć z tak wysokimi zawodnikami. Nie chcę, żeby zabrzmiało to lekceważąco, ale zasięg ramion i nóg to jedyne elementy, którymi górowali nade mną moi poprzedni rywale. Nie widziałem u nich jakiejś fenomenalnej techniki, nieziemskiego wyszkolenia, nie byli silniejsi. Decydowały warunki fizyczne.

Czy chce pan rywalizować w tej kategorii do końca kariery?

- Nigdy nie mów nigdy, ale taki jest mój cel. Wchodzę w tę grę na maksa.

A czy nie uważa pan, że MMA ostatnio przypomina mistrzostwa świata w zbijaniu wagi? Zbliżamy się do niebezpiecznej granicy, a przypadki śmierci podczas cięcia kilogramów już się zdarzały.

- To, co się ostatnio dzieje, przypomina taki właśnie wyścig. Niektórzy chyba nawet zapominają, że najważniejsze jest ich zdrowie. Niedoszły pojedynek Chabiba Nurmagomiedowa pokazuje również, że cierpi dana federacja i kibice, którzy zakupili bilety. Fani mogą czuć się zwyczajnie oszukani. Wydaje mi się, że federacje muszą mocniej wejść w regulowanie tego typu spraw - podchodzić do cięcia wagi bardziej rygorystycznie.

Co pan ma na myśli? Moim zdaniem powinien zostać wprowadzony limit wagowy, którego zawodnik nie może przekroczyć w dniu walki. Doskonale wiemy, że niektórzy w dniu gali ważą 10 kg więcej niż dzień wcześniej podczas ceremonii ważenia.

- Być może federacja w tygodniu przed galą powinna regularnie ważyć zawodników i analizować, czy przypadkiem nie przesadzają z tak zwanym zbijaniem "z wody" - czyli po prostu odwadnianiem się w saunie, czy też pod kocem. Limit wagowe w dniu gali to też jakiś pomysł. W zawodach amatorskich to nie stanowi żadnego problemu. Z drugiej strony pamiętajmy, że do schodzenia do niższej kategorii zmusza nas niejako sytuacja. Zbijając, coś zyskujesz. Z jednej strony mamy show w postaci walki, z drugiej zdrowie. Wybór nie jest łatwy, każdy szuka furtek do sukcesu. Mogę powiedzieć za siebie - ja się nie katuję, robię to zupełnie bezpiecznie.

Pana najbliższy rywal Artur Sowiński powiedział kiedyś, że zbił 8 kg w kilkanaście godzin.

- Moim zdaniem Sowiński zbija wagę zbyt drastycznie i to kiedyś odbije się na jego zdrowiu. Kwestia czasu, kiedy to się stanie. Pytanie też brzmi, czy dołożą do tego cegiełkę rywale, czy sam organizm odmówi posłuszeństwa i powie "dziękuję, nie wejdziemy już do klatki".

A zdaje sobie pan sprawę, że wkracza pan do jednej z najmocniejszych dywizji w KSW?

- Tak, to mocna kategoria. Oprócz mistrza Marcina Wrzoska w stawce jest pięciu zawodników, którzy w każdej chwili mogą walczyć o pas. Mój najbliższy rywal też jest jednym z nich. Pamiętajmy, że do niedawna był mistrzem. Rotacja może być bardzo duża. Nie przeszkadza mi to, a raczej jeszcze mocniej mnie nakręca.

Jest też pana kolega, podopieczny Filip Wolański. A co jeśli federacja będzie was chciała ze sobą skonfrontować?

- To niemożliwe. W tym momencie nie ma nawet możliwości, żebyśmy walczyli razem na tej samej gali. Taką mamy umowę z federacją KSW. Wolański pomaga mi w przygotowaniach, w narożniku i odwrotnie. Jeżeli nie walczymy na tej samej gali, to tym bardziej nie rywalizujemy ze sobą. Nie wyobrażam sobie, że przygotowujemy się razem do pojedynku pomiędzy sobą. I nie ma takich pieniędzy, które mogłyby coś zmienić.

W piątek stoczy pan walkę z byłym mistrzem KSW. Ewentualne zwycięstwo może pana zbliżyć do zrealizowania wielkiego marzenia.

- Nic się nie dzieje bez przyczyny i mam nadzieję, że odzyskam to, co zostało mi zabrane przez osoby trzecie.

Przerwany przez doktora pojedynek z Barnaoui wciąż boli?

- Minęło już parę miesięcy, ale rana chyba się jeszcze nie zabliźniła. I nie mówię o łuku brwiowym. Po części już się z tym pogodziłem. Pomogła mi decyzja o zmianie kategorii. Wskoczyłem w to samo miejsce drabinki, nie cofam się w rozgrywce.

Czy dalej uważa pan, że sędzia i lekarz podjęli złą decyzję?

- Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak personalny atak, ale muszę powiedzieć o tym, co mnie zabolało. Sędzia przerywa walkę, do klatki wchodzi lekarz. Czy on ma pojęcie o sportach walki? Nie wiem. Widzi rozcięcie na moim łuku i tak po prostu mówi "to koniec". Dla niego to zwykłe przerwanie, dla mnie to jak koniec świata. Chłopie, czy ty wiesz, ile ja czasu poświęciłem, żeby tego wieczoru wejść do klatki?! Na macie jestem już 27 lat. Niektórzy zawodnicy mają mniej lat niż wynosi mój staż w tym "syfie", który tak bardzo pokochałem. Pojedynek z Barnaoui miał stawkę większą od pieniędzy, otwierał pewne furtki. Na takie walki czeka się latami. Uważam, że zostałem skrzywdzony. Nic nie wskazywało to, że zabrakło mi zdrowia, krzepy, zdrowia i psychiki potrzebnych do kontynuowania walki. Ponadto walczyłem u siebie, w Polsce. Za granicą pozwalano mi walczyć większymi obrażeniami. Trudno - odzyskam to, co mi zabrano.

Trzeba przyznać, że jest pan uparty. Wsłuchuje się w pana wypowiedzi i widzę w nich jeden cel - uparł się na tę walkę o pas mistrzowski.

- I ja to zrobię. W walce z Barnaoui zabrakło mi szczęścia. Jeżeli tylko Bóg da mi szczęście, to zobaczy pan, że dopnę swego.

rozmawiał Artur Mazur

ZOBACZ WIDEO Pudzianowski: Kowalczyk będzie zasysał tlen wszystkimi otworami

Komentarze (0)