Szulakowski 3 marca tego roku stanął w roli pretendenta do walki o pas wagi lekkiej KSW naprzeciw Mateusza Gamrota. Wówczas zawodnik Berkutu Arrachin Olsztyn musiał uznać wyższość mistrza i przegrał przez poddanie w 4. rundzie.
W Gliwicach "Szuli" zastąpił kontuzjowanego Gracjana Szadzińskiego. Krótki okres przygotowań do starcia z Marianem Ziółkowskim dał się jednak we znaki 32-latkowi, bo na KSW 46 jego rywal wygrał zdecydowanie na punkty.
Były pretendent do tytułu w wadze lekkiej na Facebooku podzielił się z kibicami swoimi spostrzeżeniami na temat tego pojedynku. - Każda porażka bardzo boli i nie osłodzi jej nawet szampan za kilkadziesiąt tysięcy. W sobotę przegrałem swoja walkę w bardzo słabym stylu i jestem tego świadom! To była najgorsza walka w moim wykonaniu. Przed nią czułem się naprawdę świetnie. Gdy już się zaczęła, pierwszy raz po pierwszej rundzie odcięło mi prąd, mięśnie zrobiły mi się jak z waty. Osobiście myślę, że zbijanie tak dużej ilości kilogramów, w tak krótkim terminie, zrobiło swoje i odbiło się na moim zdrowiu - napisał Grzegorz Szulakowski.
Jednocześnie zawodnik przyznał, że po porażce w Gliwicach zastanawiał się nad zakończeniem swojej kariery, ale wówczas brat pomógł mu się pozbierać. - Doszliśmy do wniosku, że wstawiamy wszystko na jedną kartę. Ucinam pewne rzeczy, inwestuję wszystko w siebie. Pewne kroki już zostały zrobione - dodał były mistrz organizacji Thunderstrike Fight League.
Oto pełen wpis:
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #27 (highlights): piekielne nokauty w kilkanaście sekund