Ostatnie lata Mameda Chalidowa w MMA to bardziej jego walka z samym sobą niż przeciwnikami. Były międzynarodowy mistrz kategorii półciężkiej i średniej KSW osiągnął w Polsce wszystko, co mógł. Depresja i brak odpowiedniej motywacji do tego, aby osiągnąć jeszcze więcej, odbierały mu chęć rywalizacji. Dlatego w 2018 roku jego karierę zakończyły dwie przegrane z Tomaszem Narkunem. "Żyrafa" ze Stargardu objęła nowe rządy w dżungli KSW. Lew, który przez lata nie mógł znaleźć równego sobie, odszedł. I choć zarzekał się, że nie wróci, dusza wojownika zwyciężyła.
Mamed Chalidow budował swój pomnik w Polsce latami. Z roku na rok jego popularność rosła, był wzorem sportowca i człowieka. Choć z klatki ostatni raz wyszedł pokonany, to monument, jaki postawił, nie ulegał degradacji do momentu sprawy z zatrzymaniem. Przypomnijmy: problemy z prawem w przeszłości miał tylko kuzyn Mameda, również zawodnik MMA, jednak on pozostawał poza podejrzeniami.
Zobacz także: Błachowicz złamał szczękę rywalowi
11 czerwca został zatrzymany przez Biuro Operacji Antyterrorystycznych na zlecenie Centralnego Biura Śledczego Policji i Prokuratury Krajowej w sprawie paserstwa luksusowych samochodów. Postawiono mu 11 zarzutów. Prokuratura wystąpiła z wnioskiem o tymczasowy areszt Chalidowa. Zawodnik tłumaczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia, nie złamał prawa, a zatrzymany został, bo ma auto, przez siebie kupione, które okazało się być kradzionym. Sąd wniosek o areszt odrzucił.
ZOBACZ WIDEO Izu Ugonoh po porażce z Łukaszem Różańskim: Byłem gorszy. Muszę się nad sobą zastanowić
Chalidow tłumaczy: "Jakiś czas temu próbowano pozbawić mnie dumy i godności, które są dla mnie tak ważne, opierając argumenty na podstawie pomówień skompromitowanego byłego policjanta i oszusta zaślepionego chęcią zemsty o niejasnych korzeniach, który podstępnie wykorzystał moje zaufanie, a kiedy został podejrzany o liczne przestępstwa, postanowił moim kosztem poprawić swoją sytuację".
Zobacz także: Ostre słowa o Joannie Jędrzejczyk
Najpierw Chalidow chce wyjść zwycięsko z sali sądowej, a potem z podwójną siłą wrócić do rywalizacji. Wie, że jego pomnik stoi nadal tylko dlatego, że na jego zburzenie nie pozwolili kibice, którzy nie dają wiary w podejrzenia śledczych. To dla nich wraca, aby wyrazić wdzięczność.
"Ktoś niedawno powiedział mi, że Polska to kraj, w którym prędzej czy później kopie się pomniki. Ja jednak nie straciłem ani kropli wiary, ani kawałka nadziei w to miejsce na ziemi, bo nie tworzą go granice ludzkich obyczajów, nie tworzą go też nieliczni krytykanci".
Dawny mistrz powraca, rywale drżyjcie i ustawcie się w kolejce. W niej stoi już Scott Askham, który wyraził gotowość zmierzenia się z Chalidowem o pas wagi średniej. Do tego starcia może dojść na grudniowej gali KSW w Gliwicach. Motywacji tym razem nie zabraknie. Głody lew wkracza do dżungli.
Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>