Waldemar Ossowski: Głodny lew wraca do dżungli. Chalidow zaczyna polowanie (komentarz)

Materiały prasowe / Sebastian Rudnicki (KSW) / Na zdjęciu: Mamed Chalidow i Tomasz Narkun
Materiały prasowe / Sebastian Rudnicki (KSW) / Na zdjęciu: Mamed Chalidow i Tomasz Narkun

"Wybudzony przez odgłosy broni we własnym domu, groźniejszy niż kiedykolwiek" - pisze Mamed Chalidow w mediach społecznościowych. Król wraca do klatki nie dla pieniędzy, ani sławy. Wraca, by zaspokoić podrażnioną ambicję.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnie lata Mameda Chalidowa w MMA to bardziej jego walka z samym sobą niż przeciwnikami. Były międzynarodowy mistrz kategorii półciężkiej i średniej KSW osiągnął w Polsce wszystko, co mógł. Depresja i brak odpowiedniej motywacji do tego, aby osiągnąć jeszcze więcej, odbierały mu chęć rywalizacji. Dlatego w 2018 roku jego karierę zakończyły dwie przegrane z Tomaszem Narkunem. "Żyrafa" ze Stargardu objęła nowe rządy w dżungli KSW. Lew, który przez lata nie mógł znaleźć równego sobie, odszedł. I choć zarzekał się, że nie wróci, dusza wojownika zwyciężyła.

Mamed Chalidow budował swój pomnik w Polsce latami. Z roku na rok jego popularność rosła, był wzorem sportowca i człowieka. Choć z klatki ostatni raz wyszedł pokonany, to monument, jaki postawił, nie ulegał degradacji do momentu sprawy z zatrzymaniem. Przypomnijmy: problemy z prawem w przeszłości miał tylko kuzyn Mameda, również zawodnik MMA, jednak on pozostawał poza podejrzeniami.

Zobacz także: Błachowicz złamał szczękę rywalowi

11 czerwca został zatrzymany przez Biuro Operacji Antyterrorystycznych na zlecenie Centralnego Biura Śledczego Policji i Prokuratury Krajowej w sprawie paserstwa luksusowych samochodów. Postawiono mu 11 zarzutów. Prokuratura wystąpiła z wnioskiem o tymczasowy areszt Chalidowa. Zawodnik tłumaczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia, nie złamał prawa, a zatrzymany został, bo ma auto, przez siebie kupione, które okazało się być kradzionym. Sąd wniosek o areszt odrzucił.

ZOBACZ WIDEO Izu Ugonoh po porażce z Łukaszem Różańskim: Byłem gorszy. Muszę się nad sobą zastanowić

Chalidow tłumaczy: "Jakiś czas temu próbowano pozbawić mnie dumy i godności, które są dla mnie tak ważne, opierając argumenty na podstawie pomówień skompromitowanego byłego policjanta i oszusta zaślepionego chęcią zemsty o niejasnych korzeniach, który podstępnie wykorzystał moje zaufanie, a kiedy został podejrzany o liczne przestępstwa, postanowił moim kosztem poprawić swoją sytuację".

Zobacz także: Ostre słowa o Joannie Jędrzejczyk

Najpierw Chalidow chce wyjść zwycięsko z sali sądowej, a potem z podwójną siłą wrócić do rywalizacji. Wie, że jego pomnik stoi nadal tylko dlatego, że na jego zburzenie nie pozwolili kibice, którzy nie dają wiary w podejrzenia śledczych. To dla nich wraca, aby wyrazić wdzięczność.

"Ktoś niedawno powiedział mi, że Polska to kraj, w którym prędzej czy później kopie się pomniki. Ja jednak nie straciłem ani kropli wiary, ani kawałka nadziei w to miejsce na ziemi, bo nie tworzą go granice ludzkich obyczajów, nie tworzą go też nieliczni krytykanci".

Dawny mistrz powraca, rywale drżyjcie i ustawcie się w kolejce. W niej stoi już Scott Askham, który wyraził gotowość zmierzenia się z Chalidowem o pas wagi średniej. Do tego starcia może dojść na grudniowej gali KSW w Gliwicach. Motywacji tym razem nie zabraknie. Głody lew wkracza do dżungli.

Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>

Źródło artykułu: