MMA. Karolina Kowalkiewicz w raju przeszła przez piekło. "To był największy ból w moim życiu"

Facebook / Karolina Kowalkiewicz / Na zdjęciu: Karolina Kowalkiewicz
Facebook / Karolina Kowalkiewicz / Na zdjęciu: Karolina Kowalkiewicz

- To był największy ból w moim życiu - przyznaje Karolina Kowalkiewicz. Kilka dni przed walką polska wojowniczka napisała, że przyszło jej walczyć w raju. Parszywy los chciał, że to własnie tam przeszła przez prawdziwe piekło.

W tym artykule dowiesz się o:

Ślady po pojedynku z Chinką Yan Xiaonan ukrywa za dużymi ciemnymi okularami. Spod jednego ze szkieł i tak wyraźnie widać pasek opuchniętej, fioletowej skóry. Drugie jest zaklejone od środka kawałkiem bandaża by chronić przed światłem oko, pod którym pękła mała kostka.

- Mam pęknięty oczodół. On jest cienki jak kartka papieru. Pękł, przez co zapadł się mięsień i został uszkodzony nerw. Teraz nie do końca czuję prawą stronę twarzy. Za tydzień będę miała operację, w oczodół wstawią mi metalową płytkę - mówi nam Karolina pod warszawskim Centrum Medycznym MML.

W pierwszej rundzie walki w Nowej Zelandii (gala UFC Fight Night 168) Xiaonan uderzyła Polkę pięścią pod prawe oko. O oczodół zaczepiła kciukiem na tyle mocno, że doszło do złamania delikatnej kości i uszkodzenia nerwu. Karolina Kowalkiewicz zaczęła widzieć podwójnie, ale myślała, że to nic poważnego i wzrok zaraz przestanie szaleć. Nie przestał aż do końca pojedynku, w którym łodzianka cudem dotrwała do ostatniego gongu.

ZOBACZ WIDEO Karolina Kowalkiewicz o swojej feralnej kontuzji. "Pękł oczodół. Tłuszcz razem z mięśniem się zapadł"

Dopiero potem, w szpitalu, dowiedziała się, że mogła nawet stracić wzrok. Zaczęła też odczuwać potworny ból, wcześniej tłumiony przez adrenalinę. Jak sama przyznała - najgorszy ból w swoim życiu. - Jeszcze zanim znalazłam się w karetce, w punkcie medycznym dla zawodników, była masakra. W szpitalu rozsadzało mi czaszkę, myślałam, że nie wytrzymam. Dostawałam dużo zastrzyków z morfiny - przyznała.

Kowalkiewicz nie sprawia wrażenia osoby, którą przez kilka ostatnich dni poniewierał przeszywający ból. Na dodatek dopiero co skończyła ponad 30-godzinną podróż z drugiego końca świata. Powinna być wrakiem człowieka, skołowanym jet lagiem zombie. Jednak ona, choć to przecież jeden z najdłuższych dni w jej życiu, sprawia wrażenie jakby miała jeszcze całkiem sporo energii.

Z eleganckiej kliniki wyszła przed naszą kamerę dziarskim krokiem. Przed badaniami zdążyła jeszcze pojechać na chwilę do domu do Łodzi, zostawić bagaże, wykąpać się. Do Warszawy przywiózł ją narzeczony, z powrotem zabrała koleżanka. Musi polegać na innych, bo wciąż słabo widzi.

Wracam jeszcze do Auckland, do tego, co działo się w oktagonie UFC. - Źle widziałaś, czułaś ból. Co sprawiło, że się nie poddałaś? Co cię pchało do przodu? - pytam. - Mi się wydawało, że będę mięczakiem który odda walkę, bo ktoś wsadził mu palec w oko. Chciałam wygrać - mówi.

Teraz już wie, że od drugiej minuty pierwszej rundy nie była zdolna do walki. Układa dłonie w obraz, który miała przed oczami w czasie pojedynku. - Jeden obraz na wprost, drugi zakrzywiony, nakładał się na ten pierwszy. Do tego wszystko wirowało - opisuje. Wciąż jest w szoku, że Chinka tego nie wykorzystała i nie zdołała jej poddać.

Karolina podkreśla, że do nikogo nie ma pretensji o to, co się stało. A już na pewno nie do swoich trenerów. - Gdyby przerwali walkę, chyba bym im tego nie wybaczyła - mówi. Gdy jednak wspominam o palcach wsadzanych jej przez Xiaonan w oczy, prawdopodobnie celowo, w jej przyjaznym głosie słychać cień złości. Tak samo jak wtedy, gdy mówię, że lekarz zawodów mógł zakończyć pojedynek po pierwszej rundzie i oszczędzić zawziętej łodziance sporo zdrowia. Odpowiedź jest krótka: - Mógł.

Teraz Kowalkiewicz czeka co najmniej kilka miesięcy przerwy. Zdaniem doktora Michała Michalika z MML-u - tego, który będzie ją operował - na rekonwalescencję potrzeba cztery do sześciu miesięcy. Jej trener Łukasz Zaborowski uważa, że powinna wrócić dopiero za rok, na jedną, pożegnalną walkę. Ona wrócić chce, ale nie wie jeszcze, czy będzie w stanie.

- Potrzebuję czasu, żeby wszystko przemyśleć. Zobaczymy jak będzie po operacji. Zakładam optymistyczny scenariusz. Mick Maynard z UFC powiedział, żebym się nie martwiła i wracała do zdrowia, a w organizacji wciąż jest dla mnie miejsce - zdradza.

Na koniec rozmowy proszę jeszcze o zdjęcie dla koleżanki, która bardzo jej kibicuje i przejęła się jej problemami. Karolina pozuje chętnie. Uśmiecha się, dziękuje za wsparcie i troskę układając dłonie w znak serca.

Wysłana chwilę później fotka sprawia adresatce sporo radości. "Karolina to najdzielniejsza dziewczyna świata. Jest dla mnie inspiracją" - odpisuje. Dodaje, że na pewno zachowa zdjęcie. Będzie do niego wracać w chwilach, gdy zacznie brakować sił.

Czytaj także:
Karolina Kowalkiewicz o swojej feralnej kontuzji. "Pękł oczodół. Tłuszcz razem z mięśniem się zapadł"
Lekarz mówi o kontuzji Karoliny Kowalkiewicz. "Wszczepimy tytanowe blaszki, które podniosą gałkę oczną"

Komentarze (2)
avatar
eugjan
28.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pieniądze są ważne ale nie za wszelką cenę 
avatar
yes
27.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przysłowie mówi, że "jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz".