On też walczy. Brat Szymona Kołeckiego spełnia marzenia

Zdjęcie okładkowe artykułu: YouTube / https://www.youtube.com/channel/UCduDxYhpKnFjgAcTUe0pZOg / Na zdjęciu: Sylwester Kołecki
YouTube / https://www.youtube.com/channel/UCduDxYhpKnFjgAcTUe0pZOg / Na zdjęciu: Sylwester Kołecki
zdjęcie autora artykułu

Po sobotnim wieczorze całe środowisko sportów walki w Polsce mówiło o jego słynnym bracie. Ale on też walczy w klatce i nawet wcześniej zaczął przygodę z MMA. - To spełnienie marzeń - mówi Sylwester Kołecki, brat mistrza olimpijskiego Szymona.

W minioną sobotę fani sportów walki oklaskiwali w klatce KSW Szymona Kołeckiego, który w kapitalnym stylu pokonał o wiele bardziej doświadczonego Martina Zawadę. Kilka dni później kontrakt z organizacją Babilon MMA podpisał brat mistrza olimpijskiego Sylwester, który już wkrótce stoczy swoją drugą zawodową walkę w mieszanych sportach walki.

Wychowany na sali

Sport w rodzinie braci Kołeckich był obecny od zawsze. Ojciec trenował akrobatykę sportową i prowadził sekcję podnoszenia ciężarów w Wierzbnie - malutkiej wiosce pod Oławą. Mama grała w piłkę ręczną i trenowała pchnięcie kulą. Bracia Kołeccy byli zatem skazani na sport. Podobnie jak ich siostra, która trenowała judo.

- W Wierzbnie nie było wyboru, jeśli chodzi o sekcje sportowe. Była jedynie prężnie działająca sekcja podnoszenia ciężarów - wspomina Sylwester Kołecki. Najpierw do sekcji trafił starszy brat Szymon, ale młodszy był stałym bywalcem na sali. Można nawet stwierdzić, że się na niej wychował.

- Ja tam byłem od urodzenia. Ojciec prowadził zajęcia, a ja leżałem w wózku gdzieś obok. Odkąd sięgam pamięcią, bujałem się po tej sali. Niedługo później sam byłem członkiem klubu - wspomina. Ale nie skończyło się tylko na ciężarach.

Sylwestra Kołeckiego pasjonowały sporty walki. W wieku 9 lat trafił do sekcji zapaśniczej Śląska Wrocław pod skrzydła Leszka Użałowicza - to jeden z trenerów, który doprowadził do wielkich sukcesów Damiana Janikowskiego. Na macie młodszy z braci Kołeckich spędził dwa sezony treningowe. Później pozazdrościł siostrze, która odnosiła sukcesy w judo w swojej kategorii wiekowej i trafił do sekcji AZS AWF Wrocław. Ale na krótko.

- Spędziłem tam niecały rok, miałem nawet parę startów na koncie. Ale uznałem, że czas wracać do podnoszenia ciężarów - wspomina. Przygoda ze sztangą trwała długo. Ponad 17 lat. W tym czasie młodszy z braci Kołeckich był członkiem juniorskich i seniorskich kadr Polski. Odnosił też sukcesy.

- W ciężarach udało mi się zdobyć tytuł mistrza Europy juniorów. To najcenniejszy z tytułów, które wywalczyłem. Było też wiele medali mistrzostw Polski w różnych kategoriach wiekowych - tłumaczy.

Koszmar na boisku

Jego kariery rujnowały jednak kontuzje, z którymi borykał się dość często. - Za każdym razem, kiedy trafiałem na stół mówiłem sobie: ta operacja jest ostatnią - wspomina. Ale wracał, bo nie mógł żyć bez sportu. Decyzja o definitywnym zakończeniu przygody z ciężarami zapadła w maju 2014 roku. Wtedy zerwał ścięgno Achillesa. - To dość groźna kontuzja dla sztangisty. Wtedy powiedziałem "dość" - tłumaczy.

Urazu nabawił się podczas gry w piłkę nożną. W sytuacji - mogłoby się wydawać - absolutnie niegroźnej. - W pewnym momencie chciałem się po prostu zatrzymać. Poczułem duży ból. Wydawało mi się, że obudziłem się po ułamku sekundy. Ale jak się już odzyskałem świadomość, to zobaczyłem sufit. Okazało się, że zemdlałem - wspomina. Dzień później 27-letni wówczas zawodnik leżał już na stole operacyjnym jednego z wrocławskich szpitali, ale powrót do pełnej sprawności zajął mu wiele miesięcy.

Biznes i pasja

Po zakończeniu kariery sztangisty Kołecki skupił się na pracy i rozwoju własnej działalności gospodarczej. Postanowił rozwinąć biznes na tyle mocno, żeby móc się skupić na swoich pasjach. Kiedy handel odzieżą zaczął przynosić korzyści, rozpoczął przygodę z mieszanymi sztuki walki, którymi pasjonował się od lat.

Kołecki z wypiekami na twarzy wspomina walki Pawła Nastuli na galach Pride. To właśnie mistrz olimpijski w judo sprawił, że młodszy z braci Kołeckich zaczął się interesować tą legendarną, ale nieistniejącą już organizacją MMA.

- To prawda, że MMA zainteresowałem się wcześniej od brata. Bardzo mi imponowali zawodnicy Pride, ale wtedy nie myślałem jeszcze, że będę walczył na podobnych zasadach. Później pojawiło się KSW. Nie ukrywam, że moje zainteresowanie MMA rosło wraz ze wzrostem popularności KSW. Jestem ogromnym fanem Mameda Chalidowa - tłumaczy.

Młodszy z braci Kołeckich na salę treningową trafił już w 2014 roku. Szybko uzmysłowił sobie, że lata ciężkich treningów nie poszły na marne. Zaczął wykorzystywać swoje umiejętności i wypracowane predyspozycje.

- Nie ukrywam, że bardzo lubię zapasy, ponieważ wykorzystuję w nich siłę i motorykę wyniesioną z podnoszenia ciężarów. Lubię je trenować, a później wykorzystywać w sparingach. W tym się czuje najlepiej, najbardziej komfortowo i bezpiecznie. Nad stójką i parterem też pracuję, ale tu będę potrzebował więcej czasu, żeby poczuć się komfortowo - tłumaczy.

Pierwsza zawodowa walka

Zawodowy debiut Sylwestra Kołeckiego w MMA (we wrześniu 2020 roku na gali Browar Północny Fight Night) nie trwał długo, ale i rywal Aleksandar Joketić - co częste na początku kariery - nie był wymagający. Kołecki zaczął od sprowadzenia, zdobył dosiad, a później dobijał rywala w parterze. Wszystko trwało zaledwie 19 sekund. Bardziej od niego stresował się jego brat, który podpowiadał z narożnika.

Zobacz debiutancką walkę Sylwestra Kołeckiego

- Bardzo to przeżywałem. Niełatwo jest kibicować bratu. Zdecydowanie większą przyjemność odczuwam, kiedy sam wchodzę do klatki - wspomina Szymon. Pomimo łatwego zwycięstwa obaj bracia twardo stąpają po ziemi.

- Po pierwszej walce można powiedzieć jedynie tyle, że Sylwek potrafi zrealizować założenia taktyczne. Umówmy się, przeciwnik nie był wymagający i pewnie nie było trudno zrealizować te zadania, ale najważniejsze, że on to zrobił - wyjaśnia Szymon.

- Przed rozpoczęciem treningów wydawało mi się, że MMA nie jest skomplikowanym sportem. Pierwsza walka utwierdziła mnie w tym przekonaniu, ale na ziemię sprowadzili mnie sparingpartnerzy z Akademii Sportów Walki Wilanów. Zachowuję pokorę - wtóruje mu Sylwester.

Jak dwie krople wody

Bracia Kołeccy trenują w Warszawie pod okiem Mirosława Oknińskiego, pioniera polskiego MMA. W klubie mogą pracować z utalentowanymi i czołowymi zawodnikami MMA w Polsce. Co ciekawe obaj bracia na macie prezentują bardzo podobny styl.

- Przez lata uprawialiśmy tę samą dyscyplinę, jeździliśmy na te same zgrupowania. Podobna budowa ciała, ta sama siła nóg, grzbietu - to wszystko wynieśliśmy z ciężarów - wylicza Sylwester.

- Wiele rzeczy robimy podobnie. W pewnych elementach Sylwek jest ode mnie lepszy, sprawniejszy. Paradoksalnie dźwiga mniejszy bagaż kontuzji ode mnie, dlatego w treningu może pozwolić sobie na więcej. Ale walczymy podobnie - dodaje Szymon.

Podobieństwo braci jest tak wielkie, że klubowi koledzy w trakcie treningów zwyczajnie się gubią. - Jak się kulamy, robimy zapasy, to już nie raz słyszałem: zaraz, ja miałem wrażenie, że to Sylwek mnie dociąża, a nie Szymon - śmieje się starszy z braci.

Nowy kontrakt, nowe otwarcie

W środę Sylwester Kołecki podpisał kontrakt z organizacją Babilon MMA. Jej właściciel Tomasz Babiloński już prowadzi rozmowy z potencjalnymi rywalami. Walka ma się odbyć w pierwszym kwartale tego roku i będzie transmitowana na antenach grupy Polsat.

- Poszukiwania rywala już trwają, ale decyzja o limicie wagowym nie została podjęta. Docelową kategorią dla mnie jest półciężka (do 93 kg - red.), ponieważ na co dzień ważę zaledwie 98. Kopanie się z ciężkimi końmi z wagi ciężkiej nie ma sensu - tłumaczy Sylwester.

Młodszy z braci Kołeckich nie chce wywierać na sobie dodatkowej presji. Jak tłumaczy, do MMA trafił po to, żeby się fajnie pobawić. - To nawet nie jest sposób na życie. To po prostu spełnienie marzeń. Zawsze wyobrażałem sobie, że wychodzę do klatki przy ulubionej muzyce. Nie wyznaczyłem sobie żadnych terminów, limitów. Jeśli zostanę ciężko znokautowany, albo złapię kontuzję, to nie będę tego na siłę kontynuował. To już nie jest czas na zdobywanie pasów i wielką karierę w UFC. Mam dwójkę dzieci, mam dla kogo żyć - twierdzi.

Zobacz także: Znana walka wieczoru FEN 32 Błachowicz szlifuje formę w górach

Źródło artykułu:
Komentarze (0)