Materla to żywa legenda organizacji KSW, której był mistrzem. W białym ringu i okrągłej klatce toczył niezapomniane boje. W czerwcu zeszłego roku ogłosił odejście z KSW i zaangażowanie w rozwój organizacji, w której sam będzie występował. W rozmowie z nami Materla opowiedział o zbliżającej się gali EFM Show 2 (odbędzie się 11 września w Sofii) i ocenił szanse w walce wieczoru gali KSW 61, w której zmierzą się Mariusz Pudzianowski i Łukasz Jurkowski.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Na konferencji prasowej już nie tylko t-shirt. Jak na współwłaściciela poważnej organizacji przystało założyłeś marynarkę.
Michał Materla: Taka jest kolej rzeczy. Mentalnie nie czuję się jakimś wielkim współwłaścicielem, bo nie byłem aż tak mocno zaangażowany w organizowanie pierwszej gali EFM Show, która odbyła się w kwietniu w Łodzi. Miałem wtedy swoje sprawy do załatwienia. Na gali 11 września sam wystąpię w klatce, więc będę się koncentrował na swojej walce.
Jak zatem ocenisz kwietniową galę. Co się podobało, a co nie?
Jestem zawodnikiem starej daty, kimś z pierwszego pokolenia polskich zawodników MMA, dlatego koncentrowałem się na poziomie sportowym, a ten obronił się sam. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie walka w formule "Cage Box". Małe rękawice, mały ring i formuła bokserska - to zdało egzamin. Już dziękowałem Piotrowi Wołowikowi i Szymonowi Broncelowi po ich walce i z tego miejsca robię to jeszcze raz. Wiele widziałem przez 20 lat bycia w tym sporcie, ale znów miałem przyjemność z oglądania.
ZOBACZ WIDEO: Joanna Jędrzejczyk o Janie Błachowiczu: Sukces rodzi sukces
A co się nie podobało?
Długość gali. Jak na płatne wydarzenie, ono było trochę za długie. Ale to było podyktowane faktem, że mamy wielu zawodników na kontrakcie i oni byli na galach EFM, kiedy jeszcze nie byłem zaangażowany w ten projekt. Mój brat Norbert Sawicki chciał dać szansę do zaprezentowania się wszystkim na tym nowym otwarciu. Było aż 13 walk i stąd taka sytuacja.
Druga gala miała się odbyć 5 czerwca. Ostatecznie do Sofii wybieracie się 11 września. Skąd zmiana terminu?
Przede wszystkim jest podyktowana sytuacją pandemiczną. Chcemy, żeby na halę weszli kibice i zapełnili ją w stu procentach. W Bułgarii powoli wszystko się otwiera i mamy nadzieję, że do września będzie można mówić o normalności.
5 czerwca odbędzie się KSW. Czy ta zmiana nie jest też ukłonem w stronę kibiców? Ja osobiście nie wyobrażam sobie, że miałbym wybierać: walka Materli czy gala KSW? Wybór wręcz absurdalny.
To bardzo miłe, co powiedziałeś. Faktycznie, kiedyś nie było takich rozterek, ale dziś już są. Chociaż mam nadzieję, że do takich sytuacji nie będzie dochodzić.
Czy znasz już nazwisko rywala?
Nie, dlatego go nie ogłosiliśmy na konferencji. Są jakieś pomysły, ale ja w tych negocjacjach nie chcę uczestniczyć, bo się z tym źle czuję. Przez całą karierę nie wybierałem przeciwników i dlatego nie wyobrażam sobie sytuacji, że miałbym szukać rywala dla siebie i układać sobie scenariusz, na ile mogę wygrać z tym lub innym. Mam nadzieję, że wybiorą kogoś, kto jest lepszy w tych płaszczyznach, w których ja jestem gorszy. To mnie zmusi do bardzo mocnego treningu. Zresztą, cały czas pracuję, jestem po obozie na Teneryfie.
Czy oprócz Teneryfy będziesz trenował w innych klubach, czy postawisz na macierzysty Berserkers Team Szczecin?
Zobaczymy, jak się to wszystko ułoży. Oprócz tego, że jestem zawodnikiem, razem z moim wspólnikiem Piotrem Bagińskim prowadzę klub, a czasy są ciężkie, więc cały czas musimy trzymać rękę na pulsie. Być może uda się wyjechać na parę dni do zawodników, z których doświadczenia lubię korzystać.
Co będziesz robił 5 czerwca?
Nawiązujesz pewnie do gali KSW. Na pewno wrócą wspomnienia i pojawią się sentymenty.
Jak patrzę w twoje oczy to mam wrażenie, że te wspomnienia już wróciły. Przecież twoje walki były nieodłącznym elementem gal KSW, również tych w Ergo Arenie.
Trójmiasto to jest szczególne miejsce na mapie polskiego MMA. To jest najlepsza hala, tam odbywały się najlepsze gale, najlepsze walki. Z dużą nostalgią kupię pay-per-view, usiądę i będę oglądał. Być może nawet uda się pojechać, bo w klatce wystąpi mój klubowy kolega Tomek Romanowski. Fajnie byłoby pojawić się w hali jako widz, fan, kolega klubowy.
W walce wieczoru zmierzą się Mariusz Pudzianowski i Łukasz Jurkowski. Spodziewałeś się, że do takiego zestawienia może dojść?
Nie, zupełnie nie. Jestem zaskoczony jak większość fanów.
Na kogo stawiasz?
W momencie, w którym "Juras" byłby w solidnym cyklu przygotowawczym, to "Pudzian" nie miałby argumentów, żeby wygrać tę walkę. Ale nie wiem, na ile Łukaszowi wystarczy zaangażowania w treningi. W sieci pojawiają się zdjęcia i filmy, ale to jest internet, który rządzi się swoimi prawami. Jeśli Łukasz wypracuje chociaż 60 procent swojej normalnej dyspozycji, to wygra z Mariuszem bez problemu. "Juras" jest bardziej doświadczony i wie, jak to rozegrać.
Co przemawia za Pudzianowskim?
To jest tytan pracy. Tego nie da mu się zabrać. To, jaką przeszedł przemianę od strongmana do zawodnika MMA, wymagało katorżniczej pracy. A do tego Mariusz ma jaja w klatce i nie kalkuluje. Pójdzie i będzie próbował zrobić to, co umie robić najlepiej: tanio skóry nie sprzeda.
Może też "złapać i rzucić", bo on to lubi.
Tak. I rodzi się pytanie, w jakiej dyspozycji do klatki wejdzie Łukasz.