Waldemar Ossowski /  Na zdjęciu: Damian Stasiak

Odchodzi z MMA na własnych zasadach. Pożegnalna walka "Webstera" w KSW

Waldemar Ossowski / Na zdjęciu: Damian Stasiak

Podczas gali XTB KSW 107 w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie, kibice będą świadkami wyjątkowego momentu - pożegnalnej walki Damiana Stasiaka. Zawodnik, który przez lata był jedną z kluczowych postaci MMA w Polsce, chce efektownie rozstać się z klatką.

Damian Stasiak to nie tylko utytułowany zawodnik MMA, ale też wielokrotny mistrz Polski w karate tradycyjnym, a także posiadacz czarnego pasa w brazylijskim jiu-jitsu. Przed dołączeniem do KSW, "Webster" miał okazję rywalizować na najwyższym poziomie w UFC, gdzie stoczył sześć pojedynków.

W KSW zadebiutował w listopadzie 2019 roku na gali KSW 51 w Zagrzebiu, nieznacznie przegrywając pojedynek o pas wagi koguciej z Antunem Raciciem. Od tamtego momentu przyzwyczaił kibiców do efektownych pojedynków, zgarniając aż pięć bonusów za najlepsze poddanie czy walkę wieczoru.

- Bycie cały czas w tej czołówce to ogromne poświęcenie - mówi Damian Stasiak dla WP SportoweFakty. - Trzeba wszystko dostosować pod treningi, a te są bardzo ciężkie. Trzymanie diety również jest ciężkim etapem. Te ostatnie dni przed walką są szczególne. To wszystko daje sumarycznie sygnał, żeby skończyć i cieszyć się, że już tego nie będzie.

Walka, która zamyka rozdział

Decyzja o zakończeniu kariery nie zapadła z dnia na dzień. - To jest decyzja, którą podjąłem jakiś czas temu. W mojej głowie cały czas to się rodziło. Po prostu szukałem dobrego momentu na to, żeby to zrobić. To jest moment, kiedy jestem jeszcze w całkiem niezłej formie i chcę zostać zapamiętany z dobrych walk - tłumaczy Stasiak.

Przed ostatnią walką 35-latek nie ukrywa, że chciałby zakończyć swoją przygodę z KSW mocnym akcentem. - Chciałbym, żeby walka zakończyła się na moją korzyść - nokaut lub poddanie. Przyjmę każdy scenariusz. Będę chciał zostawić całe serce w oktagonie - zapowiada.

Stasiak na zakończenie przygody ze sportem zawodowym decyduje się będąc wciąż w ścisłej czołówce swojej kategorii wagowej. Od kariery nie zamierza odcinać kuponów, przyjmując lukratywne oferty pojedynków poza swoją najlepszą dyspozycją.

Zabrało nieco szczęścia

Choć w karierze MMA Stasiak nie sięgnął po cenione tytuły, to na swoją karierę patrzy z dużym spokojem i dystansem. Największe sukcesy w UFC odnotował w 2016 roku. Pokonał wówczas Filipa Pejicia duszeniem zza pleców, a następnie poddał Daveya Granta efektownym balachą. Obie wygrane przyniosły mu uznanie fanów i komentatorów. W późniejszych walkach mierzył się z czołowymi zawodnikami kategorii koguciej - Pedro Munhozeem czy Liu Pingyuanem - ale mimo dobrej postawy, to rywale dopisywali zwycięstwa do swoich rekordów.

- Myślę, że dało się zrobić więcej. Czasem zabrakło mi po prostu szczęścia w wielu walkach, czasem kropki nad "i", gdzie te pojedynki były bardzo bliziutkie z mocnymi zawodnikami. Jestem jednak szczęśliwy z tego co osiągnąłem i bardziej widzę pozytywy niż negatywy - wspomina "Webster".

Nowy początek

Choć Damian Stasiak kończy karierę zawodową, to nie zamierza porzucić sportu. - Sportowcem pozostaje się do końca życia. Będę oczywiście w pierwszej kolejności zajmował się szkoleniem młodzieży i dzieci, zarówno w karate, jiu jitsu czy MMA. Będę prowadził klub z kolegą i poświęcał czas swojej rodzinie - podkreśla.

Stasiak odchodzi z oktagonu jako wojownik z charakterem i wielką klasą. Jego kariera powinna być inspiracją dla młodego pokolenia zawodników. Po raz ostatni kibice będą mogli podziwiać umiejętności "Webstera" w klatce już 14 czerwca w Ergo Arenie. Jego rywalem będzie niesiony na fali trzech zwycięstw z rzędu Michał Domin.

Waldemar Ossowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści