Verva Street Racing - motorsportowe miasteczko w sercu stolicy

W sobotę, 21 sierpnia, na potrzeby imprezy Verva Street Racing warszawskie ulice zamieniły się w tor wyścigowy. Na tę okoliczność do stolicy ściągnięto kilkadziesiąt samochodów i motocykli, spośród których zdecydowana większość była w stanie przyprawić o szybsze bicie serca. Nie zabrakło również gwiazd sportów motorowych, także tych światowego formatu.

Przedsmak emocji związanych z tym wydarzeniem część warszawiaków poczuła już 13 lipca. Podczas akcji promocyjnej Orlenu, w ramach której reprezentanci Verva Racing Team - Robert Lukas i Kuba Giermaziak - poruszali się po stołecznych ulicach wyścigowymi autami z serii Porsche Supercup, zaliczając pit stopy na przystankach autobusowych i stacjach benzynowych.

Właściwy event zlokalizowano w sąsiedztwie Placu Piłsudskiego, a liczącą 2,3 kilometra trasę poprowadzono ulicami: Królewską, Moliera, Senatorską i Wierzbową. Dla pięciu tysięcy szczęśliwców, którzy w pierwszej kolejności zdecydowali się na zakup wejściówek, impreza rozpoczęła się już o godzinie 10:00 od tak zwanego Pit Party, czyli zwiedzania padoku. Fani mieli tu sposobność, by zapolować na autograf któregoś z bohaterów spektaklu oraz podejrzeć kulisy pracy zespołów dbających o wyczynowe pojazdy. Można było tu spotkać m.in. gwiazdę wyścigów WTCC, Brazylijczyka Augusto Farfusa, który chętnie opowiadał o swoich polskich korzeniach: - Moja babcia urodziła się w Warszawie, mój ojciec mówi trochę po polsku. Pamiętam, że gdy babcia żyła, robiła świetne pierogi.

Oficjalne otwarcie wydarzenia pod nazwą Verva Street Racing nastąpiło o godzinie 13:00. Pierwsze emocje publiczność poczuła, gdy na tor wyjechała armada wyścigowych Porsche, co w zamyśle organizatorów stanowić miało namiastkę wyścigów z cyklu Porsche Supercup - najnowszego sportowego przedsięwzięcia będącego udziałem koncernu PKN Orlen. Obsługujący Porsche polskich zawodników niemiecki zespół Motopark Academy zaprezentował również bolidy Formuły 3. Za kierownicą jednej z tych wyścigówek, wyjątkowo przybranej w barwy Verva Racing Team, zasiadł Kuba Giermaziak.

Jednym z gwoździ programu była prezentacja nowej dakarowej broni Krzysztofa Hołowczyca - BMW X3 CC z renomowanej stajni X-raid. Wydarzeniu zadedykowano odrębną część pokazów pod nazwą Dakar Spirit, którą stanowiła parada uczestników pustynnego maratonu. Kolumnę poprowadzili motocykliści: Marek Dąbrowski, Kuba Przygoński, Helder Rodrigues i Pal Anders Ullevalseter. Dalej podążali Krzysztof Hołowczyc oraz jego nowy zespołowy kolega Guerlain Chicherit, a stawkę zamykały ciężarówki serwisowe.

Klapą zakończyła się natomiast demonstracja możliwości nowej rajdówki "Hołka". W czasie pokazowego wyścigu BMW w barwach Orlenu niespodziewanie zwolniło, po czym w spacerowym tempie potoczyło się w kierunku padoku. Sam zawodnik zdradził później za pośrednictwem serwisu Facebook, że doszło do pęknięcia paska klinowego. Pozostaje mieć nadzieję, że to jedynie złe dobrego początki i że na południowoamerykańskich bezdrożach auto spisze się bez zarzutu. Mistrz Europy z '97 roku takowej nadziei nie traci i zapowiada walkę o najwyższe cele: - Chciałbym żeby miejsce było lepsze niż pierwsza piątka. Czujemy się bardzo dobrze i myślę, że świetna nawigacja Jean-Marca i moja czysta jazda pozwolą nam odnotować coś więcej. Na koniec rajdu zawsze buduje się trzy stopnie, jakbym na którymś z nich stanął, najlepiej na tym najwyższym, byłoby OK.

Kolejny punkt programu stanowił KTM Supermoto Show z udziałem motocyklistów Orlenu, ich rywali z Rajdu Dakar oraz legend supermoto: Gilessa Salvadora i Klausa Kinigadnera. W finałowej rozgrywce tych niezwykle widowiskowych zawodów rzutem na taśmę triumfował Dąbrowski, który wyprzedził Przygońskiego i Kinigadnera.

Kilka chwil po zejściu z motocykla Kuba Przygoński wsiadł do Nissana 200SX, by w towarzystwie Kuby Skomoruchy i Bartosza Chrzanowskiego dać niezwykły pokaz jazdy poślizgami. Popisy drifeterów stanowiły jedną z najbardziej nieprzewidywalnych atrakcji całego show. Kierowcy dawali z siebie wszystko, nie oszczędzając swoich maszyn. Pomiędzy Skomoruchą a Chrzanowskim doszło nawet do kolizji, a kilka chwil później tor okazał się za wąski dla Przygońskiego, który na barierze zostawił przedni zderzak swojego Nissana.

Dwukrotnie organizatorzy zafundowali publice pojedynek samochodu z motocyklem. Uliczna trasa - obfitująca w nierówności i studzienki kanalizacyjne, z wymalowanymi liniami i pasami - zdecydowanie faworyzowała pojazdy czterokołowe. Augusto Farfus w wyścigowym BMW 320si z serii WTCC nie dał szans Andrzejowi Pawelcowi dosiadającemu BMW S1000RR. Podobny przebieg miała potyczka Krzysztofa Hołowczyca w BMW X6 M z Kubą Przygońskiem na KTM-ie 690 Supermoto do momentu, gdy Olsztynianin zdecydował się zwolnić i oddać zwycięstwo młodszemu koledze.

Nutę goryczy mieli prawo poczuć fani Formuły 1. Na specjalistycznych forach toczyła się dyskusja odnośnie tego, który z obecnych teamów przywiezie do Warszawy swój bolid. Jedni stawiali na Williamsa, inni na McLarena. Zamiast tego agencja eventowa Rajamaki Racing Experience podstawiła trzy nieco już leciwe bolidy (Jordana, Renault i Arrowsa) o specyfikacji dalece odbiegające od tej, w jakiej rywalizowały w najbardziej prestiżowej serii wyścigowej świata. W autach w miejsce oryginalnych silników V10 zainstalowano, słabsze o jakieś 250 KM, silniki V8. Bolidy, choć głośne i spektakularne, to jednak nie do końca sprostały roli głównej atrakcji imprezy. Zamiast F1 bardziej odpowiednim w ich przypadku określeniem byłoby "prawie jak F1".

Pomiędzy kolejnymi punktami programu na tor kilkukrotnie wyjeżdżali motocyklowi stunterzy. Elektryzujące pokazy grupy złożonej z siedmiu śmiałków, co rusz wykonujących karkołomne ewolucje, pozostawiały w pamięci niezapomniane wrażenia. - Wachlarz tricków jakie zaprezentowaliśmy był bardzo szeroki. Każdy z nas robił swoje, ściśle określonego planu nie było. Mieliśmy okazję przejechać się po trasie kontrolnie i sprawdzić jakie miejsca nadają się do jazdy na tylnym kole, jakie do akrobacji i jakie do palenia gumy - zdradził Michał Pakosz, jeden z aktorów tego niezwykłego przedstawienia.

Inne atrakcje, którymi organizatorzy uraczyli licznie przybyłych fanów to: starcie Szymona Ruty w rajdowym Subaru z Kubą Giermaziakiem w wyścigowym Porsche, pokazy samochodów przystosowanych do wyścigów na 1/4 mili, parada drogowych superaut oraz kartingowy wyścig VIP-ów. Zwieńczeniem imprezy były wspólne przejazdy bolidów Formuły 1 i Formuły 3. Verva Street Racing dobiegła końca mniej więcej o godzinie 19:30.

Przedsięwzięcie, mimo iż zorganizowane przez PKN Orlen, wcale nie było "po drodze" zawodnikom reprezentującym barwy płockiego giganta. Jacek Czachor i Kuba Przygoński stawili się nieopodal Placu Piłsudskiego wprost po transatlantyckim locie, gdyż jeszcze poprzedniego dnia zmagali się z trudami brazylijskiego Rally dos Sertoes. Z kolei Robert Lukas zmuszony był opuścić kwalifikacje do wyścigu Porsche Carrera Cup, kursując w weekend pomiędzy Warszawą a holenderskim Zandvoort.

Rozmach jaki towarzyszył całemu przedsięwzięciu wywarł wrażanie nawet na jego uczestnikach. - To, co tu widzę jest niewiarygodne. Jedna impreza w środku miasta z taką ilością samochodów i motocykli, coś nieprawdopodobnego - zachwycał się czwarty motocyklista ostatniej edycji Rajdu Dakar, Portugalczyk Helder Rodrigues. Nie obyło się jednak bez drobnych niedociągnięć, jak wspomniane już bolidy F1 czy brak zapowiadanego BMW M3 GT2, znanego m.in. z 24-godzinnego wyścigu Le Mans, które miało być jednym z najmocniejszych pojazdów warszawskich pokazów. Sama trasa również nie do końca odpowiadała specyfice pokazów, głównie za sprawą niewielkiej szerokości oraz nierównej, jak na wyścigowe standardy, nawierzchni. Ponadto "agrafka" pod Hotelem Victoria dla kilku pojazdów okazała się zwyczajnie za ciasna.

Źródło artykułu: