Nelson Piquet otwarcie mówi o "Crashgate"

W wywiadzie dla Times Nelson Piquet, były kierowca Renault, szczerze opowiedział o tym, co stało się przed i w trakcie wyścigu o GP Singapuru 2008. Brazylijczyk celowo rozbił bolid, by umożliwić zwycięstwo Fernando Alonso, a sytuacja przeszła do historii sportów motorowych, jako "Crashgate".

W kwalifikacjach do wyścigu Fernando Alonso, przed defekt bolidu, zajął odległe 15. Miejsce, Nelson Piquet był 16. Flavio Briatore, szef zespołu, oraz Pat Symonds, dyrektor techniczny, wpadli na pomysł, by dzięki wprowadzeniu samochodu bezpieczeństwa w odpowiednim momencie wysforować Hiszpana na czoło stawki. Wyjazd SC miał spowodować Piquet rozbijając bolid w miejscu, w którym nie było możliwości szybkiego uprzątnięcia wraku.

Pomysł młodemu Brazylijczykowi przedstawili w niedzielę rano, przed wyścigiem. - Zobacz, oba samochody są z tyłu stawki. Jesteśmy w takiej sytuacji, że nic nie da się zrobić, chyba że zdarzy się coś nadzwyczajnego - miał powiedzieć Symonds. Briatore zgodził się z nim dodając, że odległe miejsca byłyby katastrofą dla zespołu.

- Tylko siedziałem i słuchałem, bo nie wiedziałem do czego to zmierza. Obaj byli bardzo niespokojni, a sytuacja była napięta. Chyba nic nie mówiłem, dopiero po pięciu minutach Flavio wyjaśnił: "Zobacz, jedyna droga, żeby coś zyskać, to samochód bezpieczeństwa w odpowiednim momencie" - relacjonuje Brazylijczyk.

- Siedziałem i patrzyłem na nich. Przypomnieli mi, co stało się w Niemczech, gdy ktoś rozbił się zaraz po tym jak miałem pit stop i przyjechałem drugi w wyścigu. "Chcesz pomóc zespołowi?" zapytał Flavio. "Jeśli rozbijesz się w odpowiednim momencie, wszystko się zmieni" - kontynuuje opowieść Piquet.

Brazylijczyk w tamtym momencie był w ogniu krytyki, jego występy nie były zadowalające, chciał więc zrobić wszystko, by zachować swoją pozycję. Kierowca przyznał także, że dużą rolę w podjęciu przez niego decyzji o spełnieniu prośby była sama osoba Briatore. - Wciąż starałem się wyrobić sobie reputację w F1, a on ciągle powtarzał mi, że mój los jest jego w rękach. Robiłem wszystko, żeby go zadowolić, ale on zawsze mnie krytykował - wyjaśnił. - Myślałem, że będzie to sposób, by chociaż trochę się do mnie przekonał.

- Nie rozważałem nawet aspektu moralnego tej sprawy - przyznał były kierowca Renault. - Gdy zbliżało się to okrążenie, trudno było mi uwierzyć w to, co mam zrobić. Bardziej nawet denerwowałem się tym, że mogę zawalić tę sprawę dla zespołu, niż własnym bezpieczeństwem - przyznał otwarcie.

- Bałem się i nie mogłem złapać oddechu - przyznał dodając, że koncentrował się tylko na tym, na którym jest okrążeniu. - Krzyczałem do radia: "Na którym jestem okrążeniu? Na którym jestem okrążeniu?" Potwierdzili, które to kółko, więc spiąłem się w sobie, wiedziałem co mam robić, chociaż wciąż w to nie wierzyłem.

- Wjechałem w szykanę na 14. okrążeniu, brzuch mnie bolał. Niesamowicie się bałem, to było jak sen. Dotknąłem tylnym kołem ścianę, a potem maksymalnie wcisnąłem "gaz", żeby rozbić się o następną. Nie czułem bólu przy uderzeniu, adrenalina buzowała. Czułem kontrolę nad samochodem w czasie wypadku.

Plan zadziałał idealnie, Alonso wygrał wyścig. - Po wszystkim Flavio podszedł, poklepał mnie po plecach i powiedział "dzięki" - przyznał Piquet. W oficjalnym komunikacie po wyścigu zespół wyjaśnił, że wypadek był efektem błędu kierowcy, co także on sam potwierdził.

W połowie następnego sezonu, 3 sierpnia, Brazylijczyk został wyrzucony z zespołu, a kilkanaście dni później telewizja Glabo TV ujawniła całą sytuację. 4 września, po śledztwie dokonanym przez FIA, Renault zostało formalnie oskarżone o ustawienie wyników Grand Prix Singapuru oraz spiskowanie z Piquetem. Następstwem afery nazwanej "Crashgate" Flavio Briatore i Pat Symonds zostali zmuszeniu do wycofania się z Formuły 1, zespół Renault został wykluczony z mistrzostw świata, ale karę zawieszono na dwa lata, ekipa straciła jednak kilku możnych sponsorów, którzy zerwali z nimi umowy.

Nelson Piquet, mimo starań, nie znalazł miejsca w Formule 1 i wszystko wskazuje na to, że drzwi przed nim są już zamknięte na zawsze. - Przepraszam za to, co zrobiłem. Mam tylko nadzieję, że ludzie zrozumieją pod jaką byłem presją. To nie jest wymówka, ale byłem bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Teraz jestem silniejszy. Jeśli jeszcze raz by mnie o to poproszono, miałbym siłę powiedzieć "nie" - zapewnił.

Do dzisiaj nie wiadomo, czy Fernando Alonso wiedział o planach swojego zespołu., Hiszpan zaprzeczył, że był zaangażowany w proceder. Dochodzenie FIA także nie wykazało jego winy. Wielu obserwatorów F1 nie wierzy jednak w te wyjaśnienia, przekonując, że Alonso nie mógł nie wiedzieć o tym, co zamierza zrobić jego ekipa.

Piquet na torze w Singapurze

Komentarze (1)
avatar
julsonka
9.12.2015
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
alonso na pewno wiedzial ...
szkoda mi nelsona