- 300 - 400 metrów przed zakrętem, jadąc na piątym biegu, nagle straciłem kontrolę nad samochodem, w środku prostej. Wcześniej wiele razy podłoga bolidu dobijała do asfaltu, no ale tym razem miałem większego pecha, bo nie udało mi się utrzymać na torze - wyjaśnił Robert Kubica w Rzeczpospolitej.
Polak uważa, że nie był to jego błąd. - Gdybym wyleciał w zakręcie, można by spokojnie powiedzieć, że przeszarżowałem. Na prostej niewiele można poradzić na tak niespodziewane zachowanie samochodu, choć wcześniej parę razy udało mi się wyjść obronną ręką z takich sytuacji. Tym razem to był koniec - powiedział. - Możliwe, że mieliśmy za nisko ustawiony bolid - dodał czwarty zawodnik w klasyfikacji mistrzostw świata.