Kiedyś chciałbym wygrać Dakar - rozmowa z Krzysztofem Hołowczycem, polskim kierowcą rajdowym

Od 1 do 15 stycznia przyszłego roku, po bezdrożach trzech krajów, Argentyny, Chile i Peru, będzie przebiegał najbliższy Rajd Dakar. - W poprzedniej edycji zająłem piąte miejsce. W 2012 roku chętnie stanąłbym na podium - powiedział Krzysztof Hołowczyc.

W tym artykule dowiesz się o:

W najbliższej edycji Dakaru Hołowczyc pojedzie Mini All4 Racing, a więc takim samym samochodem jak Francuz Stephene Peterhansel , dziewięciokrotny triumfator Dakaru. "Hołek", który reprezentuje nie tylko zespół X-raid, ale także barwy Orlen Teamu chwali nowe auto. - Na pewno jest to szybszy samochód niż BMW X3 CC, za kierownicą którego siedziałem w poprzedniej edycji Dakaru - stwierdził Hołowczyc. Rajd wystartuje 1 stycznia w Argentynie, w Mar Del Plata. Metę wyznaczono na 15 stycznie w stolicy Peru, w Limie. Po drodze kierowcy, na pięć etapów wjadą do Chile. Na śmiałków, którzy zmierzą się z Dakarem czeka m.in. pustynia Atacama, wydmy oraz góry, Andy. Będą się ścigać po piachu, a także po szutrach.

Marcin Frączak: W poprzedniej edycji Dakaru zajął pan piąte miejsce. Czego oczekuje pan po najbliższej edycji?

Krzysztof Hołowczyc: Zawsze trzeba się poprawiać, więc liczę na lepsze miejsce niż piąte. Jest tylko jeden moment, w którym już nic nie można więcej zrobić. Oczywiście wtedy gdy się wygra. Do tego dążę, i wierzę w to, że kiedyś wygram Dakar. Chciałbym tego kiedyś dokonać. Kiedy stawałem pierwszy raz na starcie tego rajdu, wszyscy pytali mnie o mój cel. Odpowiadałem, że chciałbym wygrać. Oczywiście jest pewien rytm, który trzeba zachować. Chodzi o sposób przechodzenie przez ten rajd. Trzeba się poprawiać z edycji na edycję. Myślę, że piąte miejsce w ostatnim Dakarze, to nie był łut szczęścia. Ono było od początku do końca ciężko wywalczone. Mój pilot, Jean Marc Fortin, i ja biliśmy się o nie cały czas. W tej dyscyplinie bez dobrego pilota się nie istnieje. W najbliżej edycji powinniśmy być wyżej. Najchętniej stanąłbym już w 2012 roku na podium. Jest taki jeden stopień podium, o którym wszyscy myślą. Chodzi oczywiście o najwyższe miejsce. W tym rajdzie jest jednak wielu, którzy myślą podobnie jak ja.

Powiedział pan, że piąte miejsce, to nie był łut szczęścia. Czy bardzo pana denerwuje coś takiego, jak ktoś mówi, że się panu udało?

- Jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, już tyle lat siedzę w tej dyscyplinie, że wiem co to są wzloty i upadki. Ja jestem gościem, który ma swój cel. Bardzo dobrze pamiętam powiedzenie Maćka Wisławskiego, mojego pilota, z którym zdobywałem mistrzostwo Europy. "Psy szczekają, a karawana jedzie dalej", mówił Maciek. Ja staram się być karawaną.

W Dakarze nie pojedzie jego zwycięzca z 2010 roku, Hiszpan Carlos Sainz, a wątpliwy jest udział Katarczyka Nassera Al Attiyaha, który wygrał w 2011 roku. Wszystko dlatego, że Volkswagen, którego barwy reprezentowali nie wystawi fabrycznej ekipy. Kto zatem pana zdaniem jest faworytem rajdu?

- Brak Carlosa Sainza, to dla rajdu duża strata. Dla Nassera jest co prawda przygotowany numer, ale nie wiadomo jak będzie z jego udziałem. Katarczyk rozmawiał z Toyotą, a ostatnio podobno Mercedes chciał mu przygotować samochód. Wygląda na to, że może go zabraknąć. Mocny powinien być Giniel de Villiers z RPA, zwycięzca imprezy z 2009 roku. Głównym faworytem będzie jednak chyba Francuz, Stephene Peterhansel.

W poprzedniej edycji rajdu jechał pan BMW X3 CC. Tym razem do pana dyspozycji będzie Mini All4 Racing. Jakie są jego cechy?

- Jest szybszy od BMW X3 CC. Mini, to jest urządzenie wręcz kosmiczne. Gdyby ktoś z ulicy wsiadł do takiego samochodu, to nie bardzo wiedziałby co zrobić. Choćby jak odpalić, pojechać. Dla nas, zawodników pewne rzeczy są naturalne. Coś trzeba uruchomić, aby wszystko później było ok. Mini, to samochód niewiarygodnie wytrzymały. Ja się śmieje, że ludzie są najsłabszym punktem tego samochodu. Można jechać po dziurach pewnie jeszcze szybciej niż robią to kierowcy, ale w pewnym momencie konstrukcja fizyczna człowieka na to nie pozwoli. Sport motorowy idzie trochę w kierunku samolotów, myśliwców. Na końcu pewnie kiedyś konstruktor powie, że wszystko fajnie, tylko lepiej byłoby gdyby w środku zabrakło człowieka.

Na jakim etapie są pana przygotowania do Dakaru?

- Jesteśmy już po wszystkich testach technicznych. Niebawem samochody będą ładowane na prom. Jednym z elementów przygotowań było oczywiście rozkładanie, a potem składanie samochodu. To jest bardzo ważna umiejętność, aby wiedzieć, która część do czego pasuje. Jeśli chodzi o przygotowanie kondycyjne, to byliśmy w Austrii w górach. Wchodziliśmy na szczyty o wysokości 2200 czy 2300 metrów nad poziomem morza. Było więc co robić. Uważam, że pod względem kondycyjnym do Dakaru jestem bardzo dobrze przygotowany. Na tydzień zamierzam polecieć jeszcze na Wyspy Zielonego Przylądka. One są blisko równika, więc tam jest zawsze ciepło. Gdy jest największe słońce, gdy wszyscy się chowają, ja zakładam czapkę i biegam przez czterdzieści minut, czy godzinę. Chcę w ten sposób poczuć atmosferę zbliżającego się Dakaru, przygotować się do niego jak należy od strony fizycznej.

Trudniej do Dakaru jest się przygotować kondycyjnie czy psychicznie?

- Jedno z drugim ma spory związek. Jeśli zawodnik jest dobrze przygotowany pod względem kondycyjnym, to i psychika dobrze działa. Na pewno jednak element świadomości gdzie jadę, po co, i co chcę osiągnąć jest ważny. Bardzo ważne jest też moje doświadczenie z poprzednich edycji rajdu w Ameryce Południowej. Organizatorzy jednak już straszą. Zobaczycie jak wygląda Peru. Tam będą piekielnie wysokie wydmy. Tacy zawodnicy jak Adam Małysz mogą mieć z tym problem. To nie będą takie wydmy jak w Maroku. W Peru trafią się wydmy nawet stumetrowe, które trzeba będzie szturmować.

Wiele osób podkreśla, że na świecie szaleje kryzys. Czy odbił się w jakimś stopniu na pana przygotowania? Było na nie mniej pieniędzy?

- Nawet jak pojawia się kryzys, to firmy dalekie są od tego, żeby nagle zrezygnować z rajdu. Dlatego, że sport jest ciągle świetnym nośnikiem reklamowym. Do tego dochodzą też emocje. To jest największy rajd na świecie, on będzie zawsze przyciągał odpowiednią ilość sponsorów. Z tego co wiem to organizator cały czas robi przetarg, kto będzie głównym sponsorem Dakaru. Cały czas jest więcej chętnych, niż powierzchni reklamowej do zagospodarowania. Mam takie poczucie, że Dakar był, jest, i będzie.

Kierowcy są zachwyceni Dakarem w kontekście wyzwania, jakie ich czeka. A co panu nie podoba się w tym rajdzie. Gdyby miał pan możliwość, to co by pan zmienił?

- Ja mam dosyć prostą konstrukcję. Raczej poszukuję dobrych rzeczy i dobrej energii. Trudno mi znaleźć elementy, które mi przeszkadzają w Dakarze. Może zmieniłbym strasznie wczesne wstawanie. Jednak wtedy nie byłoby rajdu. Mam świadomość, że to jest konieczne, aby rozegrać Dakar, choć ostatnie odcinki dla wielu zawodników są ciężkie. Niektórzy nie wytrzymują kondycyjnie. Ja akurat mam taką cechę, że pod koniec rajdu z odcinka na odcinek jestem coraz lepszy.

Na co będzie stać Adama Małysza na trasie Dakaru?

- Trudno jest ocenić poziom Adama, skoro jeszcze nigdzie nie wystartował. Za wcześnie jest na to, aby się na ten temat wypowiadać. Trzymam za niego kciuki, jak za każdego Polaka, który wystartuje w rajdzie. Nie ukrywam, że dla sportów motorowych, dla Polski, jest to wspaniała sprawa, że taka gwiazda wystartuje w Dakarze. To automatycznie spowoduje wzrost kibiców, którzy będą pasjonować się tą dyscypliną. Wszyscy na tym skorzystamy. Im lepiej pojedzie, tym lepiej dla nas wszystkich. Logiczne jest więc, że bardzo chcielibyśmy, aby Adasiowi się udało.

Jakie są jego szanse na dojechanie do Limy, gdzie wyznaczono metę Dakaru?

- Myślę, że duże. Adam jest przede wszystkim sportowcem, więc wie na czym polegają wyrzeczenia. O Dakarze do tej pory tylko słyszał, ale jego dotychczasowy tryb życia, który podporządkował sportowi, na pewno mu pomoże. Adam z etapu na etap będzie czuł się pewniej. Potrzebuje na pewno doświadczenia, którego będzie z czasem nabierał. Błagam, nie wymagajcie od niego za wiele. Dajmy mu szansę na to, aby mógł spokojnie pojechać, zobaczyć co to jest Dakar. Jeśli w ogóle przejedzie rajd, to już będzie wielki sukces.

Źródło artykułu: