Marcin Frączak: Jaki wynik będzie pana satysfakcjonował na mecie rajdu Dakar?
Marek Dąbrowski : Chciałbym poprawić siedemnastą pozycję z poprzedniego Dakaru. To oznacza więc walkę w ścisłej czołówce.
Po tylu sezonach jazdy na motorze, naturalne jest to, że coś się "odzywa" po latach. Jak pana zdrowie?
- Przed tą edycją jest wyjątkowo dobrze. Dakar to jest poważne wyzwanie, więc wszystko może się zdarzyć. Na razie jestem w niezłej kondycji. Kilka lat temu miałem problem z barkiem. Mam nadzieję, że nic przykrego mi się nie odnowi.
Pan i Jacek Czachor podkreślają, że Jakub Przygoński, który wyrasta na lidera zespołu motocyklistów, zawsze może liczyć na panów pomoc. W czym ona może się wyrazić?
- Pomoc tak naprawdę nie jest konieczna, bo Kuba bardzo dobrze sobie radzi. Ma z naszej trójki największą szansę na dobry wynik, na wysokie miejsce w pierwszej dziesiątce. Jeśli jednak złapie kapcia, to któryś z nas jest w stanie się poświęcić i oddać mu swoje koło.
Najbliższa edycja rajdu będzie wiodła przez trzy kraje, przez Argentynę, Chile oraz Peru. Gdzie będzie najtrudniej?
- Dla mnie zawsze Chile stanowi duże wyzwanie. Tam sporo jeździ się po kamieniach, a ja za tego typu nawierzchnią nie przepadam. To jest jednak rajd, w którym jeździ się na każdego rodzaju nawierzchni, więc muszę sobie radzić również z kamieniami.
Na kamieniach strasznie ścierają się opony. W żargonie motocykliści mówią, że kamieniste odcinki kończą na "płótnie". Jak duża jest obawa, że opona może się tak wytrzeć, że złapie się kapcia?
- Jak do tej pory wszystko zawsze było jak należy. Mam dobrze przygotowany sprzęt. Odcinki są jednak długie, więc coś takiego, jak starcie opony też trzeba brać pod uwagę.
Jak panu się podoba nowy regulamin rajdu. Organizatorzy zapowiedzieli, że pierwsza wymiana silnika na nowy, to 15 minut kary, a druga to już 45!
- Ja planuję tylko jedną wymianę. Druga następuje tylko w wypadku awarii. 45 minut to w przypadku Dakaru nie jest straszny problem. Tutaj często są duże różnice czasowe. Dlatego pewnie będą zdarzały się sytuacje, że ktoś, kto będzie miał przewagę, zdecyduje się na taki krok.
Pojedzie pan na KTM 450 Rally. Jaki to motocykl?
- Jest to model specjalnie przygotowany pode mnie. To co można kupić w sklepie, to jest tylko atrapa. U mnie silnik i zawieszenie są na zdecydowanie wyższym poziomie. Chodzi o to, abym można było szybciej jechać, a także, aby motocykl był przystosowany do trudnych warunków, z jakimi przyjdzie się nam zmierzyć na Dakarze.
Technika z roku na roku idzie do przodu. Czy to jest najlepszy motocykl na jakim pojedzie pan w tym rajdzie?
- Cały czas powstają motory nowej generacji. Kto wie, być może to będzie najlepszy motor w moje karierze.
Będzie ktoś w stanie zagrozić na trasie Dakaru dwójce: Hiszpan Marc Coma i Francuz Cyril Despres?
- Oni od wielu lat wymieniani są w gronie faworytów Dakaru, ale to jest długi rajd. Wszystko może się zdarzyć. Kuba Przygoński jest w dobrej formie. W tym roku został wicemistrzem świata FIM, zwyciężył w rajdzie Merzouga. Na Dakarze stać go na bardzo dobry wynik.
Zanim rajd Dakar został przeniesiony z Afryki do Ameryki Południowej, wystartował pan siedem razy w tej imprezie na "Czarnym Lądzie". Wierzy pan w to, że Dakar wróci do Afryki?
- Tak, wierzę, ale nie nastąpi to szybko. Jeśli państwa afrykańskie nie uporają się z problemem bezpieczeństwa, organizatorzy się na to nie zdecydują. To pewnie długo potrwa. Kiedyś jednak znów będziemy się ścigać po bezdrożach Afryki.
Ameryka Południowa różni się tym od Afryki, że tam na trasach jest wielu kibiców. Czy trudno się było panu do czegoś takiego przyzwyczaić po latach startów w Afryce?
- Na początku było to dla mnie wielkie zaskoczenie. Na Dakarze w Afryce bywało, że przez kilkaset kilometrów po drodze nie widziałem nikogo. W Ameryce Południowej rzeczywiście jest bardzo dużo kibiców na trasie. To jest najczęściej bardzo miłe, ale zdarzają się trudne sytuacje. Nieraz, aby wyjechać z miasta, trzeba się przedzierać przez kibiców.
Czy jest coś co pana zaskoczyło w ostatnim czasie na Dakarze?
- Nowością są odcinki tylko dla motocyklistów. Są to odcinki po skałach, po których trudno się jeździ ciężkimi motorami. To było dla mnie wielkie zaskoczenie.
Co tak doświadczony motocyklista jak pan, może radzić komuś kto pierwszy raz weźmie udział w Dakarze?
- Ktoś, kto pojedzie po raz pierwszy powinien myśleć przede wszystkim o tym, jak dojechać do mety. Trzeba być ostrożnym ze ściganiem.
W radzie Dakar wystartuje Adam Małysz. Czego można po nim oczekiwać?
- Nie wiem na co go stać. Chciałbym, aby szczęśliwie dojechał do mety. Niech jedzie na tyle, na ile potrafi. Musi bardzo uważać, bo poza tym, że jest ciężko, to wszędzie jest mnóstwo kurzu, który ogranicza widoczność.
A czy Adam Małysz nie porywa się przypadkiem z motyką na słońce?
- Mi jest trudno odpowiedzieć na takie pytanie. Ma bardzo doświadczonego pilota, którym jest Rafał Marton, a także dobry sprzęt. Na pewno przez cały rok trenował bardzo ciężko.