Pech kierowcy Toyoty

Zarówno Włoch jak i Niemiec popisali się świetnym startem. Jednak zdecydowanie więcej szczęścia miał Timo Glock, który po emocjonującym wyścigu zdołał wywalczyć punkt dla swojego zespołu.

Mateusz Nikołajczuk
Mateusz Nikołajczuk

Jarno Trulli po wymarzonym starcie i minięciu kilku rywali został mocno uderzony przez jednego z kierowców. Na skutek tego incydentu Włoch praktycznie stracił szansę na zdobycie punktów w Grand Prix Belgii. Doświadczony zawodnik nie krył rozczarowania rezultatem niedzielnego wyścigu. - Miałem dużego pecha, ponieważ wykonałem znakomity start i z mojej jedenastej pozycji zdołałem przesunąć się do czołowej szóstki. Jednak w pewnym momencie otrzymałem silne uderzenie z tyłu, które znacznie uszkodziło mój bolid. Ze względu na ten incydent, który był również powodem problemów ze skrzynią biegów, moim jedynym celem stało się dojechanie do mety- przyznał rozczarowany kierowca.

- Po raz kolejny w wyścigu tutaj nie mam zbyt wiele szczęścia. Wydaje się, że zdarza mi się to zbyt często na Spa - będąc konkurencyjny, mam równocześnie dużego pecha. Liczyłem na to, że uda nam się pojechać mocny wyścig i zdobyć trochę punktów. To było możliwe, ponieważ mieliśmy dobrą strategię i znakomity start, więc wielka szkoda, że to się nie udało - dodał.

Timo Glock pomimo słabej pozycji z kwalifikacji, zdołał w niedzielnych zawodach wywalczyć punkt dla swojego zespołu. - Mój wyścig był dość ciężki, jednak jestem zadowolony z punktu, gdyż przez dłuższy czas wydawało się, że ta sztuka nam się nie uda. Chcę podziękować teamowi, a szczególnie chłopakom pracującym nad startem, ponieważ wyszedł nam znakomicie. W ostatnich wyścigach wszyscy perfekcyjnie wykonują swoją pracę - podkreślił Niemiec.

- Kiedy rozpoczął się deszcz, podjąłem decyzję, aby zjechać do boksów i założyć opony przeznaczone na mokry tor. Był to bardzo dobry wybór. Następnie udało mi się wyprzedzić Marka Webbera na ostatnim zakręcie i w konsekwencji wywalczyć punkt dla naszej ekipy - wyjaśnił 26-letni zawodnik.

Szef japońskiej ekipy, Tadashi Yamashina wyraził umiarkowane zadowolenie wynikami niedzielnego wyścigu. Japończyk przyznał, że kolizja, w której uszkodzeniu uległ bolid Trulliego kompletnie pokrzyżowała szyki ekipie Toyoty. - Powinniśmy być dość szczęśliwi ze zdobytego punktu, biorąc pod uwagę to, co się stało w kwalifikacjach. Mieliśmy wyjątkowy start dwóch samochodów, jednak na nieszczęście Jarno został uderzony na pierwszym zakręcie i to zrujnowało nam cały wyścig. Jeżeli ten incydent nie miałby miejsca, Jarno miałby możliwość osiągnięcia świetnego rezultatu, ponieważ zyskał bardzo wiele na starcie, a my mieliśmy konkurencyjną strategię - powiedział.

Czytaj więcej: Timo Glock został ukarany i stracił ósme miejsce

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×