- Nie widzę powodu - jest dobrze tak jak jest. Co roku wspólnie omawiamy nasze plany i zgadzamy się we wszystkim - powiedział włoskiej gazecie Ron Dennis. Stoi to w dużej sprzeczności z informacjami podawanymi miesiąc temu przez niemiecką prasę, że Mercedes postawił McLarena "pod ścianą", odmawiając mu dostarczania silników do rozwijanego przez Brytyjczyków samochodu drogowego. Sprzedaż tego "cywilnego" samochodu, odpowiednika Ferrari F430, jest ważna dla McLarena jako źródło wpływów - bez nich byt McLarena jako firmy i jako zespołu F1 może zostać zagrożony. Być może to długofalowa strategia Mercedesa, która ma osłabić Rona Denisa, posiadacza 15 procentowego pakietu udziałów i "zmiękczyć" pozostałych arabskich współudziałowców (30 proc. ma pochodzący z Bahrajnu holding Mumtalakat, a pozostałe 15 proc. saudyjski szejk Mansour Ojjeh's właściciel TAG Group). Jednak jak na razie stery mocno dzierży Ron zaprzecza, że w brytyjsko-niemieckim związku, coś się źle układa.
Ron Dennis zaprzeczył też, że zamierza odejść z Formuły 1. - Na początku 2007 r. myślałem o zmniejszeniu mojego zaangażowania w wyścigach - to prawda. Ale wtedy stało się to się stało (afera "szpiegowska" z Ferrari) i nie chciałem odchodzić w takich okolicznościach. Prędzej czy później coś się zmieni, ponieważ mam zaplanowane inne projekty biznesowe. Ale nigdy nie opuszczę zespołu całkowicie, tylko zmienię rolę. Mam McLarena we krwi i nie jestem pracownikiem, żeby ktoś mógł mnie zwolnić.
To niestety, dla Rona Dennisa, nie do końca jest prawda – 15 proc. pakiet udziałów, nie jest wystarczającym zabezpieczeniem fotela prezesa. Sytuację istotnie zmieniłoby zdobycie mistrzostwa świata Formuły 1.