Przypomnijmy - polski kierowca w niedzielę nie ukończył wyścigu o Grand Prix Malezji, drugiej eliminacji mistrzostw świata Formuły 1. Już na okrążeniu instalacyjnym Robert Kubica zgłosił zespołowi problemy, kierownictwo BMW Sauber zdecydowało jednak puścić go na start. Krakowianin wystartował, ale w żółwim tempie, a już na drugim okrążeniu z silnika zaczęły wydobywać się płomienie. - Silnik stracił moc, jakby jechał tylko na połowie cylindrów - mówił Kubica. - Po pierwszych analizach wynika, że problemem był wyciek z systemu pneumatycznego - wyjaśniał Mario Theissen, szef ekipy.
Nie byłby to wielki problem, gdyby nie nowe przepisy mówiące, że kierowca w całym sezonie może korzystać tylko z ośmiu silników. Jeżeli awaria jednostki napędowej użytej w Malezji będzie poważna, Polakowi zostanie już tylko siedem silników. - Musimy sprawdzić, czy ten egzemplarz jest już stracony - powiedział Theissen w rozmowie z Przeglądem Sportowym. - Jeśli tak, to Robert ma do dyspozycji o jeden motor mniej i musimy tak zmodyfikować plan użycia silników na resztę sezonu, aby przetrwać pozostałymi egzemplarzami.
Jakie może mieć to konsekwencje dla Kubicy? Czy spadną osiągi jego bolidu? - Osiągi niekoniecznie. Raczej wzrośnie ryzyko kolejnych awarii, ponieważ teraz pozostałe silniki muszą przejechać więcej kilometrów - przyznał dyrektor BMW Motorsport.
Theissen potwierdził, że jego ekipa już pracuje nad kontrowersyjnymi podwójnymi dyfuzorami. Jego zdaniem ten element stosowany przez Braw GP, Toyotę i Williamsa powoduje, że ekipy te mają przewagę nad BMW Sauber. - Gdyby wyeliminować zespoły używające podwójnych dyfuzorów, które naszym zdaniem nie zgadzają się z duchem nowych przepisów, bylibyśmy na samym czele. A taki był nasz cel. Jeśli jednak FIA zalegalizuje podwójne dyfuzory, będzie nam bardzo ciężko odrobić stratę - przyznał w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy FIA zajmie się protestami zespołów na podwójne dyfuzory 14 kwietnia.