Wyścig rozpoczęto, kiedy nad torem zbierały się ciemne chmury. Po starcie na czele nic się nie zmieniło, prowadził świetnie dysponowany Da Costa, który sukcesywnie powiększał swoją przewagę nad rywalami. Za jego plecami w kontakcie jechali Magnussen, Quaife-Hobbs, Giermaziak oraz Melker, a różnice między nimi oscylowały w okolicach 0,5-1 sek. Sytuacja pozostawała bez zmian do 13. okrążenia (na 11. okrążeniu zaczęło padać), kiedy to polski kierowca popełnił błąd na piątym zakręcie i został wyprzedzony przez Melkera. Niestety Polak nie mógł odrobić straconej pozycji, ponieważ sędziowie postanowili przerwać wyścig na 3:53 przed końcem. Jak się później okazało sędziowie zaliczyli wyniki po 12 okrążeniu, tak więc polski kierowca zajął ostatecznie miejsce tuż za podium.
- Myślę, że byłem wystarczająco szybki, żeby powalczyć z Kevinem i Adrianem, ale popełniłem błąd na jednym z okrążeń, który kosztował mnie sekundę, a później zaczęło padać i goniąc Quaifa popełniłem kolejny błąd, który kosztował mnie utratę pozycji - komentuje Kuba. - Nie rozumiem decyzji sędziów. Jesteśmy kierowcami wyścigowymi, a nie adeptami szkoły nauki jazdy, więc powinniśmy jeździć w każdych warunkach - zakończył polski kierowca.
Do niedzielnego wyścigu Kuba wystartuje z piątego miejsca. Za jego plecami ustawią się zawodnicy, którzy byli najszybsi w dniu dzisiejszym, a przed polakiem swoje bolidy ustawią kolejno: De Jong, Sorensen, Korjus oraz Melker.