Mundial 2018. Depresja, rasizm, Tite i Messi. Szalona kariera Paulinho
Zawodnik wszystko przemyślał i postanowił zostać w klubie. Zadzwonił do agenta i powiedział mu o decyzji. Po chwili poszedł do szkoleniowca. - Tite mnie zobaczył. Czekałem dwie sekundy, żeby dodać dramatyzmu, a potem dałem mu znak, że zamierzam zostać. Westchnął i powiedział: "Boże, myślałem, że odejdziesz!" - relacjonuje. - Pracowałem z Tite przez cztery lata w Corinthians i był to złoty okres w moim życiu i mojej pracy. Kiedy w końcu wyjechałem grać w Tottenhamie, przeżyłem kolejny trudny okres i wiele osób straciło wiarę we mnie. Ale jedna osoba zawsze we mnie wierzyła. To Tite - dodaje.
Chiny? Dlaczego nie
W 2013 roku Paulinho przeszedł za 20 milionów euro do Tottenhamu. Zawodnikiem tego klubu był przez dwa lata. W jego barwach zagrał 67 spotkań. Później odszedł do chińskiego Guangzhou. Zdaniem mediów było to spowodowane konfliktem z nowym menadżerem. - Właściwie chciałbym wyjaśnić coś o pobycie w Spurs. Naprawdę nie mogę powiedzieć złego słowa na temat klubu, personelu czy prezydenta. To prawda, że był to bardzo trudny okres dla mnie i były chwile, kiedy nie chciałem opuszczać mojego mieszkania w Londynie, ponieważ byłem tak bardzo zestresowany, że nie grałem. Czułem się tak, jakbym się dusił. Z jakiegoś powodu nie byłem w planach Mauricio Pochettino. Nie sądzę, że nie pasowałam do jego filozofii. Ale nigdy nie mieliśmy różnicy zdań. Pewnego dnia poszedłem do prezesa klubu i powiedziałem mu, że jeśli dostaną ofertę zbliżoną do tego, co zapłacili za mnie, to chciałbym iść dalej - wyjaśnia.
Oferta nadeszła z niespodziewanego kierunku. - Pomyślałem: "Dlaczego nie?". Moi przyjaciele wszyscy myśleli, że jestem szalony. Pisali do mnie: "Chiny? Co zrobisz w Chinach? Odpowiadałem: "Zobaczymy!" Żyję czymś, o czym kiedyś powiedział mi Dani Alves, kiedy przeżywałem trudny okres w moim życiu: "Jesteśmy tylko dziećmi bawiącymi się w deszczu. Jeśli coś pójdzie nie tak, to co? Czy to koniec świata? Nie, stary. Po prostu odnajdziemy się gdzie indziej - wspomina. - Jeśli grasz w najlepszej lidze na świecie i jesteś nieszczęśliwy, to o co chodzi? Ludzie mówili, że moja kariera dobiegła końca, kiedy pojechałem do Guangzhou Evergrande, ale ... Kiedy jeździłem autobusem w czwartej lidze w Brazylii, nikt nawet nie wiedział, kim jestem! Byłem w grobie! Byłem martwy dla świata - dodaje.
Zaproszenie od Messiego
W Chinach szło pomocnikowi znakomicie. Z klubem wygrywał po kolei wszystkie rozgrywki. Był filarem drużyny. Tylko kwestią czasu był więc powrót do Europy. 9 czerwca 2017 roku Paulinho dowiedział się o zainteresowaniu Barcelony. Podczas meczu towarzyskiego Brazylii z Argentyną (0:1).
- Właśnie mieliśmy rzut wolny, a ja stałem nad piłką z Willianem i innym graczem. Nie zamierzałem uderzać. Byłem po prostu dla zmyłki. Nagle podszedł do mnie Argentyńczyk, spojrzał mi w oczy i powiedział: "Więc ... jedziemy do Barcelony, czy nie?". Po tym odwrócił się i odszedł. Nie miałem nawet czasu myśleć. Kiedy usłyszałem te słowa, gdy Willian kopnął piłkę, to wszystko, o czym mogłem pomyśleć, to: "Czy on jest poważny? Dlaczego to powiedział? O Boże, co się dzieje?". Grałem przecież w chińskiej Super League i nikt nie uwierzyłby, że Barcelona się mną zainteresuje. Pomyślałem, że może żartował, próbował namieszać mi w głowie bym stracił koncentrację. Ale graliśmy towarzysko... więc może nie? - mówi.
- Po naszej podróży do Australii wróciłem do Chin i nie słyszałem nic o transferze. Minął cały miesiąc i zapomniałem o tym. Po prostu cieszyłem się futbolem. Potem, w lipcu, zaczęliśmy słyszeć wszystkie te plotki, że Barcelona się mną interesuje. Zadzwoniłem do mojego agenta i powiedziałem: "Szefie, na miłość boską, zwariowałem! Po prostu powiedz mi, czy to prawda, czy nie?" Odpowiedział: "Cóż, to skomplikowane. Może, może nie." Pisałem do Neymara, pytając go: "Czy to jest poważne? Czy wiesz coś? Zwariowałem, na serio." Ale on był zajęty własnym transferem, więc nie był pewien. Moja żona i ja mieliśmy niesamowite życie i grałem naprawdę dobry futbol. Przed plotkami z Barçy byłem całkowicie spokojny - podkreśla.
W sierpniu kluby doszły ostatecznie do porozumienia. Barcelona zapłaciła 40 milionów euro Chińczykom. Po meczu ligowym z Liaoning FC (3:0) do Paulinho zadzwonił agent. Piłkarz tak wspomina ich rozmowę:
- Umowa jest skończona. Musisz przyjechać do Barcelony, żeby podpisać dokumenty.
- Czy to jest prawda? Oszukujesz mnie?
- Nie, nie, nie. To jest prawda. Musisz być tam jutro
- Nie mogę! Moi przyjaciele z Brazylii są tutaj. Jest czwarta rano!
- To jest Barca! Zabierz ich ze sobą! Po prostu idź na następny samolot!
Tak też się stało. 14 sierpnia 2017 roku Paulinho został zaprezentowany jako piłkarz Barcelony. - Ludzie słyszą o mojej historii i mówią: "Człowieku, przeszedłeś z Chin do Barcelony. Jedziesz na mundial. Jak możesz to wyjaśnić?". Cóż, piłka nożna jest pełna wzlotów i upadków. To nieprzewidywalne. Pod wieloma względami czuję, że jestem tym samym zawodnikiem, co przechodząc do Super League. Transfer z Chin do Barcelony jest niesamowity, ale nie jest to cud. To nie jest życie ani śmierć. To tylko piłka nożna - podsumowuje.
Autor na Twitterze: Follow @kubacimoszko
Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)