Sześć miesięcy temu Rosi Mittermaier dowiedziała się, że ma raka. 5 stycznia niemieckie media poinformowały o jej śmierci. Po ciężkiej walce z nowotworem zmarła w wieku 72 lat w Garmisch-Partenkirchen.
Dla Niemców to ogromna strata. Narciarka alpejska zdobyła sławę w 1976 roku, gdy dosłownie rządziła w tej dyscyplinie sportowej. Wtedy na igrzyskach olimpijskich zdobyła złoto w zjeździe i slalomie, a do tego dołożyła srebro w gigancie.
W tym samym roku zdobyła trzy złote i jeden srebrny medal w mistrzostwach świata. Kolekcję uzupełniła Kryształową Kulą za pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Wtedy też wywalczyła Małą Kryształową Kulę za najlepsze wyniki w slalomie oraz kombinacji.
W 1976 roku niemieccy kibice oszaleli na punkcie narciarki, która zyskała przydomek "Gold Rosi". Po igrzyskach w Innsbrucku fani w ciągu miesiąca przysłali jej 27 tysięcy listów z gratulacjami.
- Straciliśmy fantastyczną osobę. Rosi miała serce wielkości autobusu i zawsze była dla każdego. Drugiej takiej osoby już nie będzie - mówi były narciarz Markus Wasmeier.
Mittermaier tuż po wymarzonym sezonie zakończyła karierę. Potem zajęła się prowadzeniem firmy, ale także śpiewała, pisała książki i była członkiem Niemieckiego Komitetu Olimpijskiego. Mocno zaangażowała się w działalność społeczną i była m.in. patronką fundacji, która pomagała dzieciom z reumatyzmem.
"Był dla mnie kimś z bajki". Tak Boniek wspomina Pelego >>
Tłumy pożegnały Andrzeja Iwana. Były reprezentant Polski spoczął na krakowskim cmentarzu >>