"Ledwo przyszła na start". Wielki dramat Polki odebrał jej medal mistrzostw świata

PAP/EPA / GUILLAUME HORCAJUELO / Na zdjęciu: Maryna Gąsienica-Daniel
PAP/EPA / GUILLAUME HORCAJUELO / Na zdjęciu: Maryna Gąsienica-Daniel

Dramat Maryny Gąsienicy-Daniel. Walczyła nie tylko z rywalkami, ale także ze zdrowiem. Mogło jej to odebrać medal MŚ w gigancie. - Ledwo przyszła na start, zarówno pierwszego przejazdu, jak i drugiego - zdradza WP wiceprezes PZN Marcin Blauth.

Ależ szkoda. Maryna Gąsienica-Daniel w pierwszym przejeździe slalomu giganta na mistrzostwach świata w Courchevel/Meribel jechała świetnie i była ósma. Jednak miała na tyle niewielką stratę, że mogła myśleć o walce o medal.

Ogromny dramat Polki

Nasza reprezentantka rozpoczęła znakomicie drugi przejazd. Na pierwszym pomiarze czasu miała 0,67s przewagi nad prowadzącą w tamtym momencie Martą Bassino. Gdyby utrzymała taką zaliczkę, zdobyłaby brąz.

Niestety jednak, środek i dół trasy przejechała znacznie wolniej. Na tyle, że przegrała z Włoszką o ponad pół sekundy. Ostatecznie ukończyła zawody na 10. miejscu. Nikt jednak nie wiedział, że przeżywa zdrowotny dramat.

ZOBACZ WIDEO: Tak wygląda w wieku 35 lat. Zdradziła receptę na niesamowitą figurę

- Maryna ledwo przyszła na start, zarówno pierwszego przejazdu, jak i drugiego - zdradza w rozmowie z WP SportoweFakty wiceprezes PZN Marcin Blauth.  - Od kilku dni miała problemy żołądkowe, a w czwartek była kulminacja. Mimo pomocy lekarzy nie udawało się jej pomóc - dodaje.

I właśnie to zdaniem działacza zadecydowało o tym, że Polka nie sprawiła ogromnej sensacji.

- To było widać na trasie. Dopóki miała siły, to te czasy były dobre. Tam, gdzie normalnie radzi sobie świetnie, czyli na ścianie i później na końcu, tym razem było zdecydowanie słabiej. I to wynika z jej stanu zdrowia - twierdzi wiceprezes PZN.

- To ogromny pech. Cały sezon pracowała na ten start, a tu tak się złożyło. Nie było błędów, technicznych wpadek. Ewidentnie zabrakło sił, co było widać po przegranej o sekundę na dwóch końcowych odcinkach. Maryna nigdy nie ma problemu z siłami, a sama mówiła, że ma czarno przed oczami - dodaje.

Znakomite mistrzostwa dla Maryny

Ogólnie jednak polska narciarka te mistrzostwa świata ma bardzo dobre. W środowym slalomie gigancie równoległym zajęła 5. miejsce, co jest jej rekordem życiowym na mistrzowskiej imprezie.

W superkombinacji nasza reprezentantka zajęła 11. miejsce, a w supergigancie niestety nie dojechała do mety.

- U Maryny po slalomie gigancie równoległym niedosyt był, ale 5. miejsce to rezultat, którego nie pamiętają pokolenia. Gigant był trudny, także przez zdrowie - opowiada.

- Kilka lat temu miejsce w dziesiątce sprawiłoby, że wszyscy skakaliśmy do góry, ale Maryna tak rozbudziła apetyty, że nie zostały one zaspokojone. Kibice liczyli na to, że wydarzy się przyjemna niespodzianka - przyznaje Blauth.

Nadzieja polskiej kadry kontuzjowana

Przed dwoma laty na mistrzostwach świata zachwycała także Magdalena Łuczak. Wtedy 19-letnia alpejka uzyskała 19. miejsce na MŚ w gigancie. W tym roku jednak także walczy z urazem.

- Magda zupełnie padła. Lekarz w drugim przejeździe zabronił jej startować przez uraz pleców - tłumaczy działacz.

Po pierwszym przejeździe nasza reprezentantka zajmowała 36. miejsce, co nie dawało jej cienia szans na powtórzenie wyniku sprzed dwóch lat.

-  Miejmy nadzieję, że nie będzie to nic trwałego, tylko że to uraz przeciążeniowy. Rezonans nie wykazał zmian. Lekarz wydał jasną diagnozę, tym bardziej że pierwszy przejazd nie dawał szans na dobre miejsce - kończy Blauth.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Wrócił do Pucharu Świata i zawiódł. "Wszystko się rozsypuje"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty